Siergiej Kriwiec: W naszej sytuacji dobre byłoby nawet 1:0

Gol Siergieja Kriwca w sobotnim meczu z ŁKS sprawił, że kibice Lecha mogli odetchnąć. Ich drużyna wreszcie przełamała strzelecką niemoc i zdobyła ważne trzy punkty.

Szymon Mierzyński
Szymon Mierzyński

- W końcu przerwaliśmy fatalną serię, a i ja mam spore powody do zadowolenia. Poprzednią bramkę zdobyłem dość dawno i dlatego miałem ciężki okres. Najważniejsze jednak, że zespół wreszcie zwyciężył - powiedział Siergiej Kriwiec.

Lech objął prowadzenie już w 13. minucie, a potem poszło gładko. - W tym spotkaniu wszystko ułożyło się po naszej myśli. Trudno się do czegoś przyczepić. W drugiej połowie mogliśmy jeszcze podwyższyć wynik, ale się nie udało. Jednak 4:0 to i tak dużo. Mam nadzieję, że to zwiastun lepszych czasów dla Kolejorza - dodał białoruski pomocnik.

Co sprawiło, że po serii pięciu meczów bez wygranej podopieczni Jose Marii Bakero przełamali się w tak efektownym stylu? - W tygodniu poprzedzającym potyczkę z ŁKS wydarzyło się bardzo wiele. Nie chciałbym jednak zdradzać szczegółów, niech to pozostanie w szatni. Myślę, że wszystko co mieliśmy do przekazania, powiedzieliśmy na boisku. Spotkanie rozstrzygnęło się już w pierwszej połowie. Nie daliśmy łodzianom żadnych szans na korzystny rezultat. Zaprezentowaliśmy wszystkie swoje atuty. Już na treningach było widać, że wszyscy są skoncentrowani i każdemu zależy na przełamaniu. Nie spodziewaliśmy się, że zwyciężymy tak wysoko. Przed meczem nigdy nie wiesz jak ułoży się sytuacja na boisku. Znajdowaliśmy się w takim położeniu, że zależało nam tylko na trzech punktach. Nikt nie zastanawiał się nad rozmiarami wygranej. Nawet 1:0 by nas ucieszyło. Fajnie, że wyszło lepiej - stwierdził Kriwiec.

Dlaczego poznaniacy zdobywali gole tylko w pierwszej połowie? - Kiedy wygrywasz 4:0, to nie atakujesz już tak bardzo jak przy wyniku remisowym. Po przerwie były kolejne szanse, lecz nie udało nam się nic strzelić. Jednak nie narzekajmy. Rezultat i tak jest bardzo dobry - zaznaczył Kriwiec.

Białorusin zakończył spotkanie z opatrunkiem na uchu, a rywale go nie oszczędzali. - Nie pamiętam w jakich okolicznościach ucierpiałem. Nie zauważyłem z kim się wtedy starłem. Nie mam do nikogo pretensji, walka to coś zupełnie normalnego.

Czy Lech wrócił już do formy z początku sezonu, gdy potrafił efektownie zwyciężać i zachwycał obserwatorów? - Wychodząc na boisko, nastawienie zawsze jest takie samo. Nie zawsze jednak wszystko nam wychodzi. Nie możemy zadowalać się tylko triumfem nad ŁKS. Musimy dalej pracować na treningach i zachowywać konsekwencję - zakończył Kriwiec.

->Więcej o Lechu Poznań

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×