Siatkarka Atomu Trefla o kłopotach klubu: W zespole atmosfera jest adekwatna do sytuacji

- Nie da się całkowicie wyizolować od otaczających nas problemów - przekonuje przyjmująca Atomu Trefla Sopot Magdalena Saad. Sytuacja organizacyjna w sopockim klubie w ostatnim czasie jest nie do pozazdroszczenia. Klub nie płaci zagranicznym zawodniczkom za występy i kilka z nich już opuściło Sopot. Tymczasem zespół rywalizuje o niemały sukces w Lidze Mistrzyń z Rabitą Baku.

Paweł Sala
Paweł Sala

Niemal każdego dnia w ostatnim czasie otrzymujemy nowe, sensacyjne informacje, które płyną z obozu Atomu Trefla Sopot: czy to o odejściach kolejnych zawodniczek, bojkotach innych, niewypłacalności klubu. Mimo to zespół skutecznie walczy w lidze i europejskich pucharach, gdzie wciąż ma szansę na awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń. Po odpadnięciu z tych rozgrywek Banku BPS Muszynianki Fakro sopocianki są ostatnim polskim zespołem, jaki wciąż jeszcze liczy się w walce o turniej finałowy. Jak wpływa na siatkarki Atomu Trefla zła sytuacja organizacyjna klubu? - Nie da się całkowicie wyizolować od otaczających nas problemów, ale zespół jest w pełni profesjonalny i z cała pewnością w meczu z Rabitą Baku wszyscy skoncentrują się na nim. Choć warunki z pewnością nie są komfortowe - przyznaje Magdalena Saad.

Jeszcze nie tak dawno bywało, iż w wyjściowej szóstce Atomu Trefla z polskich zawodniczek widniała jedynie libero Paulina Maj. W ostatnim meczu ligowym z Pałacem Bydgoszcz od początku na parkiecie nie było żadnej zagranicznej siatkarki z Sopotu. Obie Niemki, a więc Małgorzata Kożuch oraz Corina Ssuschke postanowiły zaprotestować przeciwko sytuacji, w której nie otrzymały dotąd żadnych wynagrodzeń za swoją grę. Czy stranieri w Atomie Treflu mogą liczyć na wsparcie ze strony Polek? - O to czy wspieramy zagraniczne zawodniczki należy zapytać je. Myślę, że każda z osoba ma własne odczucia. W zespole atmosfera jest adekwatna do sytuacji. Choć uważam, że i tak trzymamy się naprawdę dobrze. Te dziewczyny to fajne, pełne ciepła i humoru osoby, o bardzo silnych charakterach... Każda z nich z osobna wnosi dużo dobrego nawet jeżeli czasami nie ma z czego się cieszyć - twierdzi Saad.

W zaistniałej sytuacji pole manewru trenera Alessandro Chiappiniego jest mocno ograniczone. Stąd też dla takich zawodniczek jak Saad, Katarzyna Konieczna czy Ewelina Sieczka jest to poniekąd szansa na regularną grę. - Do tej pory byłam wchodzącą na przyjęcie w drugą linię i tak też zostaje. Nie wystąpiłam jedynie w pięciu meczach ligowych. Z resztą zdecydowanie wolałabym, aby żadna z zawodniczek nie wyjechała, niż grać w każdym meczu. Priorytetem jest wynik i współpraca całego zespołu od początku do końca, a nie pojedyncze małe sukcesy. To gra zespołowa - zapewnia Saad, która w ostatnim meczu z Pałacem wystąpiła jednak na swojej nominalnej pozycji, a więc na libero.

- Oczywiście, że wolałabym grać regularnie. Ale jestem w jednym zespole z Pauliną Maj i rywalizacja jest na najwyższym poziomie. W tym roku jestem przyjmującą wchodzącą w drugą linię. I nie mam zamiaru zastanawiać się nad tym, czy doszukiwać się jakichś korzyści płynących z bieżących, przykrych dla wszystkich sytuacji - dodaje na łamach portalu SportoweFakty.pl Saad.

Zawodniczka nie chce wypowiadać się o bieżącej sytuacji klubu, która jest rozwojowa. - Mam swoje odczucia, ale nie jestem upoważniona do wypowiadania się w tym temacie. Z całą pewnością taki klub, budując tego rodzaju zespół poprzedził to strategią i dokładnym planem działania - kończy Saad.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×