Marek Wróbel: Drużynie przeciwnej należy się szacunek

Hokeiści Nesty Toruń po rzutach karnych pokonali Unię Oświęcim i tym samym nieco skomplikowali sytuację podopiecznych Charlesa Franzena w kontekście ich walki o miejsce w fazie play off. Marek Wróbel, zawodnik beniaminka PLH, w rozmowie ze SportoweFakty.pl nie ukrywa radości ze zwycięstwa.

Michał Konarski
Michał Konarski

Torunianie zwyciężyli po rzutach karnych i tym samym pokazali, że są w stanie nawiązać walkę z czołówką rozgrywek. Piątkowy mecz był jednym z najbardziej emocjonujących występów Nesty w tym sezonie. - Myślę, że kibice w Toruniu mogli w końcu wyjść z Tor-Toru z uśmiechami na twarzy. Wreszcie udało się wygrać z drużyną z czołówki, a przy tym dostarczyć naszym fanom licznej dawki emocji. Wygraliśmy drugi męcz z rzędu, więc morale w drużynie znacznie wzrosły i jest to bardzo dobry prognostyk przed nadchodzącymi play offami - powiedział Marek Wróbel.

Gracze z grodu Kopernika mogli zainkasować komplet punktów, ale na kilkanaście sekund przed końcową syreną goście zdołali doprowadzić do wyrównania. - Ostatnie dwie minuty broniliśmy się z jednym graczem mniej na lodzie, było bardzo blisko, aby wygrać w regulaminowym czasie, lecz jedno dobre podanie zza bramki do niekrytego zawodnika zaważyło o stracie wyrównującego gola. Po takim ciosie trzeba szybko wrócić myślami do rzeczywistości i skupić się dwa razy bardziej, nie ma miejsca na chwilę słabości. W tym sporcie wszystko może się zmienić jak w kalejdoskopie, dlatego jest tak emocjonujący.

Sporo kontrowersji wzbudziła postawa gości. Oświęcimianie najpierw spóźnili się na spotkanie, a po przegranej nie podziękowali torunianom za walkę. - Już przed meczem wiedzieliśmy, że drużyna z Oświęcimia miała awarię autobusu i się spóźni, co stawiało ich w trudnej sytuacji od początku spotkania. Mecz od pierwszych minut nie układał się po myśli oświęcimian, grali pod presją, bo ten pojedynek musieli wygrać w kontekście walki o czołową czwórkę. Mecz był bardzo zacięty i agresywny, ale gra toczyła się fair, więc szczerze nie rozumiem czemu gracze z Oświęcimia nie podali nam dłoni po końcowej syrenie. Nie mamy wpływu na obserwatora, który ustala godzinę spotkania, sędziego, czy kibiców. My robimy swoje na lodzie i myślę, że po każdym meczu przegranym lub wygranym, należy się szacunek drużynie przeciwnej.

Nesta ma teraz przed sobą bardzo ciężką potyczkę wyjazdową w Sanoku. Zmierzy się więc ze zdecydowanym liderem PLH. - Sanok to ciężki teren, w dodatku wyjdziemy na ten mecz prosto z autobusu, a po długiej podróży nogi są często "z waty", ale po ostatnich zwycięstwach mamy nadzieję, zaprezentować również dobry hokej i postawić się liderowi - zakończył były hokeista Stoczniowca.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×