Nieudane pożegnanie - komentarze po meczu Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy

- Zawodnicy bardziej chcieli strzelać bramki, niż bronić, co się odbiło - ocenił Mariusz Kieca, trener Zagłębia. Sosnowiczanie przegrali różnicą siedmiu bramek, więc szkoleniowcy zdawali sobie sprawę, że rywalizacja jest już raczej rozstrzygnięta. Podczas pomeczowej konferencji prasowej mówili również o potencjale obu drużyn i celach na ten sezon.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Wojciech Matczak (trener GKS-u Tychy): Trudno zmobilizować zespoły do takich pojedynków, tak z naszej strony, jak i z Zagłębia. Sosnowiczanie osiągnęli swój cel kilka dni temu, my swojego nie osiągnęliśmy. Zawsze szkoleniowcy obawiają się takich spotkań. My traktowaliśmy tę rywalizację w kontekście tego, co będzie w przyszłości. Zawodnicy nie mają dodatkowych obciążeń przy rywalizacji o piąte miejsce, więc mieli szansę udowodnić, że nadają się do tej drużyny, i że są potrzebni. Drugi aspekt tego spotkania, to sprawa skuteczności, która w GKS-ie była jednym z powodów tego, że nie znaleźliśmy się w czwórce. Chcieliśmy w meczu z Zagłębiem zdobyć jak najwięcej bramek i to nam się udało.

Mariusz Kieca (trener Zagłębia Sosnowiec SA): Nie ukrywam, że trudno będzie odrobić te straty w Tychach. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, jaki potencjał ma drużyna tyska, a jaki my mamy…

Wojciech Matczak wszedł w zdanie sosnowieckiemu szkoleniowcowi: Przepraszam, że przerwę, ale trzeba nadmienić, że Zagłębie trzy z sześciu meczów nam urwało…

Mariusz Kieca: … dlatego mówię, żeby nawiązać wyrównaną walkę z GKS, trzeba spełnić minimum dwa kryteria - dyscyplina taktyczna i twarda gra. Dyscyplina w środę była, jaka była. Zawodnicy bardziej chcieli strzelać bramki, niż bronić, co się odbiło. Mieliśmy swoje sytuacje, jednak nie udało nam się strzelić kolejnych goli. Z jednej i drugiej strony zabrakło gry ciałem. Nie było takich emocji, jak przy okazji wcześniejszych meczów z GKS-em. Zabrakło również wsparcia w bramce, wypadł nam Tomasz Dzwonek i Zbigniew Szydłowski, obaj się rozchorowali, więc między słupki wskoczył nagle Bartłomiej Nowak. Nie był przygotowany na to. Chcemy poprawić pewne elementy i zagrać dobry mecz w Tychach. Każdy kto zna się na hokeju, to wie, że jest to strata nie do odrobienia. Przykro nam jest z tego powodu, że pożegnanie z publicznością nam nie wyszło.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×