Piotr Stosio: W PlusLidze wieje amatorszczyzną

„TAK dla zamknięcia PlusLigi!” - krzyczeli niemal wszyscy prezesi klubów polskiej ekstraklasy kilka miesięcy temu. Jednym z głównych argumentów miała być stałość potencjalnych sponsorów, którzy nie odwrócą się od klubu, bo przecież ten nie spadnie.

Piotr Stosio
Piotr Stosio

- Najważniejszym kryterium będzie odpowiedni budżet, który w przyszłych rozgrywkach może wynosić minimum pięć milionów złotych, funkcjonalna hala z dużą liczbą miejsc siedzących, skład dający gwarancje nawiązania walki z innymi zespołami i brak zaległości finansowych – wymieniał na łamach Przeglądu Sportowego korzyści płynące z ustalenia kryteriów udziału w rozgrywkach Jan Zaremba, wiceprezes PlusLigi.

Pomysły zawodowej ligi były i zostały jednak zwykłą utopią. Jak powszechnie wiadomo, co najmniej cztery kluby (AZS Politechnika Warszawska, AZS Olsztyn, Tytan AZS Częstochowa, Lotos Trefl Gdańsk) mają problemy finansowe. Żaden z nich z pewnością nie dysponuje pięciomilionowym budżetem (no chyba, że na papierze), a niektóre nie mają nawet połowy podanej sumy. Problemy ze sponsorami, wcale się nie zmniejszyły. A o wypaczeniu sensu sportowej rywalizacji nawet nie ma co mówić (żaden zespół z PlusLigi nie spadnie i żaden do niej nie awansuje). Mówiono tymczasem, że zalety projektu przysłonią wady!

Trudno powiedzieć, w który klubie mają najgorzej. Dla przykładu, siatkarze ze stolicy nie otrzymują pensji od listopada, dostając tylko raz na jakiś czas drobne dofinansowania, mające wystarczyć na przetrwanie. Sytuacja warszawskiego klubu nie jest jednak najlepsza. - Jest, k…, katastrofalnie! - powiedział mi anonimowo jeden zawodników kilka tygodni temu. Niektórzy nie mieli pieniędzy na podstawowe wydatki jak zmiana opon w samochodach, inni postanowili dojeżdżać na treningi około 100 kilometrów, bo tak jest taniej. Niemal pewne jest, że kluczowi zawodnicy odejdą, łącznie z trenerem Radosławem Panasem, który nie ukrywał w wywiadach, że ma kilka ofert. A to tylko problemy Politechniki.

Kolejnym przełomem obecnego sezonu miało być wprowadzenie systemu Challenge. Ale jak widzieliśmy wielokrotnie, nadal trzeba go mocno dopracowywać, bo zdarzały się sytuacje, że widzowie w Polsacie Sport widzieli wyraźnie, co się wydarzyło, a sędziowie wydawali inną decyzję. A już najbardziej skompromitowali się w Rzeszowie, gdy miejscowi grali z ZAKSĄ. Nie policzyli odpowiednio punktów i do zakończenia spotkania zabrakło jednego. Arbitrzy prosili o powrót na parkiet graczy z Kędzierzyn-Koźla, ale co z tego, skoro ci właśnie myli plecy?

Powiało Bareją? To co powiedzieć, o sytuacji ze spotkania z Lotosem Trefl Gdańsk, gdy zapomniano o koszulce dla Dawida Guni i podstawowy środkowy gospodarzy nie mógł wystąpić w bardzo ważnym spotkaniu? - Sądziłem, że na tym poziomie rozgrywek, podobne sytuacje nie zdarzają się - wściekał się trener olsztynian, Tomaso Totolo. Do pełnego profesjonalizmu PlusLidze trochę jednak brakuje. A co będzie dalej? Może jeszcze w obecnym sezonie pośmiejemy się kilka razy, z tego co dzieje się na siatkarskich parkietach.

Piotr Stosio

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×