Bohater Arki zapowiada: Nie składamy broni. O awans bijemy się do samego końca!

Piotr Tomasik był ojcem zwycięstwa Arki Gdynia w Radzionkowie. Waleczny skrzydłowy najpierw sam trafił do siatki Ruchu, a potem zaliczył asystę przy trafieniu Omara Jaruna. Po meczu pomocnik drużyny z Pomorza promieniał szczęściem.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Kto wie jakim wynikiem zakończyłoby się spotkanie Ruchu Radzionków z Arką Gdynia (2:3), gdyby nie kapitalna postawa Piotra Tomasika. Świetnie znany na Śląsku z występów w Polonii Bytom zawodnik przypomniał się kibicom z tego regionu w najlepszy z możliwych sposobów. Strzelając i asystując przy Narutowicza, a jego zagrania dały drużynie Petra Nemeca bezcenny triumf na trudnym terenie.

- Cieszymy się ze zwycięstwa, bo w Radzionkowie każdemu rywalowi gra się naprawdę ciężko. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów strzeliliśmy też trzy bramki na wyjeździe. Mogliśmyn sobie oszczędzić tej nerwówki w końcówce, ale i tak spokojnie zwycięstwo dowieźliśmy do końca - triumfuje gracz niebiesko-żółtych.

Spotkanie całkowicie ustawiły dwie bramki strzelone przez Arkę w pierwszym kwadransie gry. W obu udział miał Tomasik. - Szybko strzelone bramki bardzo nam pomogły w prowadzeniu gry w tym spotkaniu. Graliśmy na większym luzie i nie musieliśmy obawiać się presji. Możemy tylko żałować końcówki spotkania, bo nerwowość w tym przypadku była niewskazana - przyznaje pomocnik gdyńskiej drużyny.

- Trenowaliśmy bardzo wytrwale stałe fragmenty gry, bo wiedzieliśmy, że mogą one być kluczem do zwycięstwa nad Ruchem. Tak też się stało, bo choć pierwsza bramka padła z gry, to drugie, decydujące chyba, trafienie padło po dograniu z rzutu rożnego. Stałe fragmenty gry są naszą silną stroną i będziemy starali się je wykorzystywać w kolejnych starciach. Być może już nie tak samo bite, bo rywale nas rozpracują, ale na pewno coś nowego wymyślimy. Nie składamy broni i o awans do T-Mobile Ekstraklasy będziemy bić się do samego końca - zapewnia Tomasik.

Arka przy Narutowicza nie zamierzała kalkulować i wyszła na boisko nastawiona przeciw wszelkiego rodzaju kompromisom. - Wyszliśmy na boisko z jasnym nastawieniem. Mieliśmy od samego początku mocno "siąść" na drużynie Radzionkowa, strzelić 1-2 bramki i potem kontrolować grę. To nam się po mistrzowsku udało i dlatego ten mecz kończymy zasłużonym zwycięstwem - dowodzi gracz drużyny z Trójmiasta.

Zanim gdynianie wybiegną po raz kolejny na boisko w boju o ligowe punkty czeka ich rewanżowa potyczka w 1/2 finału Pucharu Polski z Legią Warszawa. - Nie mamy w tym meczu nic do stracenia i wszystko postawimy na jedną kartę. Chcemy udowodnić sceptykom, że nie jest dziełem przypadku, że w rozgrywkach pucharowych doszliśmy tak daleko, ale faktycznie jesteśmy jedną z czołowych ekip tegorocznych rozgrywek Pucharu Polski - puentuje zawodnik spadkowicza z T-Mobile Ekstraklasy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×