Pierwszy sukces gospodarzy - relacja z meczu Chiny - Wenezuela

Pierwsze zwycięstwo, po wyrównanym i niezwykle zaciętym spotkaniu odnieśli gospodarze turnieju olimpijskiego Chińczycy, pokonując w tie breaku Wenezuelę. Tym samym zachowali szanse na awans do dalszych gier, tym bardziej, że w najbliższej perspektywie (14 sierpnia) mają spotkanie z przeciętnie spisującymi się Japończykami.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Chiny – Wenezuela 3:2 (25:21, 21:25, 16:25, 25:21, 16:14)

Składy:
Chiny:Bian, Shen, Yuan, Yu , Jiao, Cui, Ren (L) oraz Sui, Guo, Shi. Fang

Wenezuela:Rojas, Valera, Diaz, Blanco, Gomez, Cedeno, Silva (L) oraz Marquez, Luna, Tejeda, Mendez

Dużo ekwilibrystycznych wręcz obron i zacięta walka o każdą piłkę cechowały spotkanie pomiędzy Chinami a Wenezuelą. Choć Wenezuelczycy przeważali w ataku (70 zdobytych oczek na 55 rywali), nieźle grali blokiem i zagrywką (3 asy na 1 Chińczyków), to przegrali mecz błędami własnymi, których popełnili aż o 10 więcej niż zespół po drugiej stronie siatki (32).

Set otwarcia przebiegał pod dyktando Chińczyków, a głównie ich kapitana i najskuteczniejszego zawodnika Qionga Shena (15), który bezlitośnie torpedował blok przeciwników. Przed drugą przerwą techniczną gospodarze odskoczyli na 3 oczka i choć zawodnicy drużyny przeciwnej doganiali ich jeszcze dwukrotnie (17:18, 19:20), to w końcówce byli bezradni wobec kapitalnie broniących Azjatów, którzy wygrali 25:21.

Druga odsłona to zacięta walka Chińczyków z dwoma właściwie siatkarzami - Ernardo Gomezem (najlepszym siatkarzem Wenezueli tego dnia, 25 punktów) i Ivanem Marqezem, zakończona zwycięstwem wyżej wymienionej dwójki, dzielnie wspieranej przez Ronalda Mendeza, który w końcówce zmienił Cedeno i zaserwował asa dającego jego drużynie zwycięstwo 25:21.

W trzeciej partii Wenezuelczycy złapali wiatr w żagle i rozgromili gospodarzy, pozwalając im na zdobycie zaledwie 16 punktów. Ci zapomnieli na moment co jest ich najsilniejszą bronią i kompletnie pogubili się w defensywie. Niefrasobliwe postępowanie kosztowało Chińczyków utratę kolejnego seta i ostrą reprymendę szkoleniowca.

Waleczni Chińczycy nie dali jednak za wygraną i w kolejnej odsłonie rzucili się do odrabiania strat. Jianjun Cui odrzucił rywali zagrywką, by potem wspólnie z Pengiem Guo postraszyć ich blokiem (5:1). Odważni Wenezuelczycy robili co mogli, by zniwelować przewagę i nie dopuścić do tie breaka. Prawie się udało jeszcze przed drugim czasem technicznym (13:14, po bloku Freddy'iego Cadeno na Shenie). Cóż z tego, kiedy chwilę później znów pozwolili Chińczykom rozwinąć się na kontrach , uzbierać 4 oczka przewagi i wygrać seta 25:21.

O losach spotkania musiał więc zadecydować tie break, który był najbardziej emocjonującą i najładniejszą częścią całego spotkania. Zaczęło się od prowadzenia Wenezueli (6:3, 8:4). Przełomy dla przebiegu seta prawdy był nieskończony atak Mendeza, który dał Chińczykom remis 8:8. Wtedy uwierzyli, że mogą jeszcze ten mecz wygrać i po dwóch nieudanych akcjach w wykonaniu Gomeza mogli już unieść ręce w geście zwycięstwa, do którego, zdaniem wenezuelskich siatkarzy, w dużej mierze przyczynił się arbiter.

- Był to mecz dwóch drużyn o bardzo wyrównanym poziomie. Szkoda, że o wyniku w najważniejszych momentach każdego z setów decydowały niesprawiedliwe decyzje sędziów - powiedział na konferencji prasowej kapitan przegranych, Andy Rojas.

- To było bardzo ekscytujące widowisko. Daliśmy z siebie wszystko. W krytycznych momentach, kiedy nam nie szło, nie poddawaliśmy się walcząc do końca. Wykonaliśmy sto procent planu i założeń przedmeczowych - powiedział z kolei kapitan reprezentacji Chin, Qiong Shen.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×