Obawiałem się o wynik meczu - wypowiedzi po spotkaniu Lokomotiv - Orzeł

Lokomotiv Daugavpils po raz kolejny wykorzystał atut własnego toru i pokonał drużynę łódzkiego Orła. Zwycięstwo gospodarzom przyszło jednak bardzo trudno.

Eriks Upenieks
Eriks Upenieks

Nikołaj Kokin (trener Lokomotivu Daugavpils): - Nie jestem zadowolony z wyniku meczu. Ale to spotkanie kolejny raz udowodniło, ze Orzeł to bardzo mocny przeciwnik. Może okazać się, że wszystkie przedsezonowe prognozy, w których faworyzowano Gniezno oraz Grudziądz okażą się niezupełnie precyzyjne. Bardzo wyrównana drużyna, która jednakowo dobrze jedzie na rozmaitych torach i jedzie na wysokim poziomie. Kolejny raz dzisiaj łodzianie udowodnili, że minimalna przegrana w Grudziądzu to nie był przypadek. W drugiej części zawodów czułem się mało komfortowo i to nie z powodu uciekającego z rąk punktu bonusowego, tylko obawiałem się w ogóle o wynik meczu. Nasza drużyna w tym meczu nie prezentowała się stabilnie, każdy żużlowiec zawalił przynajmniej jeden bieg. Ale ma w tym swój udział specyficzne przygotowywanie toru do dzisiejszych zawodów. Przez kilka dni obficie padało i dzisiaj też miało padać. Wyszło tak, że trzecie i czwarte pola startowe były bardzo ciężkie. "Stabilnie" zaprezentował się Keneth Hansen, ale nas nie cieszy taka stabilność i wygląda to tak, że chyba pożegnamy się z tym żużlowcem, ale to, że w najbliższych spotkaniach na niego nie liczymy- to jest absolutnie pewne.

Kjastas Puodżuks (Lokomotiv Dagavpils): - Nie pamiętam takiego trudnego spotkania na naszym torze. Rywale udowodnili, ze potrafią walczyć na wyjazdach. Nie wiem, kiedy tak było, że wyprzedzasz rywala, a on ciągle wisi u ciebie na kole, chcesz kogoś dogonić, ale dystans nie zmniejsza się. I do sprzętu żadnych zastrzeżeń nie mam, do toru też, niby wszystko było w porządku, ale u rywali było jeszcze bardziej w porządku. Po 14 biegu, wyjeżdżając do 15 biegu normalnie bałem się, żeby w tym meczu remisu nie zrobić. Ale udało się, chociaż jeszcze raz powtarzam, że to był bardzo ciężki mecz.

Roman Povazhny  (Lokomotiv Daugavpils): - Niby wszystko było jak zawsze. Tor, mniej więcej taki sam, jak na ostatnich zawodach, ale nic nie mogę tutaj poradzić z trzecim polem startowym. Tyle próbowałem i nic. Przed biegiem 11 zamontowaliśmy ekstremalne zębatki, gaźnik z ekstremalnym otworem, zapłon ustawiliśmy odpowiednio i nic, przyjechałem ostatni.

Andrzej Lebiediew  (Lokomotive Daugavpils): - Trwa u mnie pasmo niepowodzeń. Wczoraj w Czerwonogradzie w ostatnim biegu wiozłem dwa punkty, które musiały mi wystarczyć do dalszego awansu i na ostatniej prostej zdefektował mi motor. Ale to był nieszczęśliwy wypadek. Dzisiaj wyjechałem do startu biegu czwartego z zamkniętym kranikiem paliwowym. W czasie zawodów nigdy go nie zamykam. A po pierwszym biegu zamknąłem nie wiadomo z jakiego powodu. Moja wina, z powodu własnego niedbalstwa straciliśmy punkty.

Janusz Ślączka (trener Orła Łódź): - Jestem zadowolony, przejechaliśmy niezły mecz, szkoda tylko, że nie mogliśmy skorzystać z usług Rafała Trojanowskiego, Simona Gustafssona czy Patricka Hougaarda. Ktoś miał kontuzję, ktoś mógł nie zdążyć na dzisiejszy mecz z zawodów w Austrii. Ale i tak niedużo zabrakło nam do zwycięstwa. Tor nie sprawił nam żadnej niespodzianki, a oprócz tego bardzo umiejętnie dostosowywaliśmy się w trakcie meczu do zmieniających się warunków torowych.

Michał Szczepaniak (Orzeł Łódź): - Moja zdobycz punktowa nie wygląda imponująco, ale miałem dwa defekty na miejscach punktowanych i uciekło kilka potrzebnych punktów. Ale jestem zadowolony, że obroniliśmy tutaj punkt bonusowy. W biegu czwartym przez połowę okrążenia jechałem, przez następną połowę silnik umierał. Dalej znów jechał i znów umierał jak tylko powiększano mu obroty. Nie wiem, jest coś z gaźnikiem, albo z zapłonem, to już w domu zobaczymy.

Mateusz Szczepaniak (Orzeł Łódź): - Nie było źle, walka była w każdym biegu. W moim wykonaniu też nie było tragedii, trzymałem się stawki, ale trochę błysku brakowało, żeby wygrywać biegi. Wywalczyliśmy bonus i to jest najważniejsze. Tor był dobrze przygotowany, w niektórych biegach bardzo dobrze nam pasował, w innych mniej. Może był trochę twardy, ale padało tutaj kilka dni i w czasie zawodów spodziewano się opadów. Dobry, wyrównany mecz w którym mieliśmy szanse na remis do ostatniego biegu.

Damian Adamczak (Orzeł Łódź): - Bardzo się cieszę, ze trener dał mi szansę, a ja potrafiłem pomóc drużynie. W zeszłym roku przejechałem tutaj tylko jeden bieg, no i trener powiedział, że muszę zrozumieć, że są lepsi zawodnicy, że oni muszą jechać. A w tym roku odjechałem tutaj cały mecz i udowodniłem, ze potrafię jechać na tym torze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×