Wypowiedzi zawodników PPZM po Rajdzie Rzeszowskim

Zakończony w sobotę 9 sierpnia 2008 roku, w połowie deszczowy i w połowie suchy 17 Platinum Rajd Rzeszowski wyłonił nowego lidera Pucharu PZM – Pawła Hankiewicza. Jak zwykle emocje dotyczyły też załóg, które nie walczyły o czołowe miejsca w generalce, a jak najwyższe miejsca w swoich klasach.

Jacek Mazur
Jacek Mazur

Jarosław Szeja (Peugeot 206) : W rajdach, jak i w każdym sporcie potrzeba odrobinę szczęścia, niestety na tym rajdzie nas opuściło, już na pierwszym oes-ie awarii uległa skrzynia biegów. Strata na mecie oes-u wyniosła 58 sekund, a przy tak mocnej stawce zawodników, wydawało się stratą nie do odrobienia. Ponieważ z bratem nie należymy do załóg łatwo poddających się, postanowiliśmy walczyć dalej. Niestety pecha ciąg dalszy, na 2 i 3 oes-ie zaczynają szwankować hamulce. Jakoś udaje się dojechać do serwisu. Sprawna akcje mechaników i jedziemy dalej. Równa i bezbłędna jazda owocuje awansem o kilka pozycji. Z 28 miejsca po 1 oesie, odrabiamy i na mecie rajdu kończymy na 5 pozycji. Strata do zwycięzcy na mecie rajdu wyniosła 52 sekundy. Taki jest sport, a następnym razem na pewno dopisze nam szczęście.

Kamil Suma (Fiat CC) : To nasz najlepszy - jak do tej pory - start. Nie było łatwo. Odcinki trudne i wymagające, ale jednocześnie bardzo ciekawe. Udało nam się wywalczyć pierwsze w naszej "pucharowej karierze" I miejsce w klasie. To dla nas olbrzymi sukces, który daje nam siły na kolejne starty. Poczuliśmy, że nasze wysiłki w końcu przyniosły zadowalający efekt.

Rafał Maliński (Honda Civic) : Rajd Rzeszowski okazał się dla mnie pechowy. Jedyną pozytywną stroną tego startu jest fakt, że ukończyłem zawody bez uszkodzenia samochodu. Po przejechaniu pierwszych zakrętów okazało się, że opis, który zrobiłem na zapoznaniu jest za szybki. Na ten rajd założyłem nowe sprężyny i nie miałem jeszcze okazji dostroić zawieszenia, więc przy dużych prędkościach autem trudno było wcelować w drogę. Na dodatek przed ciasnym zakrętem wyłączyło się wspomaganie kierownicy i uderzyłem w znak drogowy.

Marek Poliński (Opel Astra) : Start w Rajdzie Rzeszowskim z Krzyśkiem dał mi bardzo wiele. Charakterystyka odcinków bardzo mi odpowiadała, lecz przed startem obawiałem się mocnych opadów, ponieważ nie posiadałem opon deszczowych. Początkowo pogoda dopisała i jechaliśmy po suchym. Niestety przed 2 pętlą zaczęło coraz mocniej padać i musieliśmy dużo bardziej asekuracyjnie jechać by nie wypaść z drogi. Dodatkowo złamany uchwyt mikrofonu Krzyśka nie ułatwiał nam wykonania planu. Wynik nie należy do rewelacyjnych, lecz głównym założeniem było dojechać do mety bez przygód i wizyt poza droga. Plan wykonaliśmy, więc jest dobrze. Trzeba teraz trenować gdyż niedługo rajd Wisły częściowo związany z Jastrzębiem. Szkoda, że Krzysiek jest już zajęty do końca sezonu gdyż współpraca z takim profesjonalistą to sama przyjemność. Dziękuję także całemu teamowi za rewelacyjną obsługę serwisową i przyjaciołom za doping.

Wiesław Ingram (Renault Clio) : Mimo nieukończonego rajdu jestem zadowolony. Pokazałem, że coraz lepiej dogaduję się z samochodem, pilotem, a nawet zaczynam walczyć o czołowe pozycje. Z tej perspektywy jest naprawdę super. To najciekawszy rajd w jakim do tej pory startowałem. Początek przejechałem zbyt asekuracyjnie, ale na drugim oesie poszło znacznie lepiej. 7 czas w klasyfikacji generalnej dał prowadzenie w grupie N. Końcowy oes w pętli to mój błąd. Przestrzelone skrzyżowanie kosztowało stratę pozycji lidera, oraz spadek na 12 miejsce w generalce. Druga pętla to loteria z oponami, udało się je jednak dobrze dobrać. Na mokrym brak mi jednak doświadczenia mimo tego przed feralnym ostatnim oesem traciłem 0,8 sekundy do prowadzącego. Końcowy oes postanowiłem pojechać bez zbędnego ryzyka. Jednak 6 km po starcie, na bardzo szybkiej partii gdzie podróżowało się ok 150 km/h w głębokim cięciu uderzyłem w kamień. Clio podbiło na dwa koła, udało się jakoś wyratować ale niestety uszkodzeniu uległa kołyska, mocowanie wahacza, rozcięła się też opona. Samochód przestał się prowadzić i na bardzo wolnym lewym zakręcie pod górę osunął się do głębokiego rowu, Nic nie dało się zrobić. Pech.

Sławomir Kurdyś (Renault Clio) : Co mogę powiedzieć, miałem nadzieję na dobry występ, stało się jednak inaczej. Niedaleko po starcie oesu nr 1, popełniłem błąd uderzając w krawężnik. Osiągnąłem metę oesu, udało się przejechać także drugi odcinek. I kiedy serwis zorganizował potrzebne do podmiany części, na dojazdówce do 3 próby auto odmówiło posłuszeństwa. Pomimo kompleksowego przeglądu przed rajdem dała znać o sobie skrzynia biegów. Rzeszowski nie był udany, ale się nie załamuję. Mamy nadzieję z bratem, że pechowa passa zakończy się na Rajdzie Wisły, gdzie mam nadzieję wystartujemy już za niecały miesiąc. Na koniec chciałbym gorąco podziękować braciom Bębenkom za pomoc w opisie oraz cenne wskazówki, które mam nadzieje zaprocentują na już wspomnianym Rajdzie Wisły.

Adrian Mikiewicz (Honda Civic) : Rajd Rzeszowski rozpoczęliśmy od szóstych miejsc na dwóch pierwszych odcinkach specjalnych, co biorąc pod uwagę dwukrotne przestrzelenie skrzyżowań i stratę kilkunastu sekund, było dobrym prognostykiem na dalszą jego część. Trzeci OS postanowiliśmy pojechać jeszcze szybciej i kiedy wydawało się , że ten plan jest bliski realizacji, trzy zakręty przed metą wypadliśmy z drogi. Tylko dzięki determinacji kibiców, którzy praktycznie wynieśli nas z rowu, mogliśmy kontynuować jazdę, jednak strata ponad 13 minut pozbawiła nas jakichkolwiek szans na dobry wynik. Na domiar złego na drugą pętlę na koła założyliśmy "intermediaty", co przy ulewnym deszczu, który nas zastał na oesach, spowodowało dalsze straty, a na ostatnim odcinku kolejną wizytę poza drogę, uszkodzenie drążka kierowniczego i w konsekwencji definitywne pożegnanie z rajdem.

Leszek Kapłan (Peugeot 106) : Śmiało mogę powiedzieć, że był to najlepszy rajd, w jakim do tej pory brałem udział. Organizacyjnie stał na wysokim poziomie, a do tego piękne, szybkie, równe i długie odcinki dawały nam wiele frajdy z jazdy. Niestety nie uniknęliśmy błędu i na 2 oesie opuściliśmy drogę. Wyciągnięcie auta z rowu zajęło nam 5 minut. Z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować kibicom za pomoc, bo gdyby nie Wy, nie byłoby nas na mecie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×