Mirosław Jabłoński dla SportoweFakty.pl: To był mecz podwyższonego ryzyka

Zawodnicy Dospelu Włókniarza Częstochowa rzutem na taśmę zapewnili sobie utrzymanie w ENEA Ekstralidze. Częstochowianie oszczędzili kibicom horroru związanego z udziałem w barażach.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Częstochowianie doskonale zdawali sobie sprawę, jaka stawka towarzyszy pojedynkowi z leszczyńską Unią. Wygrana przy porażce Betardu Sparty Wrocław z Azotami Tauronem Tarnów dawała Lwom upragnione ósme miejsce i utrzymanie w gronie najlepszych. Pomimo plagi kontuzji Lwy wspięły się na wyżyny swoich możliwości i odprawiły z kwitkiem zespół Romana Jankowskiego. - Starałem się, jak mogłem. Był to mecz podwyższonego ryzyka. Wiadomo, jak ważny był to pojedynek dla obu ekip. Walczyliśmy o utrzymanie i udało nam się zrealizować zadanie z nawiązką. Wygraliśmy z bonusem i możemy się cieszyć ze spokojnej zimy, bo uniknęliśmy horroru, jakim są baraże - cieszył się Mirosław Jabłoński, który na swoim koncie zapisał pięć oczek z bonusem.

Częstochowianie efektowne zwycięstwo okupili jednak kontuzjami Huberta Łęgowika i Rafała Szombierskiego, który wykazał się niezwykle heroiczną postawą. Wcześniej urazów nabawili się jeszcze Kenneth Bjerre i Artur Czaja. - Żadne zwycięstwo nie przychodzi łatwo. Ten mecz również był bardzo ciężki. Trzeba podziękować chłopakom z Leszna za twardą i wyrównaną walkę - podkreśla Jabłoński.

Trzeci sezon z rzędu w niezwykle dramatycznych okolicznościach podopieczni Jarosława Dymka zapewnili sobie ligowy byt. W poprzednich dwóch latach droga Lwów do utrzymania wiodła przez baraże. Tym razem nie była już tak kręta, co wcale nie oznacza, że w pojedynku z Bykami zabrakło emocji. Wręcz przeciwnie. - Taki jest żużel. Tego właśnie chcą kibice. Cieszymy się, że nie musimy startować w barażach, bo tam dosłownie jeden błąd może sprawić, że leci się ligę niżej. Udało nam się jednak tego uniknąć i mamy upragnione ósme miejsce - mówi wychowanek klubu z Gniezna.

Analizując cały sezon w wykonaniu częstochowskiej ekipy można powiedzieć, że zespół przeplatał dobre mecze ze słabymi. Po udanym początku, kiedy Lwy napędziły sporo strachu na wyjeździe Unii Leszno i Azotom Tauron Tarnów oraz pokonały u siebie bydgoską Polonię przyszło pasmo porażek. Sami zawodnicy częstochowskiej ekipy przyznawali, że punktem zwrotnym okazał się pojedynek na własnym obiekcie z Lotosem Wybrzeże Gdańsk, po którym Lwy zainkasowały trzy oczka. Przed tygodniem częstochowianie byli natomiast dosłownie o włos od zwycięstwa w Bydgoszczy. - Sezon był dla nas w kratkę. Zarówno mój, jak i całego Włókniarza. Domeną sportu jest to, że nie można z góry przewidzieć wynik. To by było za łatwe. W sporcie liczy się walka do końca i my właśnie tak walczyliśmy. Udało się zrealizować nasz cel - nie ukrywał radości Mirosław Jabłoński.

Tuż po zakończeniu niedzielnego spotkania rozgorzała dyskusja na temat przyszłości poszczególnych zawodników. Mirosław Jabłoński nie ukrywa, że widzi siebie w barwach Włókniarza w przyszłym sezonie. - Zima jest długa. Sezon się jeszcze nie skończył. Drużyny będą budowane pod kątem KSM. Ten zapis rządzi rozgrywkami ligowymi i nie można budować zespołów złożonych z samych gwiazd. Jak najbardziej chciałbym zostać w Częstochowie - kończy Mirosław Jabłoński.
Mirosław Jabłoński dołożył cenne punkty do dorobku Dospelu Włókniarza Mirosław Jabłoński dołożył cenne punkty do dorobku Dospelu Włókniarza


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×