Trener Lenczyk nie widział dla mnie miejsca - rozmowa z Marcinem Truszkowskim, zawodnikiem Jagielloni Białystok

Na początku sezonu, zaraz po awansie, Jagiellonia Białystok miała widoczne braki w linii napadu. Działacze ze stolicy Podlasia postanowili, więc sprowadzić do klubu kilku napastników. Do Białegostoku zawitało trzech snajperów, a jednym z nich był wypożyczony z drużyny wicemistrza Polski PGE GKS Bełchatów Marcin Truszkowski. - Trener Lenczyk nie widział mnie w składzie i chciał żebym został wypożyczony - przyznaje w rozmowie ze Sportowymi Faktami.

Sebastian Staszewski
Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski: Gdzie wisi medal za wicemistrzostwo Polski?

Marcin Truszkowski: W moim mieszkaniu w Białymstoku. Właśnie niedawno go tam przywiozłem.

Jednak Ty po tym sukcesie zostałeś wypożyczony właśnie do Białegostoku, a konkretnie do Jagiellonii.

- To była decyzja GKS Bełchatów. Trener Lenczyk nie widział mnie w składzie i chciał żebym został wypożyczony. Musiałem zbierać rzeczy i się przeprowadzać.

Wolałeś zostać w Bełchatowie czy przenieść do Jagiellonii?

- Nie chciałem zostać w Bełchatowie bo z kadrowiczami jakich ma GKS trudno wygrać
rywalizację. Ujek, Nowak i Costly to faworyci trenera. Ja nie miałem szans się przebić.

Wcześniej próbowałeś "załapać" się do składu także w Cracovii, Legii i Amice Wronki.

- W Cracovii nie było żadnych szans. Trenerem był Wojciech Stawowy, pograłem trochę na treningu w "dziadka" i mi podziękował. Nie wiem po co tam w ogóle pojechałem. W Legii było wszytko w porządku, ale na koniec okazało się, że szukają zawodników do drużyny rezerw. Gra w rezerwach nie miałaby większego sensu. We Wronkach byłem kilka dni. Przeszedłem testy medyczne i piłkarskie. Było nas tam prawie dwadzieścia osób. Chcieli podpisać kontrakty z trzema i ja załapałem się do tego grona. Ale później fuzja z Lechem i było po sprawie.

Ostatnio sporo zawodników z polskiej ligi pojechało na zgrupowanie reprezentacji Polski do Antalyi. Widzisz dla siebie jakieś szansę na wyjazd na tego typu zgrupowanie?

- Na pewno bramki dałyby mi większą szansę. Straciłem dużo czasu przez kontuzję, a ciężko jest strzelać bramki gdy jest się kontuzjowanym. Ci chłopacy, którzy pojechali do Turcji to nie są jacyś wybitni zawodnicy, których należy się obawiać na boisku. W reprezentacji jest teraz taka sytuacja, że nawet anonimowy zawodnik może wskoczyć do składu i grać w kadrze. To jest na pewno dobre, bo nie jest to krąg zamknięty jak w poprzednich reprezentacjach. Każdy może dostać szansę.

Teraz w Białymstoku będziesz mieć więcej okazji na grę.

- Będę musiał wywalczyć sobie miejsce w składzie. Jeśli będę w dobrej formie to będę grał. Mam szansę wygrać rywalizację z innymi napastnikami. Na początku zarówno Vuk Sotirović jak i Wahan Gevorgyan siedzieli na ławce a ja grałem. Trener może próbować różne ustawienia a więc nie ma tak, że gra albo on albo ja. Możemy grać razem.

Jak oceniasz współpracę z trenerem Arturem Płatkiem?

- Mi z trenerem Płatkiem współpracuje się bardzo dobrze. Nie mogę powiedzieć o nim złego słowa. Grałem dopóki nie miałem kontuzji. Jak złapałem uraz to zostałem wykreślony z listy i wpisano tam innego zawodnika. Wszyscy myśleli, że będę kontuzjowany aż do stycznia a wykurowałem się wcześniej. Od nowego okienka transferowego mogę być normalnie wpisywany do protokołu.

Czy w Jagiellonii są jeszcze problemy z wypłatami?

- Problemy z wypłatami są cały czas. Raz spóźnienie było aż trzymiesięczne. Ciągle trzeba być czujnym, chodzić i prosić o wypłaty. Ja dalej wierzę, że będzie lepiej i wybudują tą "Galerię", która ma nas sponsorować.

Radosław Kałużny, Marek Wasiluk i Brazylijczyk Rodnei. Scharakteryzuj twoich kolegów.

- Radek to prywatnie bardzo fajny gość. W drużynie ma spory autorytet. W rozmowach z prezesami czy działaczami potrafi wstawić się za całą drużynę. Natomiast Marek to młody zawodnik. Wszedł do drużyny i zadomowił się w pierwszym składzie. Kilka dobrych spotkań, reprezentacja. Jednak Jagiellonia chce za niego kosmiczne pieniądze i pewnie zostanie. On jest u siebie w domu, gra w pierwszej lidze, ma 20 lat. Ma jeszcze czas. Brazylijczyk to dobry chłopak. Bardzo dobrze gra w najważniejszych meczach z najlepszymi drużynami. Piłkarsko nie jest jeszcze znakomitym zawodnikiem, ale jeśli chodzi o ustawianie się, grę głową czyli to co musi umieć stoper, to naprawdę się wyróżnia.

Twój inny dobry kolega, Rafał Boguski rozgrywa świetne mecze w barwach Wisły Kraków, pojechał też z reprezentacją do Turcji.

- Graliśmy razem już w Łomży, ale i w Bełchatowie. Jak przychodziłem do ŁKS to już wszyscy mówili, że to duży talent. Dobrze poznałem go jednak w Bełchatowie gdy mieszkaliśmy na wyjazdach w jednym pokoju. Rozmawiałem z Rafałem niedawno i on nawet nie chce myśleć, że pojedzie na EURO. To naprawdę skromny chłopak i był bardzo zaskoczony, że dostał powołanie. Jeśli chodzi o Wisłę to naprawdę się tam wyróżnia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×