Z notatnika piknika (2)
autor: Hatemaster | 2015-03-05, 19:43 |
Rozdział drugi: exegi monumentum
.
28 maja 1995. Deja vu po trzech latach - znowu tłumy czerwono-czarne i biało-niebieskie, piękna pogoda i gorąco na trybunach, znowu mecz na szczycie. Orkiestra tusz, Derby Wielkopolski czas zacząć!
Sezon dostarcza niespotykanych dotąd na zapleczu emocji. Aż cztery drużyny idą łeb w łeb: oprócz spadkowiczów z Leszna i Zielonej Góry do walki o awans włączył się Start i dość niespodziewanie Grudziądz. Wszyscy jadą na pełnych obrotach wygrywając mecz za meczem. WIadome jest, że jedno jedyne potknięcie może w perspektywie przekreślić założony cel. Każdy jest czujny jak Tommy Lee Jones w "Ściganym", każdy chyha na błąd rywala. Języczkiem u wagi będą zatem bezpośrednie pojedynki.
Historia Startu i Unii spleciona jest tymi samymi nazwiskami. W przeszłości wielu zawodników o proweniencji leszczyńskiej zasilało szeregi gnieźnieńskie, niektórzy zostawali w Gnieźnie na wiele lat będąc często liderami swojego zespołu. Teraz smaczek jest dodatkowy, albowiem trenerem czerwono-czarnych jest nie kto inny, jak Zbigniew Jąder, niegdyś świetny zawodnik Unii a pod koniec kariery lider rzeszowskiej Stali, IMPjun z 67. W Gnieźnie trener Jąder wprowadza nową jakość ścigania, zespół jedzie nadspodziewanie dobrze. Tym razem musi się udać.
Rok wcześniej Unia pożegnała się z elitą w nieprawdopodobnych okolicznościach. Mistrzem Polski z 24 punktami została Sparta Wrocław, a wicemistrza Unię Tarnów od spadkowicza z Leszna dzieliło tylko 5 punktów! Unia dzielnie walczyła, jednak na finiszu została wyprzedzona małymi punktami przez śpiącą cały sezon Polonię Bydgoszcz, która jednak na koniec się przebudziła wygrywając 5 ostatnich meczów na 6!
Teraz Startowcom przychodzi zmierzyć się z rozgoryczonym utytułowanym rywalem, dla którego pobyt w drugiej lidze ma być tylko jednorocznym epizodem.
Z ciekawością patrzymy na składy: Jankes - wiadomo, klasa sama w sobie; młodzież w osobach Skóry i Damiana Balińskiego: jak zwykle w lesznie fenomenalna. Ta dwójka młodych zmienia trochę postrzeganie Unii jako składu opartego na mistrzach wyjścia spod taśmy startowej, w czym brylował np. Mariusz Okoniewski a nadal bryluje Romek Jankowski. Skórnicki z Balińskim przegrywają starty, by na dystansie szarpać, aż miło popatrzeć. Styl jazdy podobny do nieodżałowanego Piotra Pawlickiego. A to kibicom się podoba.
Do tego Adam Łabędzki, niezwykle ciekawa i po części tragiczna postać polskiego żużla, kolejny (który to już) leszczyński megatalent, niestety zmarnowany przez przepychanki między działaczami. W 1992 podpisał był kontrakt ze Spartą Wrocław ale wskutek najróżniejszych problemów czy to prawnych czy rzeczywistych czy też wyimaginowanych nie dane mu było startować przez cały sezon. Wystąpił tylko w paru turniejach z plastronem PZMotu... Szarpany był jeszcze w następnym sezonie. Kariera jego niewątpliwie przystopowała. Na pocieszenie można dodać, ze co się odwlecze to nie uciecze: po skończeniu kariery żużlowca Łabędzki z powodzeniem sprawdził się jako motorowodniak zostając nawet mistrzem świata!
Leszczyńskiej armadzie Start przeciwstawia wychowanków: braci Fajferów, z których młodszy Adam robi znaczące postępy, gnaciarza Jacka Gomólskiego i lidera, wówczas już ulubieńca publiczności Tonyego Kaspera. Jak będzie tym razem?
Pierwsze wyścigi i od razu zimny prysznic na rozpalone głowy tubylców. Romek Jankowski w swoim stylu popisuje się piorunującymi wyjściami spod taśmy, na trasie jest piekielnie szybki i nie popełnia żadnych błędów. Dzielnie wspomaga go Adam Łabędzki, ważne punkty dorzuca dynamiczny Baliński. Po ośmiu biegach jest 28 do 20 dla Unistów. Szał w sektorze kibiców gości, cisza wśród Gnieźnian. Chyba już nie ma szans, jak tu wygrać, ba, dogonić uciekającą Unię? Tylko niezawodny Tony i mający dzień konia Adam Fajfer nawiązują walkę. To chyba za mało, czas pożegnać się z marzeniami o 1 lidze... Zaczynają się rezerwy taktyczne, Kasper za bezbarwnego starszego z braci Fajferów wespół z Markiem Nowakiem przywożą 4 punkty. Trybuny zafalowały, może teraz, wreszcie? Nie, płonne nadzieje jeno... Riposta unistów natychmiastowa... W 12 wyścigu jadący z taktycznej Adam Fajfer razem z bratem dają popis jazdy parą - przewaga Unii maleje do 2 punktów! Ale w następnym wyścigu jedzie niepokonany dotychczas Jankowski - po wyścigu nadal jest niepokonany. Przed biegami nominowanymi 41-37 dla Leszczynian. I nagle, co z przebiegu meczu wydaje się nieprawdopodobne - budzi się gnieźnieńska eksportowa para, Gomóła z Tomkiem Fajferem zwyciężają podwójnie! Jest remis po 42! Kibiców ogarnia amok, wrzask kilkunastotysięcznej tłuszczy ogłuszający, siedzą tylko ci, którzy z emocji zdążyli zasłabnąć! Emocje udzielają się spikerowi, głos mu chrypi i drży, przechodząc czasami w falset, zaczyna gubić sylaby, ale kto by go tam słuchał! I tak go zresztą nie słychać! Tonsilowskie megafony rzężą niemiłosiernie, wydając nieskoordynowane piski i trzaski, nie są chyba przystosowane do pracy w takich temperaturach!!
Ostatni wyścig. Niepokonany i absolutnie niedościgniony dzisiaj Roman Jankowski kontra Antonin Kasper junior. Zwycięstwo biegowe daje zwycięstwo w meczu. Kto będzie bohaterem ostatniej akcji? Rok wcześniej podobną końcówkę w Gnieźnie miał mecz z Rybnikiem. Z ostatniego wyścigu przy stanie remisowym za spowodowanie upadku zostaje wykluczony Jacek Gomólski - słusznie czy niesłusznie, na pewno decyzja była bardzo kontrowersyjna. Do tego aż stopnia, że przez wiele następnych lat sędzia tego spotkania był przyjmowany przez gnieźnieńskich kibiców dość hmmm... ozięble! Osamotniony Tony Kasper nie zawiódł (który to już raz), przywożąc trzy punkty, remis w wyścigu i w całym meczu, zdobywając przy tym komplet punktów. Czy teraz też powtórzy swój wyczyn? Presja jest ogromna, stadion trzęsie się w posadach, wstrząsy tektoniczne odczuwają kolejarze gnieźnieńskiej wąskotorówki z niedowierzaniem zatrzymując pociąg koło stadionu!
Start! I co? I jak zwykle Romek wychodzi jak z katapulty, ucieka, jest już daleko. Na dalszych pozycjach Gnieźnianie, to oznacza remis w meczu, czyli sukces Unii a porażka Startu. Za plecami Jankesa dwoi i troi się Kasper, ale wciąż jest daleko. I jeszcze idzie "na szage w kieretyny", zakopując się pod bandą. Koniec marzeń. Ale nagle, jakby po włączeniu ukrytego dodatkowego biegu, motocykl Kaspera dostaje magicznego "szwungu", Tony szaleńczo rozpędza się, przyspiesza i desperackim atakiem na ostatnich metrach mija zdezorientowanego Romana Jankowskiego! Na trybunach rozgrywają się sceny dantejskie, rozpętuje się istne pandemonium, tłuszcza staje się jednym szalonym organizmem wzreszczącym i skaczącym opętańczo w paroksyzmach euforii!! Tony jest bogiem, wygrywając mecz z najbardziej prestiżowym rywalem dla Gnieźnian, wygrywając mecz o 4 punkty, wygrywając po ataku, który przejdzie do legendy!
.
By zbudować sobie pomnik nie wystarczy jeden czyn. Jeden czyn może zbudować tylko fundament pomnika i to nie zawsze. W przypadku Toniczka do exegi monumentum można z czystym sercem dopowiedzieć aere perennius.
.
Unia Leszno później pogrzebała szanse na awans remisując u siebie z Zieloną Górą. Z kolei Zielona Góra, poza remisem w Lesznie traci punkt w Rybniku i sensacyjnie przegrywa w Łodzi, w meczu przerwanym po ośmiu biegach przy stanie 28-22 dla gospodarzy. Awansuje po latach Start i po raz pierwszy GKM.
Ale to już temat na inną opowieśc.
.
Koniec.
Zaloguj się aby dodać komentarz lub
Komentarze dodawać mogą tylko użytkownicy zalogowani.