Dariusz Dudka: Nie wolno obwiniać Boruca

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W środę reprezentacja Polski przegrała ze Słowacją 1:2. Obie bramki straciła w końcówce meczu w przeciągu minuty. W dodatku padły one w bardzo kuriozalny sposób i były skutkiem błędów polskiej defensywy. Najwięcej krytyki spadło na Artura Boruca, który zawinił przy pierwszej bramce. W jego obronie stanął Dariusz Dudka.

Jeszcze pięć minut przed końcem tego bezbarwnego meczu biało-czerwoni prowadzili 1:0 i nic nie zwiastowało tak dramatycznej końcówki. Słowacy wykonywali rzut z autu na wysokości pola karnego Polaków. Piłka zrobiła dwa kozły, a potem odbiła się od stopy Artura Boruca, który chciał ją łapać. Futbolówka znalazła się w pod nogami Stanislava Sestaka, a ten doprowadził do wyrównania. Po tym katastrofalnym błędzie na polskiego bramkarza posypała się fala krytyki. W jego obronie stanął Dariusz Dudka. - Za pierwszą bramkę nie wolno obwiniać Artura Boruca. Popełnił błąd, ale tyle meczów nam wybronił, że znęcanie się nad nim byłoby nie w porządku. Każdemu zdarzają się pomyłki. Jemu w Bratysławie. Nawet z nim o tym nie rozmawialiśmy, nie było sensu. Ma taki charakter, że sobie poradzi, zresztą od razu przyznał się do błędu - mówi zawodnik Auxerre.

Minutę później Słowacy wyszli na prowadzenie, zdobywając kolejną bramkę w kuriozalny sposób. Zablokowane dośrodkowanie trafiło znów do Sestaka, którego strzał odbił jednak Dudka, ale tak niefortunnie, że piłka trafiła w słupek i wróciła do Sestaka, który ulokował ją w siatce. - Przy drugim golu chciałem zablokować strzał, ale piłka dziwnie się odbiła i trafiła mnie w kolano. Uderzyła w słupek. Marcin Wasilewski chciał jeszcze ratować sytuację, ale nie trafił w piłkę. Dziwny gol - opisuje Dudka, który uważa, że ta bramka była konsekwencją wyrównania przez Słowaków. - Chcieliśmy odrobić stratę, koledzy pobiegli na połowę Słowaków. Na naszej zostaliśmy we trzech. Nie byliśmy przygotowani na kontrę Słowaków. W pewnym momencie oni mieli aut, a Michał Żewłakow albo Grzesiek Wojtkowiak, zamiast wrócić lewą stroną, dyskutował z sędzią. Byliśmy źle ustawieni, zostawiliśmy Marka Czecha bez opieki. Wszystko to efekt rozkojarzenia. Nie wrócili też pomocnicy, przed polem karnym stało dwóch kolejnych Słowaków. Zakręciła nami pierwsza bramka.

Źródło artykułu:
zgłoś błądZgłoś błąd w treści
Komentarze (0)