Lato za "Listka" czyli cyrk się kręci

Od kilkunastu miesięcy kibice polskiej piłki nożnej domagali się w wyrazisty sposób odejścia z posady prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej Michała Listkiewicza, którego otwarcie oskarżali o doprowadzenie rodzimego futbolu do nędznego stanu, w jakim się obecnie znajduje. Nadzieją na wielkie zmiany miała być osoba nowego prezesa, na posadę którego miało być wielu świetnych kandydatów, którzy będą potrafili podnieść polską piłkę z kolan i poprowadzić ją ku przyszłym sukcesom. W czwartkowe późne popołudnie następcą Listkiewicza 113 delegatów wybrało Grzegorza Lato. Mimo to, piłkarskie środowisko w Polsce dalekie jest od euforii. Dlaczego?

Marcin Ziach
Marcin Ziach

58-letni Grzegorz Lato został w czwartek nowym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zdecydowana większość 57. z 113. delegatów właśnie w osobie Laty odnalazła cechy, które miałyby poprowadzić polską piłkę ku lepszemu. Optymizmu związkowców nie popierają jednak kibice, którzy nowego prezesa nazywają wprost "człowiekiem Listkiewicza", bowiem nowy sternik związku w ostatnim czasie był jednym z najbliższych współpracowników byłego prezesa. Fani futbolu uważają, że były świetny napastnik reprezentacji Polski na tyle długo przebywał w strukturach działań piłkarskiej centrali za czasów byłego prezesa, że będzie kontynuował obraną przez niego drogę, co nie przyniesie żadnych znaczących zmian.

Dla przypomnienia PZPN był głównym problemem zwolenników walki z korupcją, która była w ostatnich latach plagą polskiej piłki nożnej. Początki współpracy związku z CBA były imponujące, bowiem w krótkim czasie wykryto i ukarano kluby zamieszane w kupczenie meczami i ukarano je karami degradacji. Mowa tutaj m.in. o Górniku Łęczna, Arce Gdynia czy Górniku Polkowice, które miały mocne powiązania z polską mafią korupcyjną kierowaną non omen przez jednego z członków związku Ryszarda F. Wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Zamieszane w korupcję kluby degradowano, sędziów i piłkarzy zawieszano, aż do dnia, gdy wykryto nieprawidłowości w działaniach możnych piłkarskiego centrum dowodzenia.

Eugeniusz Kolator, bo o nim mowa, który był jednym z najbliższych współpracowników Michała Listkiewicza wszedł w poważny konflikt z prawem. 14 grudnia 2007 wrocławski wydział do zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej postawił mu zarzuty o działalność na szkodę PZPN w wysokości ok. 1,8 mln złotych poprzez zlekceważenie wyroku sądu, w którym wskazano kolejność spłat długów GKS-u Katowice wynoszącego łącznie około 3 mln złotych. Wg prokuratury PZPN, za zgodą Kolatora, pieniądze pochodzące od Canal Plus z transzy za prawa do transmisji telewizyjnych meczów ekstraklasy, przelewał na konta wierzycieli według własnego uznania. Był to kolejny z wyraźnych sygnałów, że w związku nie dzieje się najlepiej.

Kolejne działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego jedynie utwierdzały w tym, że zarząd PZPN nie jest czysty. Wkrótce po Kolatorze w stan oskarżenia postawiono zatrzymanego jako jednego z pierwszych w aferze, Mariana D. byłego obserwatora i sędziego piłkarskiego klasy międzynarodowej, który także zajmował się działaniami korupcyjnymi. Wówczas wiadome już było, że w Polskim Związku Piłki Nożnej musi dojść do radykalnych zmian. Zdesperowani kibice, nie mogący znieść faktu, iż przez lata byli karmieni "ustawionym futbolem", którego wynik był znany już przed pierwszym gwizdkiem sędziego coraz głośniej domagali się odejścia Michała Listkiewicza, a hasła i transparenty o treściach "Polską piłką rządzi mafia do Wrocławia większość trafia", czy znana i słyszana na każdym stadionie przyśpiewka "PZPN! PZPN! J.., j.. PZPN!" wyniośle podkreślała irytację kibiców.

Wreszcie Listkiewicz nie mogący znieść presji ogłosił pierwotnie wybory do władz PZPN na 21 października 2008 roku. Niestety tuż przed terminem do akcji wkroczył minister sportu Mirosław Drzewiecki i zawiesił piłkarską centralę, co spowodowało przesunięcie się terminu zjazdu związku. Ostatecznie ustalono go na 30 października 2008 roku. Kandydatów na fotel prezesa związku zgłosiło się czterech - faworyt kibiców (uważany przez nich za najmniejsze zło) Zbigniew Boniek, wieloletni sekretarz PZPN Zdzisław Kręcina, działacz związkowy i bliski współpracownik Listkiewicza, Grzegorz Lato i Tomasz Jagodziński, będący przed laty rzecznikiem związku, zaś obecnie pracujący w klubie ekstraklasy GKS Bełchatów. Kilka dni przed wyborami znów do akcji wkroczyło CBA oskarżając o działania korupcyjne byłego selekcjonera polskiej kadry Janusza W. i Zdzisława Kręcinę (czytaj Zdzisława K.), który został oskarżony o niegospodarność i narażenie związku na straty finansowe. Mimo oskarżeń ze startu w wyborach nie zrezygnował.

Gdy nadszedł upragniony przez całe piłkarskie środowisko dzień wyborów rozpoczęło się od zgrzytu. Z kandydatury zrezygnował wcześniej wspomniany Jagodziński, uważając, że nawet w dzień wyborów w PZPN knuto kto obejmie jaką posadę. Do startu stanęli więc trzej kandydaci, z których największe szanse dawano na początku Grzegorzowi Lato i Zbigniewowi Bońkowi. Image "Zibiemu" popsuł jednak niefartowną wypowiedzą prezes ukraińskiego związku piłki nożnej i delegat UEFA na zjazd wyborczy, Hryhorij Surkis, który najpierw namawiał do rezygnacji ze startu w wyborach Kręcinę, uważając, że prezes związku musi być "czysty", delegatów zaś namawiając do głosowania na Bońka. Wówczas wiadomo już było, że akcję jednego z najlepszych zawodników w historii polskiej piłki spadają, tym bardziej, że sugestii Ukraińca nie posłuchał Kręcina i zdecydował się na start.

Batalia o fotel prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej rozegrała się więc nieformalnie pomiędzy Grzegorzem Lato i Zdzisławem Kręciną. Zdecydowanym faworytem tej pary był wielokrotny reprezentant Polski i jak się później okazało przypuszczenia te były słuszne. Zwycięzca w tajnym głosowaniu otrzymał 57 głosów, a jego kontrkandydaci Zdzisław Kręcina i Zbigniew Boniek odpowiednio 36. i 19. głosów przy 1 głosie nieważnym. Zaraz po wyborze Lato na nowego prezesa związku padł on w ramiona byłego sternika, Michała Listkiewicza i był to wyraźny znak, iż kariera związkowa "Listka" się nie kończy. Że nadal będzie on miał wielki wpływ na kierunek rozwoju polskiej piłki, a nowy prezes będzie prowadził z nim bliską współpracę, co raczej zablokuje zmiany jakich obecnie potrzebuje polski futbol.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×