Zapewniliśmy sobie realną szansę na walkę o byt - rozmowa z Andrzejem Adamkiem, trenerem Górnika Wałbrzych

W sobotni wieczór trener Górnika Wałbrzych, Andrzej Adamek nie miał zbyt wiele powodów do radości. Jego drużyna po bardzo słabym spotkaniu przegrała w Ostrowie z Atlasem Stalą 82:51.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Jarosław Galewski: Niestety, koszykarze Górnika nie sprawili panu prezentu andrzejkowego. Dlaczego przegraliście w Ostrowie tak wysoko?

Andrzej Adamek: Najlepszą oceną pojedynku w Ostrowie jest jego wynik, który mówi sam za siebie. Nie posiadaliśmy tego dnia praktycznie jakichkolwiek atutów, które mogłyby pozwolić nam na równorzędną walkę z gospodarzami. Kolejny mecz na wyjeździe gramy na bardzo niskiej skuteczności. Nie wiem, czym jest spowodowana ta sytuacja. Nie radziliśmy sobie zupełnie nawet w sytuacjach podkoszowych. Poza tym, widoczny był brak Marcina Stefańskiego i Rafała Glapińskiego. Ten drugi zawodnik jest naszą rezerwową jedynką i dlatego niemal przez całe spotkanie w Ostrowie musieliśmy grać jednym rozgrywającym. Warto zauważyć, że ostrowianie ugruntowali swoją przewagę, kiedy na parkiecie nie znajdowała się nasza podstawowa jedynka. W dalszych fragmentach meczu gospodarze sukcesywnie powiększali swoją przewagę. Atlas zwyciężył tego dnia w pełni zasłużenie.

Na własnym parkiecie potraficie grać i sprawiać niespodzianki. Dlaczego nie idzie tego przenieść na mecze wyjazdowe?

- Powiem panu szczerze, że nie wiem, gdzie leży przyczyna. Na pewno jest to spowodowane brakiem lidera w tym zespole, który w każdym meczu dostarczałby drużynie stałej liczby punktów. Nie mamy po prostu zawodnika, na którego możemy liczyć w każdym spotkaniu. Poza tym, należy pamiętać, że większość naszych graczy to koszykarze, którzy do tej pory grali bardzo niewiele. Część z nich dopiero rozpoczyna swoje przygody z zawodową koszykówką. Jeżeli do tego wszystkiego dodamy jeszcze ubytek takiego zawodnika jak Marcin Stefański, to nasza sytuacja nie wygląda najlepiej.

Wspomniał Pan, że w Ostrowie mieliście problemy na pozycji numer jeden. Obserwując jednak przebieg spotkania z Atlasem, można odnieść wrażenie, że ostrowianie posiadali przewagę na każdej pozycji…

- Zgadza się. Jak już zauważyłem, mieliśmy problemy na pozycji rozgrywającego. Nie radziliśmy sobie również z pozycją numer pięć. Kiedy Barro zszedł z boiska, nastąpił jeden z kluczowych momentów tego pojedynku. Brak na parkiecie tego koszykarza i Daryla Greena pozwolił gospodarzom na zbudowanie wysokiej przewagi, dzięki której gospodarze kontrowali później przebieg sobotniego spotkania.

Dwa miesiące w Polskiej Lidze Koszykówki już za nami. Czy w tym czasie coś pana szczególnie zaskoczyło?

- Nie sądzę, żebym był czymkolwiek zaskoczony. Wszystkie zespoły chyba powoli wracają na swoje tory. „Stalówka” zaczyna grać coraz lepiej, z czego na pewno cieszą się ostrowscy kibice. Do swojego optymalnego poziomu w moim odczuciu zaczyna zbliżać się drużyna Anwilu Włocławek. Poza tym, nie zawodzą faworyci, czyli Turów Zgorzelec i Asseco Prokom Sopot. Na dole tabeli będzie jeszcze z pewnością bardzo gorąco i bardzo ciasno. Każdy będzie bronił się przed spadkiem. Widać, że wszystkie drużyny powoli zaczynają się już wzmacniać.

W przedsezonowych wywiadach pana podopieczni zapowiadali, że ich celem będzie miejsce w pierwszej ósemce. Czy były to plany na wyrost?

- Powiem panu krótko. To, co teraz usłyszałem, potraktuję w formie żartu. Przedsezonowe zapowiedzi poszczególnych zawodników to zupełnie coś innego. Kiedy zaczyna się regularne granie w sezonie, mamy do czynienia z innymi realiami. Jeżeli zaczyna się sezon od bilansu 5-0, to sytuacja jest bardzo trudna. Rok temu podobnie było w Śląsku. Wtedy początek rozgrywek również był bardzo słaby. Należy jednak postawić sprawę jasno i stwierdzić, że potencjał tamtego Śląska a obecnego Górnika to zupełnie dwie różne rzeczy. Wrocławianie grali później z meczu na mecz coraz lepiej i odnosili kolejne zwycięstwa zarówno u siebie jak i na wyjeździe. To zupełnie dwie inne skale problemów.

Z Wrocławia do Wałbrzycha przyszli Marcin Stefański i Kamil Chanas. Na ile ta dwójka odmieniła obliczę pana zespołu?

- Na pewno w jakimś stopniu ci gracze odmienili moją ekipę. Myślę, że generalnie nasz zespół wygląda teraz trochę inaczej. Nie chodzi tu nawet o przyjście do drużyny Stefańskiego i Chanasa. Cała nasza ekipa się zmieniła. Górnik nie miał żadnego zwycięstwa. Obecnie mamy na swoim koncie trzy wygrane i realne szanse, żeby walczyć o utrzymanie w Polskiej Lidze Koszykówki. To na pewno duży plus. Zapewniliśmy sobie realną szansę na walkę o byt.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×