Bartosz Diduszko: 17 strat to za dużo

Anwil Włocławek wyszedł na spotkanie z Sokołowem Jarosław rozkojarzony i zdekoncentrowany. Goście chcieli to wykorzystać i starali się odskoczyć włocławianom już w pierwszej połowie, jednak starczyło im sił tylko na remis. Później nie mieli już nic do powiedzenia.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Sokołów Znicz Jarosław jest, pomijając PBG Poznań, najsłabszym zespołem ligi. Tak też podszedł do tego meczu Anwil Włocławek i niewiele brakowało, żeby skończyło się to dla włocławian tak, jak mecz z Atlasem Stalą Ostrów. - Anwil to drużyna taka, jak każda inna i nie po to jechaliśmy do Włocławka aż dziewięć godzin, żeby poddać się bez walki. Myślę, że chyba mój zespół wyszedł bardziej skoncentrowany do tego meczu, a Anwil nas nieco zlekceważył i dlatego pierwsza połowa właśnie tak wyglądała, że momentami to my nadawaliśmy ton grze - mówił portalowi SportoweFakty.pl Bartosz Diduszko, zawodnik Sokołowa Znicza.

Anwil na drugą połowę wyszedł jednak już należycie skoncentrowany i nie dał się zaskoczyć rywalowi. Świetnie weszli w grę strzelcy włocławian – Andrzej Pluta i Marko Brkić, a pod koszem uzupełniał ich, skuteczny tego dnia, Oliver Stević. - Do połowy czwartej kwarty było tylko 10 punktów przewagi Anwilu, więc była jeszcze szansa na zwycięstwo. Ale niestety, w trzeciej części gry gospodarze rozpoczęli od 12:0, wypracowali sobie przewagę, której nie oddali już do końca. Otworzyli się strzelcy włocławian – Pluta i Brkić, którzy złapali wiatr w żagle i potem było ciężko cokolwiek zdziałać - przekonywał rzucający jarosławian.

Goście odrobili jeszcze nieco strat pod koniec trzeciej kwarty, jednak to było za mało na dobrze dysponowany w drugiej połowie Anwil Włocławek. Gospodarze rzucili aż 61 punktów w drugich dwudziestu minutach, co było zabójcze dla drużyny przyjezdnej. - Staraliśmy się, ale w czwartej kwarcie coś pękło, stanęliśmy kompletnie w ataku i momentalnie zrobiło się dwadzieścia punktów przewagi Anwilu. Włocławianie wyprowadzali szybkie, i co najważniejsze, skuteczne kontry, a my nie mogliśmy trafić do kosza - tłumaczył młody koszykarz.

Sokołów Znicz powodów porażki może upatrywać w ilości straconych piłek. - Dwa elementy statystyczne mówią wszystko. Mam na myśli stosunek asyst do strat. Mój zespół miał tylko pięć asyst, natomiast straconych piłek aż 19. To jest tragiczny wynik - mówił po meczu trener Sokołowa Znicz, Dariusz Szczubiał. Słowa trenera potwierdzał jego zawodnik. - 19 strat to zdecydowanie za dużo, aby myśleć o zwycięstwie w takim meczu. Przeciwko Anwilowi jest to niedopuszczalne i co najwyżej wynik oscylujący w granicach 7-8 strat mógłby dawać nadzieję na wygraną, a tak słaba gra jak nasza nie mogła się skończyć inaczej - zakończył Diduszko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×