Mocna przednionapędówka to dobra szkoła jazdy - rozmowa z Filipem Nivette, kierowcą rajdowym

Filip Nivette rozpoczął swoją karierę od startów w Rajdowych Samochodowym Pucharze PZM za kierownicą N-grupowego Opla Astry. W sezonie 2003 wygrał Rajd Mazowiecki i zakończył pucharowe zmagania na piątym miejscu w klasyfikacji generalnej i klasie N3. Rok później był najszybszy w Rajdzie Krakowskim i Barbórce Cieszyńskiej, kończąc sezon na drugim miejscu w klasie N3 i czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu.

Mateusz Senko
Mateusz Senko

W sezonie 2005 rozpoczął starty w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski Oplem Astrą, tym razem zgłoszoną w klasie A7. Po zwycięstwie w klasie podczas Rajdu Wawelskiego zakończył sezon na szóstym miejscu w klasie A7. W kończącej sezon 2005 Barbórce Warszawskiej zadebiutował za kierownicą Mitsubishi Lancera Evo VI. Sezon 2006 to dwa występy, w Rajdzie Polski i w Subaru Poland Rally za kierownicą Astry. Rok później Nivette wsiadł do Mitsubishi Lancera Evo VIII, którym wystartował w Rajdzie Polski i w Warszawskiej Barbórce. W minionym sezonie Filipa Nivette zobaczyliśmy jedynie w domowym Rajdzie Warszawskim i w Rajdzie Orlen.

Mateusz Senko: W sezonie 2008 wystartowałeś tylko w Rajdzie Warszawskim, a także jako zerówka w Rajdzie Orlen. Co było tego powodem?

Filip Nivette: Wystartowaliśmy tylko w dwóch imprezach, bo na tyle pozwalał nam budżet. W Rajdzie Orlen jechaliśmy jako zerówka, ponieważ okazało się, że nie mamy homologowanego silnika. W samochodzie był zamontowany seryjny motor, który nie spełniał niestety wymogów homologacyjnych. Stwierdziliśmy, że warto wystartować i zrobić trochę kilometrów, ponieważ był to rajd szutrowy. Organizator zrobił nam bardzo miły prezent i mogliśmy jechać jako zerówka.

Wspomniałeś o budżecie. Jak wygląda Twoja sytuacja jeżeli chodzi o sponsorów?

- Naszym głównym sponsorem jest firma Masterlease, lider polskiego rynku wynajmu długoterminowego. Jest to również nasz partner biznesowy i wspólnie sobie pomagamy. W Rajdzie Barbórki zastąpi mnie Łukasz Witas, który jednak wystąpi naszym samochodem w naszych barwach. Niestety okazało się, że odnowiła mi się kontuzja kręgosłupa, który 3 lata temu miałem złamany i lekarz nie zezwolił mi na jakiekolwiek starty. Nie mogę się przeciążać, przechodzę rehabilitację i mam nadzieję, że do końca marca wszystko się wyjaśni i w najbliższym czasie będę startował. Wierzę, że niebawem uda mi się wsiąść do rajdówki, bo bardzo za nią tęsknię i zrobię wszystko, żeby nadal startować.

Jakie masz więc plany na sezon 2009?

- Tak jak wspomniałem wszystko jest podporządkowane decyzji lekarzy. Jeżeli wszystko pójdzie po naszej myśli to mam nadzieję, że w kwietniu lub maju będę już mógł wsiąść do rajdówki. Jeżeli nie, to na pewno będę jeździł we wrześniu. Bardzo chciałbym wystartować w przyszłorocznym Rajdzie Orlen.

Kibice czekają na Twój powrót, więc na pewno chcesz się im jak najszybciej zaprezentować?

- Bardzo mi miło (śmiech). Nie przypuszczałem, że ktoś jeszcze o mnie pamięta, bo dawno nie startowałem. Pozdrawiam serdecznie wszystkich swoich kibiców i cieszę się, że jeszcze o mnie pamiętają. Jednak wszystko jest podporządkowane decyzji lekarzy. Jeżeli wszystko będzie w porządku i rehabilitacja przebiegnie bez problemów to we wrześniu zobaczycie mnie na starcie Rajdu Orlen. Mamy pewne plany sponsorskie, być może uda nam się podpisać umowę na 3 lata. Jest to naszym marzeniem, bo nie chcemy już szukać pieniędzy na 2-3 kolejne rajdy. Chcemy zaplanować przebieg naszej kariery rajdowej przez najbliższe 3 lata. Najpierw oczywiście musimy poznać trasy, w następnej kolejności samochód, a w ostatniej fazie chcielibyśmy już powalczyć.

Wspomnieliśmy, że kibice czekają na Twój powrót, ponieważ cenią Cię za Twój bezkompromisowy styl jazdy.

- Cieszę się, że moja jazda się podoba (śmiech). Podczas naszych startów mieliśmy kilka przygód, psuł nam się również samochód. Wiem, że krąży taka opinia, że ja czasami nie dojeżdżam do mety. Ale do tej pory miałem tylko jedną poważną przygodę, gdy rozbiłem samochód. To był Rajd Rzeszowski 2005, w którym startowałem Nissanem Almerą. Natomiast reszta to były tylko awarie lub sytuacje po których mogliśmy kontynuować jazdę. Jednak mimo to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę mógł "rzucić żelazem" dla kibiców (śmiech).

Z Opla Astry przesiadłeś się do Lancera. Jak się odnalazłeś w czteronapędówce?

- Powiem szczerze, że wydawało mi się na początku, że przejście z auta przednionapędowego to czteronapędówki to będzie jakaś trudna sprawa. Mój pierwszy kontakt z samochodem z napędem na cztery koła miałem przed Rajdem Barbórki 2005. Wypożyczyłem wtedy od Zbyszka Staniszewskiego Mitsubishi Lancera Evo VI i powiem szczerze, że przejechałem nim 15 kilometrów testowych i nie było najgorzej. Na Barbórce i na Karowej zajęliśmy dziesiąte miejsce. Szczerze mówiąc w czteronapędówce jest mi łatwiej. Napęd na tylne koła tylko pomaga, nie trzeba aż tak walczyć. "Ośka" jest na pewno trudniejsza w prowadzeniu, mocna przednionapędówka to dobra szkoła jazdy. Tym, którzy chcą szybko jeździć na początek polecam mocną "ośkę". Nawet na pasażerach, z którymi rozmawiałem na co-drive większe wrażenie robi A-grupowa, lekka Astra z kłową skrzynią niż Mitsubishi Lancer. N-grupowy Lancer i Impreza to takie rajdowe tapczany, które jadą szybko, ale nie robią takiego wrażenia. Są bardzo duże i bardzo ciężkie, przez co przeciążenia nie są tak odczuwalne.

Wspomniałeś o Astrze, którą przed kilkoma laty z sukcesami startowałeś w Pucharze PZM.

- Rzeczywiście, wyjeździliśmy nawet tytuł II Wicemistrza w Pucharze PZM. Co ciekawe na dziesięć rajdów ukończyliśmy tylko trzy, 2 wygraliśmy w klasyfikacji generalnej i 1 w klasie N3. Wygraliśmy za to chyba 90 proc. odcinków specjalnych w całym cyklu (śmiech).

Wróćmy do Twoich planów na przyszły sezon, jak widzisz się w stawce czteronapędówek?

- Przede wszystkim mam jedną żelazną zasadę, nigdy się nigdzie nie widzę (śmiech). Chciałbym osiągnąć metę, nie robię żadnych założeń, nie mówię gdzie chciałbym być i gdzie będę. Jeżeli będę dojeżdżał do mety to będę z tego bardzo zadowolony. Chciałbym ukończyć wszystkie rajdy i mieć wystarczający budżet, żeby nie martwić się, gdy uszkodzę samochód. Mam nadzieję, że wszystko będzie tak skalkulowane, że nie będziemy musieli się wstydzić i będziemy mogli się naprawdę poważnie ścigać. To jest moje marzenie i to chciałbym osiągnąć.

Patrząc na całą stawkę jak oceniasz szanse Lancerów i Subaru wobec aut S2000?

- W ogóle nie widzę (śmiech). Nie widzę szans, ale widzę coś takiego jak klasa N4 i myślę, że taka klasa to fajna rzecz. Bo umówmy się, że obecnie nie ma nic lepszego niż S2000, oczywiście poza WRC, którym nie można startować w rajdach regionalnych. Klasa N4 wymaga ogromnych pieniędzy, jednak z mniejszym budżetem też można w niej startować i jeździć w miarę szybko i widowiskowo dla kibiców. S2000 jest o ok. 70-100 proc. droższe od N4, które i tak jest bardzo drogie, przynajmniej dla mnie. Uważam, że S2000 to świetna rajdówka, natomiast N4 to klasa, która powinna być oddzielona od S2000. Dopiero w tym sezonie w Mistrzostwach Polski obowiązuje ten podział. Paranoją było to, że S2000 i N4 były w jednej klasie. Tu nie ma czego porównywać, auta S2000 są 150-200 kilogramów lżejsze, dysponują sekwencyjną skrzynią dużo lepiej hamują i skręcają. Nie ma takiej możliwości, żeby kierowca o tych samych umiejętnościach jeździł szybciej "enką" niż S2000.

Wspomniałeś, że w przyszłym sezonie zamierzasz wystartować w Rajdzie Orlen. Czy rozważasz również start w Rajdzie Polski, który będzie przecież eliminacją Mistrzostw Świata?

- Nie wiem, czy będę mógł wystartować, tym bardziej, że jest to rajd szutrowy i mój kręgosłup byłby jeszcze bardziej narażony na przeciążenia. Nie sądzę, żeby udało mi się wystartować w pierwszym rajdzie szutrowym, chociaż oczywiście jest to moje marzenie. Do tej pory robiłem wszystko, żeby wystartować w Rajdzie Polski, który będzie rundą Mistrzostw Świata, ale raczej nie będzie to możliwe. Nie nastawiam się na występ w tym rajdzie, bo nie chcę się przykro rozczarować, mam nadzieję, że lekarze zrobią mi miłą niespodziankę (śmiech).

Jak w takim razie oceniasz nasze szanse na sprawne rozegranie eliminacji Rajdowych Mistrzostw Świata?

- Jak już wiemy FIA wszystko zatwierdziło i co dwa lata będziemy gościć rundę WRC. W zeszłym roku i dwa lata temu pokazaliśmy, że potrafimy zrobić rajd na naprawdę światowym poziomie. Myślę, że superoes w Mikołajkach to nasz główny atut. Mam nadzieję, że szybko zostaną także zażegnane problemy z właścicielem terenu. Byłem na kilku eliminacjach Mistrzostw Świata, w Turcji, na Rajdzie San Remo i w Monte Carlo i myślę, że polska runda jest jedną z najfajniejszych. Sam tor jest wyjątkowy, jest na nim różnica poziomów, jest również bardzo widowiskowa hopa. No i nasze piękne Mazury, rajd to doskonała promocja regionu. Możemy pięknie zaprezentować Polskę. Mikołajki to perła Mazur, która według mnie będzie doskonałą bazą rajdu. Wszyscy się bali, że baza noclegowa będzie niewystarczająca, ale ja myślę, że damy sobie radę. Wierzę w naszych organizatorów i młodą kadrę pod przewodnictwem Tomasza Bartosia. Co roku są wprowadzane ulepszenia dla zawodników i dla kibiców. Uważam, że Rajd Polski był najlepiej zorganizowaną imprezą w tym sezonie.

Wróćmy do Rajdu Barbórki, który odbędzie się już w najbliższy weekend. Twoim samochodem wystartuje w nim Łukasz Witas.

- Łukasz Witas wystartuje także z moim pilotem, Marcinem Jastrzębskim. Przygotowuję mu również trochę mocniejszą specyfikację samochodu. Łukasz to prawdziwy talent i kierowca, który podobnie jak większości w tym kraju nie udało się dalej startować ze względów budżetowych, ale wielokrotnie udowodnił, że jest bardzo szybki. W Rajdzie Magurskim 2006 jechał Mitsubishi Lancerem, o którym można powiedzieć, że był tom przysłowiowy "drut", a po pierwszym dniu był drugi, przed Leszkiem Kuzajem i cały czas nie oddawał lokaty. Niestety z rywalizacji wykluczył go silnik, który po prostu się rozpadł. Łukasz jest bardzo, bardzo szybki i mam nadzieję, że będzie szybki również w Rajdzie Barbórki.

Śledzisz na bieżąco wyniki Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski?

- Oczywiście, chociaż nie jeżdżę na rajdy, bo w oku kręci mi się łezka, gdy nie mogę wystartować. Jednak przed komputerem kibicuję od pierwszego do ostatniego oesu. Jestem też na telefonie z moimi znajomymi, którzy jeżdżą na rajdy, więc dokładnie wiem, co się dzieję na każdym oesie.

Dziękuję za rozmowę i życzę jak najszybszego powrotu na odcinki.

- Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników portalu SportoweFakty.pl!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×