Lwy w ćwierćfinale Pucharu Niemiec

Pojedynek Flensburga-Handewit oraz Rhein-Neckar Lowen miał był hitem 1/8 Pucharu Niemiec. Spotkanie nie rozczarowało, a gospodarze dosyć niespodziewanie polegli 26:27.

Wojciech Jabłoński
Wojciech Jabłoński

Od początku mecz układał się po myśli zawodników Flensburga. W 12. minucie Lars Christiansen wykorzystał rzut karny, a na tablicy pojawił się wynik 8:3. Niedługo później trener gości Wolfgang Schwenke poprosił o czas dla swoich zawodników. Przerwa na żądanie nie zmieniła obrazu gry. Lwy grały nieskutecznie i nie potrafiły zniwelować przewagi gospodarzy. Na domiar złego, w 23. minucie za faul na Lasse Boesenie czerwoną kartkę obejrzał Grzegorz Takczyk. Po pierwszej części gry na tablicy widniał wynik 16:13 dla Flensburga. Prawdziwe emocje zaczęły się jednak po zmianie stron. Gol Gudjona Valura Sigurdssona oraz dwa Karola Bieleckiego, na które gospodarze odpowiedzieli tylko trafieniem Johnnego Jensena, doprowadziły do stanu już tylko 17:16 dla Flensburga. Jednak gdy na 17 minut przed końcem spotkania karę dwóch minut dostał Oliver Roggish, a gola na 24:21 zdobył Jensen wydawać się mogło, że z awansu do ćwierćfinału będą się cieszyć gospodarze. Wtedy jednak wielką klasę pokazali zawodnicy Rhein-Neckar Lowen. Znak do ataku swoimi dwoma trafieniami dał Mariusz Jurasik. Kluczową postacią tego okresu był jednak bramkarz Henning Fritz. Niemiec zamurował bramkę Lwów, przez prawie kwadrans nie dając sobie rzucić gola, broniąc w tym czasie dwa rzuty karne Christiansena. Na dziesięć minut przed końcem do remisu doprowadził skrzydłowy gości Sigurdsson, a chwile później Patrick Groetzki wyprowadził Lwy na pierwsze w tym meczu prowadzenie. W 57. minucie kolejny rzut karny broni Fritz, a Christian Schwarzer zdobywa bramkę na 27:25 dla gości. Chwile później trafił Christiansen, i mimo że końca meczu było jeszcze 75 sekund, to żadnej z drużyn nie udało się zmienić wyniku. Lwy zwyciężyły dosyć szczęśliwie na trudnym terenie 27:26 i awansowały do ćwierćfinału Pucharu Niemiec. Cztery trafienia zaliczył Bielecki, a trzy był autorstwa Jurasika. Przed otrzymaniem czerwonej kartki dwa razy do bramki przeciwnika trafił Tkaczyk. Dla gospodarzy dziesięć goli zdobył Christiansen, jednak Duńczyk zawiódł w decydujących momentach marnując dwa rzuty karne.

W czwartek zostaną rozegrane kolejne pojedynki. Z punktu widzenia polskich kibiców najciekawiej zapowiada się mecz drugoligowej TuS N-Lubbecke z zespołem 1. Bundesligi VfL Gummersbach. Drużyna Artura Siódmiaka oraz Michała Jureckiego jest jak na razie największą niespodzianką rozgrywek, eliminując wcześniej TBV Lemgo. W innym meczu HSV Hamburg braci Lijewskich podejmie na własnej hali ASV Hamm.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×