Cracovia: Jeżeli w środę jest Sylwester, to w czwartek pierwszy trening

Piłkarze, którzy przechodzą do Cracovii, bądź występują już w zespole z ulicy Kałuży, doskonale wiedzą, że pierwszy dzień nowego roku to nie jest czas na odpoczynek po sylwestrowych szaleństwach, ale data tradycyjnego, mającego blisko 80-letnią tradycję, treningu noworocznego. - Przygotowaliśmy dla kibiców co najmniej dwie atrakcje - zdradził specjalista ds. PR Cracovii Marek Mazurczak.

Maciej Krzyśków
Maciej Krzyśków

Będzie to ostatni trening przed modernizacją stadionu Cracovii. -Ale na pewno nie ostatni - zaznacza Marek Mazurczak.

Tradycja treningu noworocznego Pasów już na trwale wpisała się do harmonogramu wszystkich kibiców krakowskiego klubu. - Nasi kibice wiedzą, że kiedy Cracovia gra mecz w piłce nożnej, to mają się stawić się na stadionie. Tak samo jest w przypadku meczów hokejowych. Nie inaczej wygląda sprawa z treningiem noworocznym. Trening noworoczny to nie tylko okazja do zobaczenia 22 piłkarzy kopiących futbolówkę, ale bardziej okazja do stania się częścią pewnej wspólnoty - zapewnia Mazurczak.

Podczas zabawy sylwestrowej nie można spędzić tej nocy, składać życzeń z okazji nowego roku, wszystkim przyjaciołom, jak również wszystkim ludziom związanym z ulubioną drużyną. Taka szansa nie jest niemożliwa dla sympatyków Pasów. - Wiadomo, że nie można spędzić zabawy sylwestrowej w gronie wszystkich znajomych, przyjaciół, których chciałoby się w tą ostatnią noc rok zaprosić do siebie. Można mieć to wszystko, kiedy się przyjdzie na trening noworoczny Cracovii, bo będzie to również okazja do spotkania z przyjaciółmi z trybun. Nie tylko to jest najważniejsze - będzie można również złożyć osobiście życzenia zawodnikom czy trenerom - dodał na zakończenie Marek Mazurczak

Dla Sławomira Szeligi, Piotra Polczaka, Łukasza Tupalskiego, Marcina Krzywickiego i Mariusza Sachy będzie to pierwszy noworoczny trening w Cracovii. Sprowadzony z Podbeskidzia Bielsko-Biała Sacha po raz pierwszy w ogóle będzie miał okazję spotkać wszystkich zawodników pierwszej drużyny. Na debiut co najmniej rok będzie musiał poczekać Marek Wasiluk, którego zmogła w rodzinnym Białymstoku choroba. - W Białymstoku panuje wirus, który dopadł i mnie. W drugi dzień Świąt już czułem się gorzej, a teraz mam ponad 39 stopni gorączki. Dostałem telefon z Klubu, że nie ma konieczności, bym przyjeżdżał w takim stanie - powiedział Wasiluk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×