II Liga: Seria wciąż trwa

Wielkopolskie derby w pierwszej rundzie zakończyły się zwycięstwem 3:2 dla przyjezdnych z Trzcianki, zarazem była to ich ostatnia wygrana w lidze. Kibice jednak liczyli więc na przełamanie się zespołu, który przed tygodniem rozegrał bardzo dobry mecz z Cuprum. Goście również zbierają siły na walkę o utrzymanie, więc pojedynek obu ekip miał dać odpowiedź, który będzie bliżej celu

Paweł Siejak
Paweł Siejak

MKS MDK Trzcianka – Progress Września 0:3 (23:25; 17:25; 20:25)

MKS MDK: Galant, Kramer, Rojek, Lipiński, Konkel, Malinowski, Pankau (libero) oraz Zahorski, Łojewski, Najdek, Szczechowicz, Bońkowski.

Progress: Kiwor, Pałasz, Józewczak, Więcek, Siewiorek, Helman, Iglewski (libero)

Pierwszy set rozpoczął się dobrze po myśli gospodarzy. Malinowski kiwnął przechodzącą piłkę, potem jeszcze dorzucił atak ze środka i MKS prowadził 2:0. Goście jednak szybko nadrobili straty i objęli kilkupunktowe prowadzenie. Oba zespoły nie szczędziły sobie trudnych i mocnych zagrywek, próbując zaskoczyć przyjmujących. Z czasem jednak Progress prowadził już 20:15. Dzięki skutecznym atakom Lipińskiego oraz Konkela , gospodarze zniwelowali stratę do dwóch oczek. Pierwszego setbola gospodarze zdołali jeszcze obronić, lecz kolejnego już nie i goście mogli cieszyć się ze zwycięstwa.

W drugiej partii zamiast kapitana MKS, pojawił się na parkiecie Łojewski , który chyba nie był do końca rozgrzany. Jego wystawy były na tyle czytelne, że ataki kolejno Malinowskiego, Lipińskiego oraz Konkela kończyły się na podwójnym i zarazem skutecznym bloku gości. Progress prowadził już 8:3, a szkoleniowiec MDK zamiast zmienić rozgrywającego, zmieniał innych zawodników, doprowadzając do całkowitego chaosu w obronie. W tym momencie grała już tylko jedna drużyna, choć należy zauważyć, że gdyby nie siedem zepsutych zagrywek po stronie gości, to set zakończył by się w jeszcze wyższych rozmiarach.

Trwała bezsilność miejscowych, już na początku trzeciej partii Piotr Winkler musiał dokonać zmiany, bo źle wypisał kartkę z ustawieniem zespołu. Po chwili nerwy puściły Malinowskiemu, który załapał żółtą kartkę. Do końca tej partii trwał pościg za Progressem, który po wypracowaniu kilku punktów przewagi zdawał się kontrolować jej przebieg. Niestety zakończony niepowodzeniem.

Goście wygrali zasłużenie, grając na pewno lepiej w obronie, bo właśnie po kontrach w pierwszym secie zwietrzyli szansę na zwycięstwo, którą wykorzystali w stu procentach. Co do gospodarzy, to była to ich kolejna porażka na własne życzenie i źle wróży na przyszłość tej drużyny.

Po spotkaniu trener Winkler na pytanie o porażkę odpowiedział: Nie wiem co dziś się stało, nie umiem odpowiedzieć, dlaczego przegraliśmy, może wtorkowy ciężki trening spowodował słabszą dyspozycje tego zespołu. Nie sposób jednak odnieść wrażenie, że szkoleniowiec nie ma w ogóle kontroli nad własnymi podopiecznymi a kolejne porażki raczej potwierdzają tę tezę. Szkoda tylko, że w takich warunkach z gry rezygnują kolejni zawodnicy.



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×