Chris Garner: Anwil w nas nie wierzył

Pomimo fatalnych pierwszych dwudziestu minut meczu Bank BPS Basket Kwidzyn zdołał wygrać z Anwilem 81:79. O zwycięstwie zaważyła szczelna obrona, której włocławianie kompletnie nie mogli się przeciwstawić w drugiej połowie.

Jacek Seklecki
Jacek Seklecki

Bank BPS Basket przyjeżdżał do Włocławka na mecz z Anwilem, który był fali wznoszącej i w dwóch ostatnich meczach przeciwko AZS Koszalin i PBG Basket Poznań przekraczał sto punktów. Drużyna znanego ze świetnej obrony trenera Urlepa miała przerwać dobrą passę włocławian. Pierwsza połowa jednak tego nie zapowiadała. - Pierwsza połowa w naszym wykonaniu to było zupełne przeciwieństwo naszej gry. W obronie byliśmy łatwo ogrywani przez gospodarzy, którzy grali nad wyraz skutecznie, a z naszej strony nie było widać żadnego oporu - mówi portalowi SportoweFakty.pl, Chris Garner, jeden z bohaterów Bank BPS Basket Kwidzyn.

Goście przez całą pierwszą połowę stracili aż 51 punktów i nie mieli nic do powiedzenia wobec bardzo skutecznych zawodników Anwilu. Co ciekawe, gospodarze trafili aż siedmiokrotnie z dystansu przez pierwsze dwadzieścia minut, natomiast kwidzynianie nie wykorzystali ani jednej z dziesięciu wykonywanych trójek. - Anwil zagrał w pierwszej połowie świetnie i chyba za szybko uwierzyli w zwycięstwo. Trener Urlep mówił nam, że oni pewnie już w nas nie wierzą i to może być kluczem do zwycięstwa - komentuje rozgrywający kwidzynian.

Przerwa w tym spotkaniu podziałała jednak mobilizująco na zespół przyjezdny, a dokładniej mobilizująco podziała rozmowa z trenerem Andrejem Urlepem. - Trener powiedział nam, że na boisku wyglądaliśmy strasznie w pierwszej połowie, ponieważ kompletnie daliśmy zdominować się Anwilowi, który z łatwością wykorzystywał każdy nasz błąd. Natomiast w drugiej części meczu trener Urlep chciał w nas zobaczyć walczących facetów i zobaczył - przekonuje koszykarz.

Druga połowa to już zapaść włocławian, którzy byli tłem samych siebie z pierwszych dwudziestu minut. Goście zaczęli lepiej bronić, a Anwil gubił się raz za razem, popełniając aż 25 strat w całym spotkaniu. Pierwsze punkty z gry w trzeciej kwarcie drużyna trenera Igora Griszczuka zdobyła dopiero po sześciu minutach. - Nasza gra po przerwie była zupełnie inna, bardziej dokładna i skrupulatna, dzięki temu z każdą minutą zbliżaliśmy się do Anwilu. Pod koniec spotkania udało nam się dogonić gospodarzy i ostatecznie szczęście było po naszej stronie - zakończył Chris Garner.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×