Jacek Jarecki: Moim marzeniem była gra w koszykówkę

W zaległym spotkaniu XXI kolejki pierwszoligowych rozgrywek, koszykarze Stali Stalowej Woli minimalnie przegrali na wyjeździe ze Sportino Inowrocław 64:65. Wyróżniającym się graczem podczas środowej potyczki w szeregach zespołu z Podkarpacia był młody skrzydłowy - Jacek Jarecki. Według gracza ?Stalówki? jednym z czynników, który zaważył o porażce była słaba skuteczność w trzeciej oraz czwartej kwarcie.

Mateusz Stępień
Mateusz Stępień

Mateusz Stępień: W środę po bardzo zaciętym spotkaniu ulegliście w Inowrocławiu miejscowemu Sportino 64:65. Byliście niemalże krok od sprawia niespodzianki?

Jacek Jarecki: - Dokładnie, byliśmy bardzo blisko wygranej. Gospodarze postawili nam bardzo trudne warunki. Oczywiście chcieliśmy odnieść zwycięstwo, bo wiadomo z drużyną, która w tabeli plasuję się na wysokiej pozycji, gra się na ?podwójnym gazie?. Ostatecznie nie udało nam się wygrać, aczkolwiek sądzę, że pokazaliśmy wielki charakter.

Co w takim razie głównie zaważyło o waszej środowej porażce ?

- Trudno powiedzieć? może nasza skuteczność w drugiej połowie, która nie stała wtedy na najwyższym poziomie. Wszystkie błędy jakie popełniliśmy będziemy dopiero analizować z trenerem.

Pan jest osobiście zadowolony ze swojej gry przeciwko Sportino ?

- Na pewno mogło być lepiej (statystyki po meczu: 31 minut, 10 punktów, 11 zbiórek ? przyp.red). Moim zdaniem rozegrałem średni mecz. Trener Sportino ? Jacek Winnicki jest teraz szkoleniowcem reprezentacji Polski do lat 20, chciałem się więc pokazać z jak najlepszej strony, bowiem w ubiegłym roku byłem w kadrze i teraz także chciałbym się do niej ?załapać?

Można powiedzieć, że był to dla Pana pewnego rodzaju egzamin, zdany ?

- Nie wiem (śmiech), trzeba by było o to zapytać trenera Winnickiego.

W klasyfikacji najlepiej rzucających za 2 punkty znajduję się Pan na pierwszym miejscu. Koszykarze podchodzą w jakiś szczególny sposób do takich statystyk ?

- Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że nie obserwuję takich indywidualnych klasyfikacji. Wiadomo w tym elemencie koszykarskiego rzemiosła prym przeważnie wiodą gracze wysocy, którzy występują na parkiecie blisko kosza. Jak na razie udaje mi się grać skutecznie i mam nadzieję, że będzie tak do samego końca.

Pana tata, Marek dawniej grał w drużynie Stali a obecnie jest jej prezesem. Można zatem rzecz iż kontynuuje Pan w rodzinie koszykarskie tradycje.

- Można powiedzieć, że wychowałem się wręcz na hali. Przychodziłem na treningi taty jak jeszcze był zawodnikiem, potem obserwowałem je gdy on pełnił już rolę trenera. Od dziecka moim marzeniem była gra w koszykówkę.

Kto był dla Pana wtedy idolem, wzorem do naśladowania ?

- Nie miałem wtedy jakiś swoich idoli czy też zawodników, których chciałem naśladować. Za młodych lat podpatrywałem oczywiście grę Romana Prawicy. Lubię oglądać grę koszykarzy dynamicznych, szybkich, takich którzy bardzo dobrze spisują się w defensywie. Taki właśnie staram się być na parkiecie.

Oprócz zawodowego grania w koszykówkę, studiuję Pan w Kielcach na kierunku wychowanie fizyczne. Trudno jest pogodzić treningi czy też mecze z nauką ?

- Wiadomo, jest ciężko jednak jak na razie sobie radzę więc nie mogę narzekać.

W następnej, XXIII kolejce będziecie podejmować we własnej hali drużynę Start-u AZS Lublin, która w obecnych rozgrywkach z jednym jak na razie zwycięstwem plasuję się na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Kibice ze Stalowej Woli mogą zatem spodziewać się łatwej wygranej w waszym wykonaniu ?

- Nie, na pewno nie. Drużyna z Lublina wygrała ostatnio z Tarnovią (75:73 w XXI kolejce ? przyp.red.), więc absolutnie nie można lekceważyć rywala. Do każdego ligowego pojedynku podchodzimy w pełni skontrowani, nie kalkujemy kto jest lepszy a kto gorszy. Mam jednak nadzieję, że wygramy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×