Edward Herman: Nie dożyję czasów, gdy Ruch będzie znów wielki

W przerwie 92. Wielkich Derbów Śląska upominkami w postaci zegarków zostali obdarowani dwaj legendarni zawodnicy Ruchu i Górnika, Edward Herman i Jan Banaś. Były świetny napastnik chorzowskiej drużyny po przegranym przez Niebieskich 0:1 starciu z zabrzańską drużyną był rozczarowany nie tyle wynikiem, co stylem gry chorzowian. - Zawodnik musi wyjść na boisko i walczyć o każdą piłkę, a ze strony gospodarzy tej walki nie widzieliśmy - mówił legendarny snajper klubu z Chorzowa.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Legendarna postać Ruchu Chorzów, Edward Herman w rozmowie z naszym portalem po starciu derbowym chorzowian z Górnikiem Zabrze był rozczarowany stylem, jaki w tym spotkaniu zaprezentowała drużyna gospodarzy. Przyznał też, że obawia się o przyszłość utytułowanego śląskiego klubu: - Ruch w derbach zagrał bardzo słabo. Górnik był na pewno drużyną lepszą, pokazał na boisku więcej walki i ambicji. Jestem zawiedziony postawą Ruchu. W sumie nie ma, co się temu dziwić, bo jeśli zamiast wzmacniać kadrę się ją wysprzedaje to czym ma się grać? - pytał retorycznie Herman. - Ja tu nie widzę żadnych pozytywów. Czuję, że nadchodzą ciężkie, bardzo ciężkie czasy dla Ruchu. Niebiescy w ogóle nie pokazali walki na boisku. Zawodnik musi wyjść na boisko i walczyć o każdą piłkę, a ze strony gospodarzy tej walki nie widzieliśmy.

Były napastnik Ruchu, który od kolegów z drużyny otrzymał boiskową ksywkę "Kolyba" zauważył, że o porażce Ruchu w batalii z Górnikiem zaważył błąd zawodników, którzy ustawieni byli w murze. Jego zdaniem nie popisał się też golkiper chorzowian, Krzysztof Pilarz: - Błąd przy bramce, jaka padła dla Górnika popełnił bramkarz i zawodnicy stojący w murze. Nie wyobrażam sobie sytuacji żeby piłka przy dobrze ustawionym murze miała prawo znaleźć jakąś lukę i przejść przez linię defensywną, a tym bardziej jeszcze zaskoczyć bramkarza. Ruch zagrał bardzo, bardzo słabo i jeśli tak zagrają w następnych meczach, sezon ten mogą zakończyć na pozycji, o której nawet nie chce myśleć.

72-letni dziś Herman do obecnej sytuacji śląskich drużyn występujących w ekstraklasie podchodzi sceptycznie. Jak mówi, korzyści związane z faktem, iż w piłkarskiej elicie występuje aż pięć zespołów z Górnego Śląska są mizerne, podobnie jak poziom, który te drużyny prezentują na boisku: - Nie widzę korzyści płynących z tego, że tak wiele śląskich drużyn gra w ekstraklasie. Piast Gliwice w Krakowie z Cracovią przegrał i zajmuje miejsce w strefie spadkowej. Fatalnie prezentuje się też na starcie rundy Ruch Chorzów. Szczególnie sytuacja tej drugiej drużyny mnie martwi. Ciężko powiedzieć, w czym leży jej problem. Być może w klubie nie ma atmosfery sprzyjającej robieniu dobrych wyników. Za naszych czasów, Ruch był potęgą. Tutaj nie widać żadnego pomysłu na grę. To jest bardziej zabawa – dojechać z piłką do pola karnego, stracić ją i dojechać z powrotem, by znów zaliczyć stratę. Z takim nastawieniem nie można wygrywać meczów.

Świetny przed laty snajper Niebieskich, który do Chorzowa trafił z Dębu Katowice i zdobył z Ruchem mistrzowski tytuł nie wierzy, że chorzowianie w ciągu najbliższych lat zdołają nawiązać do bogatej tradycji klubu i znowu włączyć się do walki o czołowe pozycje w lidze. Jego zdaniem priorytetem Ruchu powinna być walka o uniknięcie degradacji: - Nie wierzę, że dożyję czasów, gdy Ruch będzie znowu liczył się w walce o mistrzostwo Polski. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć jacy zawodnicy w Chorzowie grają, jaki poziom prezentują i w jakim stylu gra drużyna. Nie wierzę, że Ruch stać będzie w najbliższych latach na jakiś spektakularny zryw i walkę o wyższe cele. W obecnej sytuacji ta drużyna musi się skupić na tym, żeby z ekstraklasy nie spaść, a nie myśleć o niebieskich migdałach. Poza tym Ruch czeka teraz bardzo ciężki wyjazd do Gdańska, a potem kolejne derby z Polonią Bytom, która zagrała bardzo dobrze z Wisłą Kraków i jest obecnie bardzo silnym zespołem.

W przerwie sobotniego derbowego starcia 14-krotnych mistrzów Polski jedna z ikon chorzowskiego Ruchu, Edward Herman, wraz z legendarnym obrońcą Górnika, Janem Banasiem odebrał pamiątkowy zegarek. Jak mówi, cieszy się, że chorzowski klub pamięta o wkładzie jaki włożył w budowę jego bogatej historii: - To bardzo miłe, że Ruch Chorzów pamięta o swoich byłych zawodnikach i za to temu klubowi dziękuję. Ja swoją karierę w Ruchu rozpoczynałem w 1965 roku, kiedy przyszedłem do Chorzowa z Dębu Katowice, a trzy lata później z Ruchem zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Wygraliśmy wówczas z wielkim Górnikiem Zabrze, na czele którego stał wspaniały Stanisław Oślizło. Do dzisiaj pamiętam ten skład i jestem szczęśliwy, że udało nam się tak utytułowanego rywala pokonać i zdobyć mistrzostwo dla Chorzowa.

Spotkaniem ważącym o końcowym triumfie chorzowian w wyścigu o mistrzowski tytuł było starcie jakie na własnym stadionie Ruch stoczył z wielką w owych czasach drużyną Górnika Zabrze. Były napastnik Niebieskich, który w trykocie Ruchu rozegrał 179. spotkań, w których zdobył 74. bramki doskonale pamięta owe spotkanie: - Starcie z Górnikiem o mistrzowski tytuł w 1968 roku pamiętam doskonale. Wygraliśmy wtedy po fantastycznym widowisku 3:2. Do przerwy prowadziliśmy 2:0, potem bramki dla Górnika strzelili Lubański i Banaś, ale w końcowych minutach spotkania bramkę dającą Ruchowi zwycięstwo strzelił Faber. Wtedy też stadion Ruchu był pełny. Kilkanaście tysięcy kibiców było na tym spotkaniu. Nie było wtedy jeszcze krzesełek i obowiązywały miejsca stojące, przez co już godzinę przed meczem nie było gdzie palca włożyć, tak wielu było kibiców. Wtedy kibic Ruchu stał obok kibica Górnika i nikomu nawet przez myśl nie przeszło by się bić, czy robić jakieś rozróby. To były piękne czasy dla Ruchu i już nigdy dla tego klubu nie wrócą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×