Nie było tematu renegocjacji kontraktu z Gdańskiem - rozmowa z Magnusem Zetterstroemem, żużlowcem Wybrzeża

Od poniedziałku z wizytą w Gdańsku przebywa kapitan Lotosu-Wybrzeże Gdańsk, Magnus Zetterstroem. Szwed znalazł czas na rozmowę z portalem SportoweFakty.pl. Popularny "Zorro" opowiada między innymi o tym jak podczas przygotowań do sezonu trenował wrestling, o tym dlaczego w Anglii pozostaje bez klubu, a także o wpływie kryzysu ekonomicznego na sport.

Rafał Sumowski
Rafał Sumowski

Rafał Sumowski: Witaj Zorro, miło znów Cię widzieć w Gdańsku. Powiedz proszę, co sprowadza Cię tu na początku marca?

Magnus Zetterstroem: - Dziękuję, też się cieszę z wizyty w Gdańsku. Wpadłem tu żeby spotkać się ze sponsorami oraz zobaczyć, co słychać w klubie. Chciałem zobaczyć tor i dowiedzieć się kiedy będziemy mogli odbyć pierwsze treningi. Okazało się, że tor wygląda całkiem nieźle i niebawem będziemy mogli pokręcić tu pierwsze kółka.

W grudniu dowieziono nową granitową nawierzchnię. Widziałeś już tor. Jak myślisz, czy jego specyfika ulegnie znaczącej zmianie? Tor w Gdańsku od lat był twardy i śliski.

- Tak, nowa nawierzchnia powinna to zmienić. Myślę, że teraz będzie bardziej przyczepnie. Tor w Gdańsku zawsze był dosyć śliski, ale być może właśnie nadszedł czas by to zmienić. Przyczepna nawierzchnia powinna pasować takim zawodnikom jak Hans Andersen, Kenneth Bjerre, czy ja sam. Myślę, że to naprawdę może nam pomóc.

Przywołani przez Ciebie Hans i Kenneth to bez wątpienia świetni zawodnicy. Ostatni sezon w Polsce nie był jednak w ich wykonaniu taki, jakiego oczekuje się od prawdziwych liderów. W Grand Prix Hans Andersen udanie konkuruje na przykład z Gregiem Hancockiem, ale w polskiej lidze Amerykanin jest znacznie skuteczniejszym żużlowcem.

- To prawda, ale ta świetna jazda w Grand Prix utwierdza mnie w tym, że Hans może zdobyć dla Gdańska wiele cennych punktów. Nie jest łatwo brylować w tak silnej i wyrównanej drużynie jak Toruń, gdzie startował w ubiegłym sezonie. Do Gdańska Hans przychodzi jako gwiazda, niepodważalny numer jeden. To wielki krok naprzód i myślę, że podziała na niego pozytywnie. Moim zdaniem podpisanie kontraktu z nim to świetny ruch ze strony działaczy. Jestem pewien, że będziemy mieli z Hansa dużo więcej pożytku niż Toruń.

Wróćmy teraz do Twojej osoby. W Polsce zostałeś w Gdańsku, w Szwecji zmieniłeś Indianernę Kumla na klub z Eskilstuny. Na Wyspach Brytyjskich pozostajesz jednak bez klubu, podobnie jak na początku zeszłego sezonu. Dobrze jednak wiem, że w razie propozycji z Poole Pirates nie zastanawiałbyś się ani momentu.

- No tak, w Poole również chcieliby mnie zatrzymać, ale na drodze stanął regulamin. W Anglii w ogóle jest sporo problemów. Jedna sprawa to za duża ilość spotkań, co przeszkadza zwłaszcza zawodnikom z Grand Prix, którym przygotowania do cyklu pochłaniają dużo czasu. Turnieje, treningi, spotkania ze sponsorami. To wszystko zabiera sporo czasu. Decydując się na Anglię masz do odjechania około 60-ciu kolejnych spotkań. To zdecydowanie za dużo. Liga bardzo traci na nieobecności tych zawodników. Druga rzecz to sam system budowania drużyny. Anglicy powinni zaczerpnąć wzorzec z Polski, gdzie można podpisać kontrakty z dowolną ilością zawodników. Wtedy w razie potrzeby w składzie występuje rotacja. To byłoby dla Anglików dobre rozwiązanie. Dany klub mógłby na przykład podpisać kontrakt z Leigh Adamsem i Nickim Pedersenem, którzy wymienialiby się na pozycji lidera. Liga nie byłaby dla nich takim obciążeniem, gdyż każdy z nich startowałby tylko w połowie spotkań, a drużyna miałaby w swoich szeregach dwa wielkie nazwiska.

W ubiegłym roku już w trakcie sezonu wskoczyłeś do składu Poole. Twierdziłeś, że brakowało Ci częstej jazdy. To był chyba dobry ruch, miałeś bardzo udany sezon, a z Piratami zdobyłeś mistrzostwo Elite League.

- W Poole czułem się świetnie. Niestety, w Anglii jest limit średniej, który moim zdaniem jest bardzo głupi. Drużyny muszą się pozbywać wartościowych zawodników, bo okazuje się, że mają za wysokie średnie.

Tak jak Poole musiało zrezygnować z Ciebie…

- Mieliśmy świetny sezon i przez to cały problem. Sprowadzeni w tym roku do drużyny Joe Screen i Carl Stonehewer to dobrzy zawodnicy, ale myślę, że w Poole chętniej zatrzymaliby mnie i Adama Skórnickiego.

Adam wrócił do Wolverhampton, a Ty miałeś ofertę z Coventry Bees…

- Dokładnie. Musiałem ją jednak odrzucić, gdyż zwyczajnie nie czułem, że to moje miejsce.

Wciąż liczysz na to, że uda Ci się wrócić do Poole?

- Tak (śmiech - dop. red.). Trzeba mieć miejsce, gdzie czujesz się jak w domu. W przypadku Anglii musiałbym przenieść całą swoją bazę warsztatową. To naprawdę dużo pracy, dlatego nie uśmiechały mi się przenosiny do Coventry. Zobaczymy, co się wydarzy dalej. Jestem pewien, że mogę mieć bardzo udany początek sezonu startując i trenując w Polsce. W Gdańsku mogę trenować niemal codziennie, więc nie martwię się, że będzie brakowało mi jazdy.

No właśnie, pomówmy teraz o Polsce. Niedawno odbyło się spotkanie prezesów Ekstraligi dotyczące sposobów poradzenia sobie z obecnym kryzysem ekonomicznym. Padło tam hasło renegocjacji umów z zawodnikami. Czy w Gdańsku zasygnalizowano Ci taką potrzebę?

- Kryzys uderzył wszystkie kluby. Uderzył tak naprawdę cały świat. Ludzie codziennie tracą pracę. Jeśli chodzi o mnie i o Gdańsk, temat renegocjacji umowy nie pojawił się, chociaż mam świadomość, że to ciężki czas dla nas wszystkich. Przed nami wielkie wyzwanie. Nasza drużyna wróciła do Ekstraligi, a my chcemy pokazać naszym kibicom kawał dobrego żużla. Liczę na to, że to wszystko pójdzie w dobrą stronę. Oby kibice dopisali. Jeśli trybuny na każdym meczu będą pełne to myślę, że ze spokojem przejedziemy ten sezon.

Czyli na chwilę obecną nie ma tematu renegocjacji umowy?

- Nie. Nie jesteśmy tak drogą w utrzymaniu drużyną. Owszem, mamy do zarobienia dużo pieniędzy, ale tylko w wypadku, kiedy będziemy odnosić sukcesy. Pieniądze leżą dla nas na torze, zdobywasz punkty to zarabiasz. Myślę, że sytuacja finansowa w Gdańsku jest stabilna.

Sezon tuż, tuż. Wróćmy jednak na chwilę do przerwy zimowej. Jak spędziłeś ten czas?

- W zimę głównie jeździłem na nartach…

Założę się, że grałeś też w hokeja.

- Tak (śmiech - dop. red.). Grałem również w hokeja. Nigdzie jednak nie wyjeżdżaliśmy na wakacje z rodziną. Moja żona wzięła teraz wolne od pracy i poświęciła się studiom. Nie miała za bardzo wolnego czasu od szkoły i dlatego też tej zimy zostaliśmy w domu.

Jak wyglądały natomiast Twoje przygotowania do sezonu? Możesz pochwalić się jakimiś nietypowymi formami treningu?

- To była najlepiej przepracowana przeze mnie zima od dawna. Dwa dni w tygodniu trenowałem wrestling wspólnie ze szwedzkim mistrzem świata w tej dyscyplinie. Oprócz tego biegałem, grałem w hokeja i jak zawsze, jeździłem na motocrossie. Jestem bardzo zadowolony z moich przygotowań.

W nadchodzącym sezonie drużyna Lotosu-Wybrzeże wystartuje w nowych kevlarach. Dotychczasowy niebieski kolor zastąpi czerwień. Widziałeś już projekt? Jak Ci się podoba ta zmiana?

- Tak, widziałem już projekt naszych nowych strojów. Zmiana to decyzja klubu i jego sponsorów. Myślę, że to fajnie czasem coś zmienić. To zawsze jakaś nowość. Jednym będzie się to podobało, innym nie. Dla mnie to niby dodatkowa praca, bo będę musiał dopasować kolorystycznie moje motory. Jak wiesz, już wcześniej trzymałem się niebieskiej kolorystyki, więc pasowało idealnie. Teraz będę musiał przestawić się na czerwień, ale to nie stanowi dla mnie problemu.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×