Artur Wiśniewski: Dawno nie było tak dobrze z napastnikami

Nasza narodowa tendencja do masowej krytyki bez względu na wszelkie okoliczności tym razem musi nieco ucichnąć. Polska kadra wygląda dziś tak dobrze, jak rzadko kiedy. Poza utalentowanymi bramkarzami, możemy się też pochwalić silną linią napadu, złożoną z graczy, którzy nie grzeją ław w swoich klubach, a wręcz przeciwnie - są ich kluczowymi postaciami.

Artur Wiśniewski
Artur Wiśniewski

Trudną pracę musi wykonywać w Polsce trener Leo Beenhakker. Mimo różnych dokonań, nigdy nie był i zapewne nie będzie cudotwórcą, który dotykiem czarodziejskiej różdżki zamieni zawodników lekko podrdzewiałych w prawdziwe kryształy, które swym blaskiem nadadzą nowe oblicze jego zespołowi.

Beenhakker wielokrotnie musiał zmagać się z sytuacją, w której po pierwsze nie miał z czego wybierać, a po drugie dookoła zalany był twardym betonem, krępującym jego ruchy (jak to twierdzą niektórzy: "demokracja to mówienie, co się chce, a robienie tego, co ci każą"). Choć drugi problem się nie rozwiązał, to ten pierwszy nie ma już tak wielkich rozmiarów, jak jeszcze parę miesięcy temu.

Najbardziej cieszy fakt powrotu do wielkiej formy Ireneusza Jelenia. Zawodnik, którego zdecydowanie lepiej ogląda się niż słucha, etatowo strzela gole w lidze francuskiej i tym samym udowadnia, że miejsce w kadrze należy mu się jak mało komu. Jest Robert Lewandowski - jeden z największych polskich talentów. Talentów, które zamiast knajp wybierają ciężką pracę na treningach (odpukać w niemalowane), a efekty są widoczne jak na załączonym obrazku. Łukasz Sosin może wielką gwiazdą nie jest, a liga cypryjska, gdzie zdobywa bramki, do najmocniejszych pewnie i nie należy. Niemniej gdyby był "do wzięcia", polskie kluby rzuciłyby się na niego niczym głodne psy (może poza poznańskim Lechem). Artur Wichniarek pewnie również byłby brany pod uwagę przy wysyłaniu powołań na mecze z Irlandią Płn. i San Marino, ale wolał się obrazić i zestarzeć, niż ustąpić w sporze z trenerem Beenhakkerem. Paweł Brożek prawdopodobnie miesiąc w piłkę nie pogra z powodu urazu. Ale gdy i on wróci na boisko, wówczas o jedno miejsce na szpicy będzie bić się co najmniej czterech zawodników. I to nie byle jakich.

Długo martwiliśmy się, że jedyną naszą chlubą są bramkarze. Dziś sytuacja wygląda o niebo lepiej, głównie ze względu na to, że wielu ofensywnych zawodników jest w pełni sił i gra w swoich klubach. Ale z defensywą też nie jest u nas najgorzej. Mariusz Lewandowski świetnie radzi sobie w Szachtarze Donieck, Jakub Wawrzyniak zbiera cenne doświadczenie w silnym Panathinaikosie Ateny. Naprawdę nie ma podstaw do narzekania, a trener Beenhakker może cieszyć się komfortem, na jaki długo musiał czekać.

Spotkania z Irlandią Płn. i San Marino do prostych należeć nie będą. Nad reprezentacją ciąży duża presja wyników. Swoją drogą większa, niż powinna. Oczekiwania są bardzo duże, zdecydowanie nieproporcjonalne do tego, czym dysponuje obecnie polski futbol (oczywiście mam tu na myśli nie dwa najbliższe mecze, ale ogólnie). Nie mamy silnych drużyn (może z wyjątkiem jednej), stadionów, boisk treningowych, odnów biologicznych, siłowni; nie mamy uczciwych działaczy i bezstronnych sędziów, a pieniądze, jakimi się obraca w Polsce, są śmiesznie małe w porównaniu do tego, czym dysponują kluby w krajach zachodnich.

Pomijając te drobne szczegóły, trzeba cieszyć się, że nasi napastnicy są w dobrej formie i dobrze by było, gdyby potwierdzili swoją aktualną dyspozycję w meczach eliminacji mistrzostw świata - najlepiej już w tych najbliższych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×