Nauczyłem się cierpliwości - przedświąteczna rozmowa z Łukaszem Kruczkiem, trenerem reprezentacji skoczków narciarskich

Łukasz Kruczek ma już gotowy plan przygotowań polskich skoczków do sezonu olimpijskiego i czeka tylko by zatwierdził go Polski Związek Narciarski. - Jeśli chodzi o nowinki sprzętowe, to szykujemy trochę niespodzianek - mówił tajemniczo w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, trener kadry narodowej, który zamiast odpoczywać wypełnia wciąż dokumenty i podsumowuje miniony sezon. Święta spędzi jednak z rodziną i zajmie się krojeniem składników do wielkanocnych sałatek.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki

Wojciech Potocki: Czego pan się nauczył w tym pierwszym samodzielnym sezonie z kadrą?

Łukasz Kruczek: Cierpliwości, przede wszystkim cierpliwości.

Tylko? Początek wyglądał bardzo optymistycznie…

- Skądże znowu, początek był fatalny…

Ale nie kto inny, tylko trener kadry mówił przed pierwszymi startami o planowanych czterech miejscach w trzydziestce i dobrej formie zawodników.

- To jednak nie my dmuchaliśmy w ten balon, to raczej media tak to wszystko odebrały. Mówiliśmy o trzech zawodnikach w trzydziestce, o miejscu w szóstce drużyny i walce o medal mistrzostw świata. To wszystko było.

Dopiero jednak pod koniec sezonu.

- Nie, nie, nie, udało się wtedy kiedy, było planowane.

Czyli co, wszystko poszło jak z płatka?

- Oczywiście, że nie wszystko, bo początek był dużo słabszy niż planowaliśmy. Potem miał być dobry start w Turnieju Czerech Skoczni, i to zupełnie nie wypaliło. Zamiast wysokich miejsc były tylko pojedyncze punkty i to bardzo niskie. Te, można powiedzieć przejściowe cele, nie zostały zrealizowane. Natomiast od zakopiańskiego pucharu świata, aż do końca sezonu już wszystko szło zgodnie z planem i zrealizowaliśmy wszystkie przedsezonowe założenia.

No właśnie. Koniec sezonu był doskonały. Co pan teraz powie tym, którzy już wcześniej pana zwalniali?

- A co mogę powiedzieć? Nic. Tu najlepiej mówią wyniki, które osiągnęliśmy. W tym wszystkim nie trener jest przecież najważniejszy, a zawodnicy i ich wyniki.

A oni sami nie byli zniecierpliwieni tym, że skaczą źle? Ma pan z nimi dobry kontakt?

- O to najlepiej zapytać zawodników. My, bo przecież z kadrą nie pracuję sam, zupełnie nie odczuliśmy jakiegoś braku zaufania, czy czegoś w tym stylu.

Sezon się skończył, ma pan trochę czasu na odpoczynek…

- Na razie jeszcze nie zacząłem odpoczywać. Teraz przyszedł czas na wypełnianie stosów papierów. Wciąż tylko piszemy analizy, oceny i rozliczenia.

A co wynika z tych analiz. Znalazł pan już jakieś błędy popełnione w przygotowaniach do sezonu?

- Już kilka razy o tym mówiłem. Pewne rzeczy można było zrobić odrobinę inaczej, albo w innym czasie, natomiast nie traktuję tego w kategoriach błędu.

A przygotowania do tego sezonu. Przewróci nam wszystko do góry nogami?

- Nie, aż tak nie będzie. Jest jednak tak, że pewnych bodźców się nie powtarza, bo stają się nieskuteczne i nie działają. Będziemy też mieli zupełnie inną sytuację w kadrze, będą trochę inni zawodnicy i z innego, wyższego pułapu będziemy startować.

Którzy zawodnicy będą inni?

- Nie miałem na myśli nowych nazwisk, chociaż i tu nie wykluczam jakichś niewielkich zmian. Musi pan jednak przyznać, że taki na przykład Łukasz Rutkowski, to już zupełnie inny zawodnik niż w maju ubiegłego roku i właśnie to miałem na myśli. To są zawodnicy, którzy przeszli bardzo trudny sezon. Część z nich odniosła sukces, część nie, ale wszyscy będą do nowego sezonu startować z dużo lepszych pozycji.

A ja wrócę do poprzedniego pytania. Czy będą duże zmiany w kadrze?

- Co roku powołujemy nową kadrę (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, nie planujemy żadnej wielkiej rewolucji. Będą to raczej drobne modyfikacje. Natomiast w sferze organizacji grupy planujemy pewne zmiany.

Gdzie, w tej całej kadrowej maszynie, jest miejsce dla Adama Małysza? Czy wielki mistrz lata swoim "oddzielnym korytarzem powietrznym" i jest ponad kadrą?

- Ha, ha. Adam będzie miał oddzielny sztab z którym będzie pracował. Ponieważ jednak nie mamy aż tylu ludzi, to będziemy współpracować tak, by Adamowi, a także pozostałym zawodnikom zapewnić odpowiednie warunki.

Czy odejście Adama od kadry w środku sezonu, dobrze wpłynęło na młodych skoczków. Niektórzy twierdzą, że tak.

- Trudno powiedzieć czy powinniśmy dziękować Adamowi za to, że odszedł. Jedno jest pewne. Odejście Adama, czy też rozpoczęcie przez niego indywidualnych treningów zbiegło się w czasie z lepszymi wynikami reszty. Na taki przebieg sezonu miały też wpływ czynniki, które nie do końca da się wytłumaczyć, albo po prostu nie będziemy o nich mówić.

Jak w takim razie będzie wyglądał sztab Małysza?

- Adam będzie trenował z Hannu Lepistoe i jego asystentem. Będzie też serwismen i na tym koniec. Jeśli jednak będzie konieczna szersza pomoc, to Małysz będzie korzystał z ludzi pracujących z kadrą. Będzie to możliwe, ponieważ nasze programy przygotowań nie powinny się specjalnie różnić.

A współpraca na linii Lepistoe - Kruczek?

- Ona cały czas istnieje, na płaszczyźnie - nie wiem, czy z racji wieku mogę tak mówić - koleżeńskiej. My będziemy realizować własny cykl, Adam trochę inny, ale kiedy pojawia się problemy usiądziemy wspólnie i będziemy je analizować.

Myśli pan już o medalu olimpijskim w Vancouver?

- Na razie myślę o przygotowaniach do olimpijskiego sezonu i dalej nie sięgam. Zawsze jest tak, że dobry wynik dają dobre skoki.

A jak wygląda pana plan przygotowań do olimpiady?

- Nie mogę tego zdradzić, ponieważ jest to organizacyjnie już zapięte na ostatni guzik, ale potrzebna jest jeszcze akceptacja zarządu PZN.

Od czego zaczniecie przygotowania do nowego sezonu. Może polatacie tym razem na szybowcach?

- To będzie na pewno, ale zanim zabierzemy się do pracy zawodnicy będą mieli zgrupowanie lecznicze, bo chcemy by wyleczyli wszystkie kontuzje, które wynikały na przykład z przeciążeń. Właściwe przygotowania rozpoczniemy badaniami lekarskimi, które potwierdzą stan zdrowia zawodników.

Skoro nie chce pan mówić o medalach, to niech pan zdradzi co będzie dla pana w Kanadzie porażką?

- Skoki to taka dyscyplina, że zawodnik może być super przygotowany, jest kandydatem do złota, a coś się stanie nieprzewidzianego i nie zostaje nic. Dlatego jestem szalenie ostrożny w prognozowaniu czegokolwiek. Mamy przykład tegorocznych mistrzostw świata w Libercu, gdzie wyniki zaskoczyły wszystkich. Chciałbym jednak, żebyśmy jadąc do Vancouver mieli jak najwięcej zawodników z szansami na dobry wynik.

Dobry czyli jaki?

- Nie wyciągnie pan tego ode mnie (śmiech).

Ilu ma pan takich skoczków? Wszystkich?

- Ha, ha. Dwa tygodnie temu było ich trzech, ale teraz mają wolne, więc nie wiem (śmiech). W skokach wszystko potrafi się zmienić błyskawicznie.

Czy jest taki jeden element, na który będzie pan szczególnie zwracał uwagę w przygotowaniach, bo na przykład skocznie w Kanadzie są inne niż te europejskie?

- One nie są inne, wręcz odwrotnie. Skocznia w Vancouver jest bardzo podobny profil do naszej w Szczyrku Skalitem. Nie powinno też być problemów z godzinami rozgrywania konkursów, bo one się będą rozpoczynać w godzinach porannych. Największą wagę będziemy przywiązywać do sprzętu. Co prawda mamy zapewnienie, że przepisy się nie zmienią, ale pewne nowinki chcielibyśmy wprowadzić. Myślę, że to będzie w nowym sezonie jedna z istotniejszych zmian jakie panujemy.

Oczywiście nie powie pan co to będzie.

- Oczywiście nie powiem (śmiech). Po prostu wszystko poszłoby w świat.

A wy? Też szpiegujecie konkurentów?

- Ja bym powiedział bardziej elegancko - podpatrujemy (śmiech) i śledzimy co robią nasi rywale. Zresztą oni robią to samo i obserwują nas. Postaramy się by nikt nas nie zaskoczył w tym względzie.

Jesteśmy w przededniu Świąt Wielkanocnych. Jak pan je spędzi?

- Muszę nadrabiać to, co tracę w Boże Narodzenie, kiedy całe święta ograniczają się do Wigilii i później już nas w domu nie ma, bo trzeba jechać na Turniej Czerech Skoczni, albo ostatnie treningi. Teraz można to jakoś próbować rekompensować i dlatego już cieszę się, że spędzę je z rodziną w domu.

Pomaga pan trochę w kuchni?

- Najlepsza w kuchni jest żona, ale ja też się włączam (śmiech). Najlepiej idzie mi krojenie składników do sałatek.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×