Zmiany są potrzebne, aby się rozwijać - rozmowa z Lucyną Wilamowską, zawodniczką Gjovik og Vardal

Przed sezonem Lucyna Wilamowska zdecydowała się na podpisanie kontraktu z drugoligowym norweskim klubem, Gjovik og Vardal. Zawodniczka nie żałuje swojej decyzji.- Uważam, że przez ten rok wiele się nauczyłam, nabrałam większego doświadczenia. Takie zmiany są potrzebne aby się rozwijać - powiedziała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Maciej Brum
Maciej Brum

Maciej Brum: Przed sezonem zdecydowałaś się pójść śladem Izabeli Dudy i zamiast czołowej polskiej drużyny wybrałaś drugoligowy Gjovik og Vardal. Czy przed podjęciem decyzji radziłaś się koleżanek występujących już w tym kraju?

Lucyna Wilamowska: Oczywiście, że tak. Byłam ciekawa wszystkiego. Pytałam Izę i Darię o rzeczy, które były mi całkowicie obce. Dziewczyny zawsze służyły pomocą i radą.

Czy jesteś zadowolona ze swojej decyzji?

- Tak. Uważam, że przez ten rok wiele się nauczyłam, nabrałam większego doświadczenia. Takie zmiany są potrzebne aby się rozwijać. Kształtują i zmieniają zarówno od tej strony sportowej, jak i mentalnej. Musiałam wreszcie dorosnąć.

W tym sezonie zajęłaś wraz z drużyną drugie miejsce, które dało wam awans do norweskiej Postenligaen. Jak oceniasz poziom ligi? Czy możesz ją porównać do polskiej?

- Wydaje mi się, że w Norwegii jest troszeczkę inny styl grania. Gra się szybszą piłkę. Duży nacisk kładzie się na twardą, agresywną obronę. Uważam, że wiele zespołów z drugiej ligi norweskiej doskonale radziłoby sobie w polskiej lidze.

Czy w przyszłym sezonie będziesz nadal występowała w tym zespole?

- Jestem już po wstępnych rozmowach .Zarówno ja, jak i zarząd klubu wyraziliśmy chęć przedłużenia kontraktu. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że raczej zostanę w Gjovik na następny sezon. Jednak dopóki kontrakt nie jest podpisany, wszystko może jeszcze ulec zmianie. Inne propozycje były, ale na dzień dzisiejszy nie biorę ich pod uwagę.

Na pewno śledzisz to co się dzieje w Polsce. Twój były klub rozpadł się w trakcie rozgrywek. Carlos-Astol Jelenia Góra również dopadły kłopoty. Jak oceniasz to co się dzieje w żeńskiej piłce ręcznej?

- Rzeczywiście. Sytuacja w polskiej lidze jest coraz gorsza. Bardzo to martwi, ponieważ wszystko to ma wpływ na poziom polskiej piłki. Tak naprawdę, to jest niewiele zespołów stabilnych finansowo. Rozpadł się Dablex w którym przez wiele lat grałam, z którym w jakiś tam sposób czułam się związana, w którym miałam wiele koleżanek. Szkoda...

Czy w związku z tym rozważasz w ogóle powrót do Polski?

- Oczywiście, że tak. Na pewno wrócę do "mojego" ukochanego Sopotu. Kiedy? Czas pokaże.

Także wokół reprezentacji Polski w której się ostatnio ponownie pojawiłaś, atmosfera nie jest najlepsza. Jak to wygląda z twojej perspektywy?

- Atmosfera w zespole jest dobra. Nie zauważyłam żadnych konfliktów. Wydaje mi się, że wszystkie te plotki na temat kadry są lekko przesadzone. Od pewnego momentu pojawiają się tylko negatywne komentarze na temat reprezentacji. Czasami mam wrażenie, że redaktorzy na siłę doszukują się sensacji i czekają na nasze potknięcie. Myślę, że to nie motywuje do pracy. Jednak musimy odciąć się od tego wszystkiego i robić swoje.

Jak tobie współpracuje się z Krzysztofem Przybylskim?

- Z trenerem Przybylskim współpracuję od niedawna. Jednak już teraz mogę powiedzieć, że pracuje mi się bardzo dobrze.

W eliminacjach do ME przyjdzie zmierzyć wam się z Rosją, Słowacją i Czarnogórą. Jak oceniasz szansę polskiej reprezentacji?

- Rzeczywiście grupa jest silna, ale tak na prawdę nikt nie liczył na słabe zespoły. Ciężką pracą jesteśmy w stanie dużo osiągnąć. Mamy w reprezentacji bardzo dobre zawodniczki. Uważam, że bez kompleksów możemy podejść do tych meczów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×