Artur Wiśniewski: Licencjami na prawo i lewo

Łódź to trzecie w Polsce miasto pod względem liczby mieszkańców - jest ich 750 tysięcy. To ważny ośrodek akademicki (łącznie ponad 25 uczelni państwowych i prywatnych), a także komunikacyjny (Port Lotniczy oddalony od miasta o 6 kilometrów). Łódź to miasto ważne również na mapie sportowej naszego kraju. A przynajmniej ważne było. Powrót Widzewa na szczyty to melodia przyszłości. ŁKS jest dzisiaj w poważnych tarapatach finansowych, ale mimo to pozwala mu się grać w ekstraklasie.

Artur Wiśniewski
Artur Wiśniewski

Długi Łódzkiego Klubu Sportowego sięgają grubych kwot, piłkarze nie otrzymują pensji, a trener podaje się do dymisji, którą później wycofuje. Kwestie własnościowe regulowane są dopiero pod koniec sezonu, bo sytuacja robi się coraz bardziej dramatyczna. Pytanie, czy tak właśnie powinien funkcjonować klub ze sporymi tradycjami i czy w ogóle powinien mieć prawo gry na najwyższym piłkarskim szczeblu, skoro od wewnątrz jest totalnie rozbity?

Pieniędzmi w ŁKS nie śmierdzi. Piłkarze żartują przez łzy, że jadają na stacjach benzynowych, bo nie stać ich na godny posiłek. Kibice w całej Polsce śmieją się, że po treningach zawodnicy trójkami wchodzą do kabiny prysznicowej, by zaoszczędzić trochę wody. Albo że na mecze wyjazdowe wyruszają rowerami.

Przekazanie klubowi pieniędzy Grzegorza Klejmana, który stał się w środę właścicielem niemal połowy akcji piłkarskiej spółki ŁKS, to mniej więcej to samo, co podanie środka przeciwbólowego śmiertelnie chorej osobie. Taki zastrzyk gotówki nie rozwiązuje problemu - co najwyżej go pomniejsza, utrzymuje przy życiu rozpadający się twór, który potrzebuje nowej strategii, wyraźnego wsparcia ze strony akcjonariuszy, a także wielkiej mobilizacji nieźle prosperującego miasta. Gdy z Korony Kielce odchodził zamożny sponsor, władze lokalne długo nie zastanawiały się, co z tym fantem zrobić. Dlaczego nie ma w Łodzi ludzi, którzy wzięliby sprawy w swoje ręce i przywrócili na piedestał ten zasłużony polski klub?

Polski Związek Piłki Nożnej jest instytucją, która nie umie wywierać nacisku na nasze kluby. Od lat zaskakuje nieuzasadnionym rozdawnictwem licencji, a jedynym warunkiem gry na określonym szczeblu jest chyba tylko podgrzewana murawa, kawałek oświetlenia i dobry wynik sportowy. Jeśli nikt odgórnie nie narzuci twardego rygoru, w ekstraklasie będzie mógł grać każdy, kto wygra X meczów, ma 20 zawodników w kadrze i byle jaki stadion. A o jakimkolwiek progresie w ogóle nie będzie mowy.

ŁKS Łódź, Piast Gliwice, Odra Wodzisław czy chociażby Polonia Bytom - wystarczy popatrzeć, gdzie u nas uprawia się piłkę nożną, by zdać sobie sprawę, jaką politykę sprawuje się między Odrą a Bugiem. Lepiej zdaniem PZPN stworzyć 16-zespołową ligę, gdzie 1/3 nie ma gdzie grać, niż np. 12-zespołową, gdzie każda drużyna spełnia jakieś warunki przyzwoitości i gwarantuje jakość na poziomie przynajmniej średnim.

Problemem w Polsce jest to, że zamiast patrzeć na standardy europejskie, szukamy wzorców nie tam, gdzie trzeba, albo wcale ich nie szukamy. A później mamy taką sytuację, jak teraz, że zamiast leczyć przyczyny, leczy się skutki. I mało kogo na serio w piłkarskiej centrali obchodzi, że grający w ekstraklasie ŁKS ledwo wiąże koniec z końcem, a piłkarze urządzają strajki. Albo ktoś wyciągnie pomocną dłoń do tego klubu, albo niech nakaże mu grać tam, gdzie sytuacja finansowa na to pozwala.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×