Chcę grać i podnosić swoje umiejętności - rozmowa z Jakubem Smektałą, napastnikiem Piasta Gliwice

Zasilił szeregi Piasta Gliwice w zimowej przerwie, ale to on jest tym zawodnikiem, który w mijającym sezonie ekstraklasy zdobył dla beniaminka najwięcej bramek. Jakub Smektała ma na swoim koncie trzy trafienia. Młody napastnik pokazał się tej wiosny z bardzo dobrej strony i wielu łączy go z silniejszymi zespołami ligi polskiej. On sam nie myśli jednak o transferze. - Jestem w Piaście, jest mi tutaj dobrze i co najważniejsze gram - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Agnieszka Kiołbasa
Agnieszka Kiołbasa

Agnieszka Kiołbasa: Cel osiągnięty. Po zwycięstwie nad Odrą Wodzisław zapewniliście sobie utrzymanie w ekstraklasie. Nastroje nie mogą być inne, jak tylko dobre.

Jakub Smektała: Oczywiście. Cieszymy się z tego, że zostajemy w ekstraklasie. Z takim założeniem jechaliśmy do Wodzisławia. Chcieliśmy tam wygrać i wywieźliśmy stamtąd bardzo cenne trzy punkty. Mamy powody do zadowolenia. Przed nami ostatni mecz, walczymy dalej o jak najwyższe miejsce w tabeli.

W ostatniej kolejce podejmiecie broniącą się przed spadkiem Lechię Gdańsk. Teoretycznie to starcie nie będzie miało dla was większego znaczenia. Zagracie na maksimum czy potraktujecie ten mecz ulgowo?

- Zagramy o trzy punkty. Będziemy chcieli wygrać to spotkanie. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Utrzymanie mamy, spokojnie podejdziemy do tego meczu, ale na pewno go nie odpuścimy.

Ta walka o utrzymanie kosztowała was sporo sił. Było kilka takich momentów, w których znaleźliście się na zakręcie; chociażby po tych pięciu ligowych porażkach z rzędu w rundzie jesiennej. Wy jednak nawet po tak czarnej serii potrafiliście się podnieść...

- W tamtej rundzie było ciężko. W tej zdobyliśmy osiemnaście punktów, jesienią było ich piętnaście. Teraz przed nami jeszcze jedno spotkanie do rozegrania. Będziemy chcieli się pokusić o zwycięstwo. Potrafimy grać w piłkę. Pokazaliśmy to w starciach z Lechem, Legią, Wisłą. Nic tylko się z tego cieszyć. Zimą zmienił się trener. Stworzył z nas drużynę i zaczęliśmy wygrywać.

Najtrudniej było chyba po tej wiosennej porażce z Cracovią. Spadliście na ostatnie miejsce w tabeli, a polscy eksperci spuścili was do pierwszej ligi...

- Chyba od początku nas skreślono. Wielu twierdziło, że Piast nie ma szans na utrzymanie. My jednak wbrew temu wszystkiemu pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę i pozostaliśmy w tej ekstraklasie. W następnym sezonie będziemy chcieli powalczyć o środek tabeli, a może i o wyższe lokaty.

Czy były takie momenty, w których sami zaczynaliście wątpić w możliwość utrzymania ekstraklasy dla Gliwic?

- Nie. Ani na moment nie zwątpiliśmy. Nawet w trudnych chwilach się nie poddawaliśmy. Chcieliśmy wygrywać. Cały czas wierzyliśmy w to, że możemy się utrzymać i cel osiągnęliśmy.

Co uznałbyś za moment przełomowy w waszych poczynaniach?

- Moim zdaniem naszą siłą była konsekwentna gra w każdym meczu. Nawet w trudnych momentach potrafiliśmy się podnieść, zremisować spotkanie albo go wygrać. W meczach z Lechem, Legią zabrakło nam trochę szczęścia. Szkoda, bo mogliśmy tych punktów mieć więcej. Trzeba się jednak cieszyć z tego, co jest. Punkty, których nam brakowało do utrzymania, zdobyliśmy w Wodzisławiu. Cieszymy się, że zostajemy w tej ekstraklasie.

Osobiście, który mecz wspominasz najmilej?

- Na pewno ten z Cracovią, w którym dostałem szansę debiutu w ekstraklasie. W mojej pamięci utkwiło także spotkanie z Lechem, bo to klub z Wielkopolski, a ja właśnie stamtąd pochodzę. Zdobyłem bramkę w tamtym meczu, swoją pierwszą w najwyższej klasie rozgrywkowej. Szkoda, że przegraliśmy to starcie, bo mogliśmy go nawet wygrać.

Straty punktów, w którym spotkaniu żałujesz najbardziej?

- Na pewno w meczu z Lechem. Jak już powiedziałem, mogliśmy się w nim pokusić nawet o zwycięstwo. Rywale decydującą bramkę zdobyli w 93 minucie, a my wcześniej mieliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji. Ja się źle zachowałem w pewnych momentach. Wiem, że popełniłem błąd przy jednej akcji, ale trzeba wyciągać z tego wnioski i uczyć się na własnych błędach.

W ostatnim czasie bardzo się rozwinąłeś. Z meczu na mecz grasz coraz pewniej. Zespół Piasta ma z ciebie sporo pożytku...

- Przychodząc tutaj chciałem jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki. Chciałem dać jak najwięcej drużynie Piasta i wierzę, że dobrze się wywiązuję ze swoich zadań. Pokazuję się trenerowi, szkoleniowiec daje mi szanse. Mam nadzieję, że je wykorzystuję i nadal będę je otrzymywał. Staram się odwdzięczać za wszystko bramkami.

Może dziwnie to zabrzmi, ale na dobre wyszła ci kontuzja Marcina Bojarskiego. Od tamtego czasu regularnie grasz w pierwszym składzie. Co więcej, udowadniasz, że to miejsce w pierwszej jedenastce jak najbardziej ci się należy...

- Spokojnie czekałem na swoją szansę. Grał Marcin. Szkoda, że doznał kontuzji, bo jest bardzo potrzebny drużynie. Ja z jednej strony mogłem się cieszyć, bo zacząłem występować w pierwszym składzie, ale ja mu nie życzę źle. Obaj gramy w piłkę. To tak samo praca dla mnie, jak dla niego. W taki sposób zarabiamy na chleb. Szkoda, że Marcin nabawił się tego urazu. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.

Ten sezon możesz uznać za udany. Trafiłeś do Piasta zimą i zdobyłeś trzy bramki w ekstraklasie. Żaden z kolegów nie ma ich więcej na koncie...

- Cieszę się z tego bardzo. Kiedy jednak przychodziłem do Piasta z Jaroty, to zakładałem sobie, że jeżeli trener będzie mi dawał szanse, będę chciał strzelić w tej ekstraklasie pięć bramek. Brakuje mi jeszcze dwóch. Może się teraz o nie pokuszę. Może będę miał jakieś sytuacje w meczu z Lechią, wykorzystam je i swój cel osiągnę. Zadebiutowałem w ekstraklasie, teraz chciałbym zakończyć sezon z pięcioma bramkami na koncie. Do tego dążę.

Która ze zdobytych bramek ma dla ciebie największe znaczenie?

- Na pewno ta strzelona Lechowi, bo jak już powiedziałem, to drużyna z mojej rodzinnej Wielkopolski. Myślę, że pokazałem się w tym spotkaniu i trochę mnie zapamiętali. Szkoda tylko, że nie po wygranym, a po przegranym meczu.

A najładniejsza? Chyba ta ostatnia z Wodzisławia...

- Dokładnie. Cóż mogę powiedzieć (śmiech). Piłka dobrze mi siadła. Oddałem strzał życia i chyba już takiej bramki nie zdobędę. Cieszę się, że to trafienie pomogło nam w osiągnięciu celu, jakim jest utrzymanie.

Masz za sobą naprawdę udaną rundę. Daje się słyszeć głosy, że po sezonie mogą się po ciebie zgłosić silniejsze kluby ekstraklasy. Jak ty zapatrujesz się na swoją przyszłość?

- Ja się nad tym teraz nie zastanawiam. Moje wypożyczenie obowiązuje do końca czerwca. Piast będzie mógł mnie wykupić. Na pewno chciałbym zostać w Gliwicach. Różnie to bywa. Gdybym poszedł do silniejszej drużyny, to mógłbym siedzieć na ławce, a tutaj jak na razie mogę liczyć na regularne występy. Ja chcę grać i podnosić swoje umiejętności, a nie grzać ławę i nic z tego nie mieć. Nie myślę o transferze. Jestem w Piaście, jest mi tutaj dobrze i najważniejsze, że gram.

Na pewno jest drużyna, w której kiedyś chciałbyś zagrać. Zdradzisz jej nazwę?

- Myślę, że sama możesz sobie odpowiedzieć na to pytanie (śmiech).

Lech Poznań?

- Dokładnie. Zespół z Wielkopolski. Od małego kibicowałem tej drużynie i zawsze tak będzie. Z domu mam 70 km do Poznania i takie było moje ciche marzenie, żeby trafić do tego Lecha. Może kiedyś... Teraz jestem w Piaście i bardzo się z tego cieszę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×