Maciej Grześkowiak dla SportoweFakty.pl: Nie poszukujemy następcy Leszka Tillingera

W ostatnich dniach natychmiastowej dymisji prezesa Leszka Tillingera żądali kibice zrzeszeni w Polonia Bydgoszcz Net Fans. Taką decyzję moż jednak podjąć jedynie zgromadzenie akcjonariuszy, wśród których najważniejszy głos należy do Urzędu Miasta.

Adrian Dudkiewicz
Adrian Dudkiewicz

Od kilku dni na naszych łamach informujemy o nerwowej atmosferze w bydgoskim klubie. Po sromotnej porażce w Gdańsku do dyspozycji zarządu oddał się nawet trener Zenon Plech. Niezadowoleni z sytuacji w Polonii są też kibice skupieni w Polonia Bydgoszcz Net Fans. Sympatycy zrzeszeni w fan clubie wystosowali ostatnio dwa listy otwarte, w których domagali się ustąpienia z pełnionej funkcji prezesa klubu Leszka Tillingera.

Tymczasem szefa spółki odwołać może również na przykład zgromadzenie akcjonariuszy. A tutaj decydujący głos należy do Urzędu Miasta. W styczniu prezydent Konstanty Dombrowicz wraz ze swoimi współpracownikami zdecydował się przejąć większość akcji bydgoskiego klubu. Dlatego o zdanie na temat całej sytuacji poprosiliśmy wiceprezydenta miasta Macieja Grześkowiaka. - Nie widzę w tym żadnego problemu. Przez moje ostatnie dwa lata działalności w Ratuszu przeżyłem podobnie sytuacje, w których niewielkie grupki niezadowolonych kibiców krytykowały wielu klubowych działaczy. Podobne zdarzenia mieliśmy na przykład rok temu w Centrostalu i Delekcie. To właśnie dzięki działalności prezesa Leszka Tillingera Polonia sześć miesięcy temu powróciła w szeregi najlepszych drużyn w kraju. Teraz również wierzę w to, że drużyna nie tylko utrzyma się w lidze, ale powalczy o coś więcej - przekonuje Grześkowiak w rozmowie ze SportoweFakty.pl

- Obecnie ta ekipa potrzebuje mocnego wsparcia. Zgadzam się tutaj ze słowami redaktora Borakiewicza, czyli wejdźmy na pokład i wiosłujmy do przodu. Nie jest to także najlepszy czas na jakieś spory, kłótnie i podjazdowe wojny. Jeśliby do takiego czegoś jednak doszło, to najlepiej niech stanie się to po zakończeniu sezonu. Zresztą klubowych władz nie ma na razie z czego rozliczyć. Dwa lub trzy przegrane spotkania to nie jest jeszcze żaden dramat. Czeka nas jeszcze runda rewanżowa, gdzie można zdobyć wiele punktów - twierdzi dalej Grześkowiak. Redakcji SportoweFakty.pl udało się jednak dowiedzieć, że Urząd Miasta szuka już jednak następcy Leszka Tillingera. Jednym z nich miałby być znany w żużlowym środowisku Janusz Borzeszkowski, który w przeszłości pomagał między innymi Piotrowi Protasiewiczowi oraz Krystianowi Klesze. Co na to Maciej Grześkowiak? - Od dwóch lat odpowiadam za sport zawodowy w mieście. Mogę z tego miejsca zapewnić, że nikogo nowego na to stanowisko nie poszukujemy - dodaje Grześkowiak.

Również sam Janusz Borzeszkowski zaprzecza temu, aby kontaktowali się z nim przedstawiciele władz miasta. - Takiego tematu i propozycji w ogóle nie było. Ja też sam nie jestem zainteresowany objęciem funkcji prezesa klubu - informuje Borzeszkowski.

W najbliższym czasie znaczących zmian w klubie nie należy się zatem spodziewać. Urzędnicy czekają na ostatecznie rozstrzygnięcia w lidze, a do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze sporo czasu. Może jednak tak się zdarzyć, że jesień nad Brdą będzie bardzo gorąca. - Musimy najpierw zaczekać na końcowy wynik. Wówczas będzie można się zastanowić nad ewentualnymi zmianami lub specjalnymi nagrodami. Zachęcam wszystkich sympatyków drużyny, aby wspólnie dopingowali zespół, a nie go ciągle tylko krytykowali - kończy Grześkowiak.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×