Krzysztof Straszak: Mit Nadala umiera, czyli sportowe cuda

Polacy pamiętają niesławne "niedziele cudów" w piłkarskiej ekstraklasie, głęboko już zakorzenione w wyobraźni kibica. W świecie prawdziwego sportu gigantyczne niespodzianki są zwykle głośniej komentowane niż wielkie zwycięstwa.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Jak taki Söderling, 24-latek z Tibro, 25. na liście ATP, mógł przypuszczać, że większy sukces od marginalizowanego drużynowego mistrzostwa świata osiągnie w Roland Garros, pokonując człowieka, który od czterech lat wygrał tam wszystkie mecze.

Nadal erudytą nie jest. Nie znamy stanu psychicznego chłopaka z Majorki, króla paryskiej mączki obalonego na "jego" ziemi. Co myśli teraz ktoś, kto wygrywa 31 kolejnych meczów w Roland Garros, w Melbourne doprowadza do płaczu Federera, wieloletniego dominatora światowych kortów, a sam bezapelacyjnie lideruje światowemu rankingowi?

Tenisista też człowiek

Może powiedzieć coś o takim doświadczeniu chociażby Steffi Graff, której w ośmiu kolejnych tytułach w Wimbledonie przeszkodziła najpewniej tylko jedna wpadka: w 1994 roku w pierwszej rundzie z Lori McNeil.

Albo Amerykanin Jack Kramer, który w najlepszym sezonie swojej kariery odpadł w Londynie również w pierwszej rundzie. Był to jeden z dwóch jego przegranych meczów w 1946 roku!

Tenis dostarcza nam więcej zaskakujących wyników. Bo kto pamięta dziś Ivę Majoli, międzynarodową mistrzynię Francji sprzed dwunastu lat? W tym roku w Paryżu tak jak zdecydowanej faworytki wśród kobiet nie było, tak turnieju męskiego nie mógł nie wygrać Nadal.

Jesteśmy przekonani, że wyczyn Söderlinga można umieścić w czołówce największych sportowych niespodzianek w historii. Przez cztery lata nikt nie zmusił Nadala, nawet liderujący wtedy i dominujący na innych niż ziemne nawierzchniach Federer, do grania piątego seta.

Jak upadek Tysona

Wyczyn maluczkiego w starciu z wielkim, bogatym, sławnym zawsze przechodzi do dziejów heroizmu, nadając tej pięknej dziedzinie życia jaką jest sport, kolorytu i elementu epickości.

Tak było w 1950 roku na piłkarskich mistrzostwach świata w Brazylii, kiedy Amerykanie, "piłkarscy dyletanci" pokonali dumnych Anglików, a potem 200-tysięczna Maracanã płakała nad porażką swoich ulubieńców w decydującym meczu.

Gdy jesteśmy przy mundialach, trzeba przywołać triumf Korei Północnej nad Włochami w 1966 roku. Największą sensacją mistrzostw Europy była wygrana Greków w 2004 roku.

Nigdy nie byliśmy zwolennikami pochopnego posądzania o korupcję w sporcie, choć wiele przypadków w boksie było więcej niż ewidentnych. Jakkolwiek, księgi tej dyscypliny zapisały takie rezultaty jak porażka Floyda Pattersona z Ingemarem Johanssonem w 1959 roku i, szczególnie bolesna, Mike'a Tysona z Busterem Douglasem w 1990 roku.

Gdy w koszykarskim finale igrzysk olimpijskich w Monachium Związek Sowiecki pokonał amerykański Dream Team, za Oceanem zapanowała żałoba. Zwycięstwo nad "imperialistycznym Zachodem" to było prawie jak wygrana Wielka Wojna Ojczyźniana.

W tenisie wypada nam chyba cofnąć się do czasów Björna Borga, by wyszukać poprzedni przypadek tak pewnego faworyta do końcowego zwycięstwa na kortach Roland Garros. Mimo wszystko jesteśmy spokojny o to, że Nadal może nawet wyprzedzi legendarnego Szweda na liście triumfatorów. W wieku 22 lat ma już cztery zwycięstwa, a Borg miał ich w analogicznym okresie trzy. Skończył na sześciu...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×