Może być tylko jeden: Los Angeles Lakers

Zespół prowadzony przez Phila Jacksona cały czas ma w pamięci poprzedni sezon i porażkę w NBA Finals z Boston Celtics. Rok od tych wydarzeń Lakers ponownie są w Finałach, ale teraz ich rywalami są Orlando Magic. Kto wygra rywalizację? Jeszcze przed jej rozpoczęciem większość typuje "Jeziorowców".

Łukasz Brylski
Łukasz Brylski

Faworytami są koszykarze z Los Angeles, pomimo tego, że dwukrotnie w sezonie zasadniczym przegrywali z Dwightem Howardem i spółką. Mecze miały miejsce 20 grudnia 2008 w Orlando (103-106) i 16 stycznia 2009 w Kalifornii (103-109). Co się zmieniło od tamtych wydarzeń? Magic stracili Jameera Nelsona, który oprócz wspomnianego wyżej Howarda stanowił o sile napędowej Magic. Wracając jednak do rywalizacji finałowej, to paradoksalnie w trudniejszej sytuacji są podopieczni Jacksona. Dlaczego?

Lakers muszą zdobyć kolejne Mistrzostwo, a dla ekipy z Florydy gra w Finale jest ogromnym zaskoczeniem. Wszyscy przed sezonem widzieli tam Boston Celtics, lub Cleveland Cavaliers. Obydwa zespoły przegrywały właśnie z Magic, którzy mają chrapkę na kolejną sensację i odprawienie z kwitkiem Lakers.

Team z Miasta Aniołów nie miał łatwej i spokojnej przeprawy w poprzednich rundach, pomimo tego, iż rywale wydawali się być teoretycznie słabsi. Na samym początku bez większych problemów uporali się z Utah Jazz. Z takim samym przeświadczeniem stawali do rywalizacji z Houston Rockets, którzy grali bez Tracy'ego McGrady'ego i Yao Minga (stracili go przed czwartym meczem). Teksańczycy, którzy przebrnęli przez pierwszą rundę postawili twarde warunki i Lakers prowadzeni przez Kobe Bryanta po siedmiomeczowej batalii awansowali do Finału Konferencji Zachodniej.

Tam czekali już nich nie San Antonio Spurs, nie Dallas Mavericks, a grający rewelacyjnie Denver Nuggets. Carmelo Anthony wsparty Chauncey'em Billupsem dobrze razem współpracowali i miało to przełożenie na wyniki. Już pierwsze spotkanie zapowiadało, że Lakers będą musieli się nieźle napocić, aby przejść dalej. Po czterech pojedynkach był remis po 2. Kluczem do przejścia Denver było Game 5. Po trzech kwartach był remis i dopiero w ostatniej kwarcie rozstrzygnęły się losy meczu. Świetnie grał Kobe Bryant, który nie tylko zdobył 22 punkty, ale miał także 8 asyst. "Czarna Mamba" wyciągnęła wnioski z tego, że defensywa rywali się koncentruje na nim. Lider z LA oddawał piłkę koledze, kiedy ten był niepilnowany, dzięki czemu "Jeziorowcy" zdobywali łatwe punkty. Porażka w Kalifornii rozbiła mentalnie Nuggets. Zespół George Karla chciał się zrewanżować w kolejnej odsłonie serii. Lakers od samego początku zdominowali jego drużynę. Ponownie brylował Bryant (35pkt, 10as) i sprawa awansu została przypieczętowana okazałym zwycięstwem (119-92 - przyp. aut.). Nadszedł czas na Finał...

W Kalifornii na ustach wszystkich nie jest ani Bryant czy chociażby Pau Gasol. Uwaga kibiców skupia się na Andrew Bynumie. To właśnie on ma zatrzymać główną ofensywną siłę (nie licząc rzutów za trzy punkty) Magic, czyli Dwighta Howarda. Patrząc na dyspozycje obydwu Panów, to zadanie wydaje się trudne, ale nie niemożliwe. Środkowy Lakers nie spisuje się na miarę oczekiwań, to też walka z Supermanem z Orlando może mu pomóc poprawić swoją reputację. Bynum do pomocy dostanie Pau Gasola, którego zadaniem będzie wyłączenie z gry Rasharda Lewisa. A pod koszami Magic mają jeszcze Marcina Gortata. Środkowi z Los Angeles będą musieli się sporo napocić, aby zdominować strefę podkoszową. Oprócz umiejętności sportowych mają więcej doświadczenia, które może okazać się pomocne.

"Jeziorowcy" z pewnością ciężar zdobywania punktów oprą na Bryantcie. W każdym meczu notuje on ich blisko 27. Oprócz tego angażuje się w zbiórki i sporo podaje. 4,9 asysty czyni go najlepszym w zespole w tym elemencie. Jednak "Czarna Mamba" sama nie będzie w stanie wygrać rywalizacji. Sporą niewiadomą jest dyspozycja rozgrywających z LA. Derek Fisher jest powszechnie krytykowany za swoją grę. Shannon Brown zanotował progres, ale nie wydaje się być on zawodnikiem, który w kluczowych momentach podejmować będzie same trafne decyzje.

Obrona drużyny prowadzonej przez popularnego Jaxa nie powinna się skupiać jedynie na Howardzie. Magic świetnie grają na dystansie (38 procent). Zneutralizowanie wszystkich atutów rywali będzie niezwykle trudne. Chociażby dlatego, że podwajanie Supermana otworzy pozycje dla snajperów z dystansu (np. Hedo Turkoglu). Podobnie będzie w przypadku zamknięcia obwodu. Wówczas Howard urwie się obronie i z impetem zapakuje do kosza. Jackson z pewnością wymyśli coś, co przyniesie powodzenie jego drużynie i Lakers będą mogli świętować 15 tytuł.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×