Udany powrót do ekstraklasy Śląska Wrocław

Początek sezonu w wykonaniu Śląska Wrocław nie był rewelacyjny. Drużyna rozkręcała się jednak z każdym kolejnym meczem. Był taki moment, ze wrocławianie mogli walczyć o udział w europejskich pucharach. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza ponieśli kilka niespodziewanych porażek, zanotowali także parę spektakularnych zwycięstw. We Wrocławiu zakończony sezon mogą uznać za udany.

Artur Długosz
Artur Długosz

Trudny start beniaminka

Wrocławianie nie najlepiej zaczęli rozgrywki. Wszyscy spodziewali się zwycięstw na samym początku. Mieli je gwarantować nowi zawodnicy tacy jak Piotr Celeban, Sebastian Mila czy Vuk Sotirović. W pierwszej kolejce piłkarze Ryszarda Tarasiewicza zremisowali jednak z Lechią Gdańsk. Gospodarze prowadzili, lecz Sotirović nie wykorzystał rzutu karnego, Lechiści wyprowadzili kontrę i zdobyli gola. Ostatecznie pojedynek zakończył się wynikiem 1:1.

Kolejny mecz znów przyniósł podział punktów. Tym razem jednak w pojedynku wyjazdowym. Gracze ze stolicy Dolnego Śląska zremisowali, także 1:1, w Bytomiu z miejscową Polonią. Po dwóch remisach zaczęto mówić, że Śląsk może nie będzie tak mocny jak zapowiadano.

Wysoka wygrana i porażka

Dwie następne kolejki to huśtawka nastrojów. Najpierw pewne zwycięstwo z Odrą Wodzisław Śląski - aż 4:0. Dwa gole w tym meczu zdobył Janusz Gancarczyk, który jednak dopiero w następnych potyczkach pokazał znakomitą formę. Po tym sukcesie wrocławianie jechali do Warszawy na konfrontację z miejscową Polonią. Przebąkiwano o dobrym wyniku, jednak Czarne Koszule dały Śląskowi lekcję futbolu. Zawodnicy Polonii po trzech asystach Jarosława Laty do Filipa Ivanovskiego pokonali zespół z Wrocławia 3:0.

Po porażce w Warszawie nadszedł czas na zwycięstwo z PGE GKS-em Bełchatów. Trzy punkty zawodnicy Tarasiewicza wywalczyli w dramatycznych okolicznościach, bo zwycięską bramkę Tomasz Szewczuk zdobył w ostatnich sekundach gry. Po ciężkim boju piłkarze Śląska jechali do Zabrza na mecz z Górnikiem, w którym na ławce trenerskiej debiutował Henryk Kasperczak. Śląsk ten pojedynek wygrał i tym samym zespół WKS-u popsuł humor doświadczonemu szkoleniowcowi.

Kolejna seria remisów

Piłkarze Śląska w tym sezonie zremisowali wiele spotkań. To właśnie te podziały punktów zaważyły w głównej mierze na tym, że gracze WKS-u nie zagrają w europejskich pucharach. Po sukcesie w Zabrzu Śląsk kolejno zremisował u siebie z Cracovią Kraków i na wyjeździe z Jagiellonią Białystok ratując jedno oczko w samej końcówce potyczki. Potem, co prawda przyszło zwycięstwo nad odwiecznym rywalem - Arką Gdynia, lecz później znów jednak kolejny podział punktów - tym razem w Poznaniu z miejscowym Lechem. Ten wynik można jednak uznać za sukces, gdyż do tych zawodów wrocławianie przystąpili zdziesiątkowani epidemią grypy. Gdy wydawało się, że w następnej potyczce zawodnicy Śląska zdobędą trzy punkty - to ci... zremisowali. Na wyjeździe z ŁKS-em Łódź.

Padła twierdza Wrocław

Zła passa trwała dalej. Po podziale punktów z ŁKS-em do Wrocławia zawitał Piast Gliwice - wówczas jedna z najsłabszych ekip w lidze. Wszyscy byli już niemal pewni pełnej puli, a tymczasem we Wrocławiu kibice byli świadkami sensacji. Słaby Piast jako pierwsza drużyna w lidze pokonał Śląsk na jego terenie i tym samym zdobył twierdzę Wrocław.

Podopieczni Tarasiewicza przełamali się w następnej kolejce, gdzie w Chorzowie pokonali miejscowy Ruch. Była to druga wyjazdowa wygrana ekipy z Dolnego Śląska. Po tym spotkaniu wrocławianie jechali do Warszawy z myślą wywalczenia korzystnego rezultatu z Legią. Piłkarze Jana Urbana rozgromili jednak Śląsk 4:0. Wrocławianie po meczu zgodnie twierdzili, że zagrali jeden z najlepszych pojedynków w ekstraklasie, wynik mówił jednak co innego.

Końcówka jak marzenie

Ostatnie spotkania przed przerwą zimową gracze Śląska mieli kapitalne. Na skutek zwycięstw w trzech meczach piłkarze z Oporowskiej mocno awansowali w tabeli. Dawało to nadzieje na lepszą wiosnę. Wrocławianie kolejno pokonali Wisłę Kraków, ŁKS Łódź i Ruch Chorzów. Zawodnicy Śląska w dobrych nastrojach żegnali się więc ze swoimi fanami. - Trzeba się cieszyć z tego co jest, ale nie ma co popadać w samozachwyt. W tej chwili cieszymy się z tego, że mamy te trzydzieści punktów. Czekają teraz na nas zasłużone urlopy. Od stycznia zaczynamy przygotowania, aby na wiosnę było podobnie jak teraz - wyjaśniał po tym spotkaniu Antoni Łukasiewicz.

Znów słaby początek

Pierwszy mecz wiosną wrocławianie rozgrywali w Gdańsku z miejscową Lechią. Mimo zdecydowanej przewagi gracze WKS-u tylko zremisowali. Bohaterem potyczki był Jarosław Fojut, który w swoim pierwszym meczu w polskiej ekstraklasie zdobył bramkę i był najlepszym zawodnikiem pojedynku. Szkoda, że każdych kolejnych zawodach na wiosnę Fojut grał coraz słabiej. Antybohaterem zmagań z Lechią był Przemysław Łudziński, który mimo wielu okazji nie potrafił skierować piłki do siatki.

W kolejnej grze wrocławianie gładko i bez problemów pokonali 3:0 Polonię Bytom. Cały czas były nadzieję na walkę o europejskie puchary. Te marzenia trzeba było jednak odłożyć na następny sezon po trzech kolejnych potyczkach. Beniaminek ekstraklasy najpierw zremisował w Wodzisławiu Śląsku z miejscową Odrą. Remis i tak jest sukcesem, bo w końcówce meczu gospodarze wykonywali rzut karny. Pewna interwencja Wojciecha Kaczmarka po strzale Jana Wosia uratowała Śląsk. W następnej konfrontacji, której stawką było przysłowiowe sześć punktów Śląsk poległ na własnym stadionie z Polonią Warszawa. - Wydaje się, że było to spotkanie decydujące. Po nim straciliśmy szanse na udział w europejskich pucharach - stwierdził Sebastian Mila. Kolejny mecz tylko to potwierdził. W Bełchatowie Śląsk uległ PGE GKS i pogrzebał szanse na pokazanie się w Europie.

Także kolejna gra znów wrocławianom nie wyszła. Z zamykającym tabelę Górnikiem Zabrze wszyscy oczekiwali zwycięstwa - skończyło się tylko na remisie 1:1. Podobnie było i w następnej kolejce - tym razem 1:1 w Krakowie z tamtejszą Cracovią.

W końcu trzy punkty

Piłkarze Śląska Wrocław wygrali dopiero 25 kwietnia 2009 roku. Na własnym boisku pokonali Jagiellonię Białystok. Potem przyszedł czas na dziwny remis w Gdyni z Arką. Śląsk Prowadził już 3:1, by w końcówce stracić dwa gole. - To był dziwny mecz. Graliśmy dobre spotkanie i na końcu zremisowaliśmy, a spokojnie mogliśmy wygrać i to nawet nie dwiema czy trzema bramkami, lecz znacznie wyżej. Być może ten punkt dał Arce szansę na utrzymanie - komentował Sebastian Dudek. Dwukrotnie fatalnie zachował się Jarosław Fojut, który w tych zmaganiach odniósł kontuzję i na zielonej murawie w tym sezonie już nie pojawił.

Na sam koniec rozgrywek zawodnikom Śląska przyszło mierzyć się z czołową trójką w ekstraklasie oraz Piastem Gliwice, który wcześniej trzykrotnie okazał się lepszy od zawodników Tarasiewicza.. Z Lechem Poznań u siebie Śląsk przegrał 2:0. - To był chyba nasz najsłabszy mecz w rundzie wiosennej - powiedział Mila. Później wrocławianie dość niespodziewanie pokonali w Gliwicach walczący o utrzymanie Piast. W przedostatniej kolejce Śląsk zremisował u siebie z Legią Warszawa, a na sam koniec poległ w Krakowie z Wisłą, która dzięki temu zwycięstwu zapewniła sobie tytuł mistrzów Polski.

Puchar Ekstraklasy

W Remes Pucharze Polski się nie udało, więc wrocławianie postanowili na serio potraktować rozgrywki o Puchar Ekstraklasy. Niedoceniane przez wszystkich trofeum ostatecznie wpadło w ręce ekipy ze stolicy Dolnego Śląska. W fazie grupowej tych rozgrywek piłkarzom Ryszarda Tarasiewicza przytrafiały się różne rezultaty - raz lepsze, raz gorsze. Ostatecznie jednak zawodnicy z Wrocławia wyszli z grupy na drugim miejscu. W ćwierćfinale Śląsk okazał się lepszy od Ruchu Chorzów. Chorzowianie w pierwszym meczu zostali ukarani walkowerem za nieprzepisową ilość zmian, w drugim Śląsk, już na boisku, wygrał 1:0. W półfinale piłkarze WKS-u okazali się bezapelacyjnie lepsi od Arki Gdynia. Finał rozgrywek został rozegrany w Wodzisławiu Śląskim. Rywalem Śląska była miejscowa Odra. Po dobrym i ciekawym widowisku padł wynik 1:0 dla Śląska, a bramkę zdobył Krzysztof Ulatowski. Było to 50. trafienie tego zawodnika dla drużyny z Wrocławia. - Bardzo chcieliśmy wywalczyć jakieś trofeum, ponieważ za szybko odpadliśmy z Remes Pucharu Polski. Zostały nam tylko rozgrywki ligowe i właśnie Puchar Ekstraklasy. Chcieliśmy więc, aby to trofeum trafiło w nasze ręce - mówił po meczu Tadeusz Socha.

Jedni do reprezentacji, drudzy do... prokuratury

Niektórzy z zawodników Śląska ten sezon zaliczą do bardzo udanych, inni wręcz przeciwnie. Piłkarze Śląska w aktualnym sezonie byli powoływani do reprezentacji Polski w różnych kategoriach wiekowych. Występy z orzełkiem na piersi zaliczyli Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Antoni Łukasiewicz i Janusz Gancarczyk. W młodzieżowej kadrze szansę dostali Tadeusz Socha i Kamil Biliński. Ten ostatni został najlepszym strzelcem i piłkarzem Młodej Ekstraklasy. Niedawno Śląsk podpisał z nim nowy, pięcioletni kontrakt. Jedni piłkarze trafiali do reprezentacji Polski, drudzy za grzechy z wcześniejszych drużyn do prokuratury. Z takimi klub z Wrocławia od razu rozwiązywał kontrakty, za co należy się jemu pochwała. W mało sportowych okolicznościach ze Śląskiem pożegnali się Zbigniew Wójcik i Jacek Banaszyński.

Co dalej?

Teraz władzę w Śląsku przejmie ekipa nowego większościowego udziałowca - Zygmunta Solorza-Żaka. Co to oznacza dla Śląska? Właściwie nie wiadomo. Możliwe, że nowe władze od razu będą chciały budować silną drużynę, możliwe że stanie się dopiero później. - Beniaminkom w kolejnym sezonie gra się zazwyczaj trudniej - mówił niedawno Jan Urban, trener Legii Warszawa. Czy te słowa okażą się prawdą? Obecnie jednak piłkarze myślą o urlopach i wypoczynku, na który w pełni zasłużyli. Śląsk w ekstraklasie spisał się bardzo dzielnie. Szósta lokata zajęta przez beniaminka na pewno jest sporym zaskoczeniem. W przyszłym sezonie wrocławianie na pewno będą walczyć o wyższe cele. Ten można uznać za bardzo udany.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×