Chyba skończę karierę sportową - rozmowa z Martą Hałęzą, koszykarką PTK Pabianice, II Wicemiss Basketu 2008

Chałka to słodkie, puszyste drożdżowe pieczywo pszenne w postaci zaplecionego warkocza. Ta pleciona bułka to wywodząca się z kultury żydowskiej challah - miała symbolizować sznurek ze święta Purim. Co wspólnego z tym wszystkim ma nasza bohaterka - Marta Hałęza? Odpowiedź wbrew pozorom jest nader prosta: Marta już w dzieciństwie miała pseudonim "Chałka" i tak już zostało, poza tym nasza "Chałka" jest równie słodka jak to pieczywo, czasami nosi warkocze i mieszka w Pabianicach, które jak wiadomo nazywane są miastem trzech nacji: polskiej, niemieckiej i właśnie żydowskiej.

Tomasz Wiliński
Tomasz Wiliński

Jaka jest Marta Hałęza? Marta jest kapryśna, humorzasta, niedostępna, jest też uzdolniona, ambitna, uparta i konsekwentna. Sama siebie nazywa "chłodną sztuką". Ja od siebie mogę dodać, że ma pomysł na siebie, wie czego chce i wie jak to zdobyć…

Próbowałem wielokrotnie przeprowadzić ten wywiad, wielokrotnie odmawiała twierdząc, że nie chce rozgłosu, że nie wie jaki jest mój cel, co jej da ten wywiad, dlaczego tak mi zależy na tym, żeby przeprowadzić wywiad właśnie z nią. Ostatecznie zgodziła się na rozmowę, ale zastrzegła, że przed opublikowaniem czegokolwiek na jej temat ona koniecznie musi to zobaczyć i zaakceptować… stwierdziła, że na klasyczny wywiad nie może się zgodzić również z uwagi na to, że jak widzi znak zapytania na końcu zdania, to wrodzona "gadatliwość" nie powoli jej na krótkie i zwięzłe wypowiedzi, że ten słowotok płynący z jej ust uniemożliwia udzielanie wywiadów. Przyznaję, że ona naprawdę lubi mówić; mówi dużo, płynnie, interesująco i nie lubi jak się jej przerywa. Jest przy tym kokietką, wie jak uwodzić - ale cały czas nad tym panuje i robi to z premedytacją.

Nasza rozmowa trwała kilka godzin, nie jestem jednak w stanie powiedzieć ile, albowiem czas spędzony na rozmowie z nią upłynął w mgnieniu oka.

Marta Hałęza, koszykarka z Pabianic to dwudziestojednoletnia piękna dziewczyna o błękitnych oczach okrzyknięta już w 2003 roku wielkim talentem koszykówki kobiet. W tym też roku zadebiutowała na parkietach zawodowej koszykówki, a miała wtedy raptem 15 lat. Jednak jej gra, waleczność i umiejętność zdobywania trójek została natychmiast dostrzeżona przez władze jej klubu, od tego czasu wielokrotnie występowała w barwach Pabianic, dzielnie walczyła o każdy punkt dla swojej drużyny, o każdy centymetr parkietu. Koszykówce oddała setki litrów potu, swoje serce i zaangażowanie. W roku 2008 przez kibiców została uznana II Wicemiss Basketu, a jej uroda została określona "zjawiskową".

Tomasz Wiliński: Twój zespół z Pabianic w tym sezonie został niestety zdegradowany do I ligi. Czy zamierzasz zostać w Pabianicach, czy myślisz o zmianie barw klubowych? Czy myślisz o przeniesieniu do któregoś z zespołów z Ekstraklasy czy będziesz grała w I lidze?

Marta Hałęza: Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Przede wszystkim nie wiadomo, co będzie z koszykówką w Pabianicach, nie wiadomo czy będziemy mieć w klubie sponsorów, nie wiadomo kto dostanie propozycję gry w zespole. Co do zmian barw klubowych to powiem, że na razie nie dostałam żadnej konkretnej propozycji z innego klubu, dlatego dzisiaj jeszcze nie zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle zmieniać klub.

Jak się czułaś jak 6 lat temu pierwszy raz wyszłaś na parkiet zawodowej ligi koszykarek? Miałaś wtedy 15 lat, a przed Tobą wielkie derbowe granie z ŁKS-em w turnieju "Zawsze z mistrzem". Do jakiego uczucia możesz porównać zdobycie pierwszych punktów w seniorskim składzie?

- Hahaha… do orgazmu! Żartuję. Nie pamiętam jak się wtedy czułam, nie pamiętam nawet dokładnie tego meczu. Wiem jedno, że zarówno wtedy jak i za każdym następnym razem wychodząc na parkiet jestem tak skoncentrowana i przejęta, że naprawdę nie interesuje mnie nic poza tym, żeby zagrać tak jak potrafię najlepiej, a nawet za każdym razem podnieść swój poziom sportowy. Interesuje mnie tylko realizacja założonej przez trenera strategii i to, żeby nie popełniać błędów. A uczuć jakie towarzyszyły pierwszym zdobytym punktom w seniorskim składzie nie da się porównać do niczego innego, coś takiego może doświadczyć tylko zawodnik, który te punkty zdobywa. Jest to mieszanka ogromnej radości, satysfakcji, dumy, podniecenia, spełnienia i wielu, wielu innych.

W 2008 roku zostałaś uznana II wicemiss Basketu przez kibiców i internautów. Co sądzisz o tych wyborach? Jak bardzo cennym dla Ciebie jest zdobycie tego tytułu? Jesteś również modelką, więc ten tytuł z pewnością nie był dla Ciebie zaskoczeniem.

- Hmmm, ale co to są tak naprawdę za wybory? Moim zdaniem Miss Basketu powinna być najlepsza koszykarka, a nie taka co wchodzi na parkiet na pięć minut, poświeci swoimi błękitnymi oczkami i pouśmiecha się do kibiców (śmiech). Jest to bardzo miłe, że kibice mnie gdzieś dostrzegli, że chcieli na mnie głosować, że w ogóle zebrałam tyle głosów. Ale nie uważam, że zasłużyłam na ten tytuł. Ale jeżeli miałabym wybrać, to wolałabym zostać uznaną najbardziej wartościową koszykarką, albo najskuteczniejszą, aniżeli prawie najładniejszą. Ale żeby zdobyć te tytuły, które z pewnością byłyby wielkim osiągnięciem, muszę jeszcze bardzo dużo pracować, a to i tak nie jest recepta na to, żeby taką zawodniczką zostać. Poza tym nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi to dane.

Jak widzisz swoją przyszłość sportową?

- Nie widzę jej. Przede wszystkim muszę Ci powiedzieć, że rozważam możliwość zakończenia swojej kariery sportowej już w tym roku. I to ze względu na to, że niewiadomo czy dostanę propozycję gry w Pabianicach albo w innym klubie, ale i z bardziej przyziemnych powodów. Kariera koszykarska w Polsce to niełatwy kawałek chleba i nie jest to wcale jakiś dochodowy sport. To nie tak jak wydaje się niektórym kibicom, że sportowcy, a w szczególności koszykarki mają wszystko, o czym zapragną. Rzeczywistość wygląda tak, że koszykarki w I lidze dostają miesięcznie np. 300 zł stypendium, albo grają w jakimś klubie z dala od domu tylko za zapewnienie jakiegoś mieszkania na sezon. Za takie pieniądze bez pomocy z zewnątrz nie da się przeżyć nawet jednego miesiąca, bo takie pieniądze nie wystarczają nawet na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Oczywiście są wyjątki od reguły. Mi na dzień dzisiejszy to nie grozi. Koszykówkę trzeba kochać, trzeba nią żyć. Nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość sportowa. Nie wiem czy w ogóle będzie jakoś wyglądała, może przecież nie nastąpić.

Czy jednak jeżeli dostałabyś teraz propozycję z któregoś z zespołów Ekstraklasy, np. z Polkowic albo Gorzowa, to czy zdecydowałabyś się na podpisanie kontraktu i niekończenie kariery?

- A co ja tam miałabym robić? Podawać koleżanką bidony? Żartuję. Choć w sumie przyglądając się tym zespołom trudno znaleźć tam miejsce dla mnie. Jeżeli dostałabym propozycję gry w tych zespołach, to może zdecydowałabym się podpisać, ale takich propozycji nie dostałam i nie chcę hipotetycznie rozważać "co by było gdyby". Twardo stąpam po ziemi, więc nie kontynuujmy teraz tego wątku, chyba że masz dla mnie kontrakt (śmiech).

Czy jesteś osobą rozpoznawalną, jaki wpływ na prywatne życie ma fakt zawodowego grania w koszykówkę? Czy dzięki temu łatwiej Ci załatwiać różne sprawy, np. w urzędach, w firmach?

- Tak jestem bardzo rozpoznawalna. Najbardziej da się to zauważyć u mnie w domu, mój brat Igor i moi rodzice cały czas mnie jeszcze rozpoznają. A tak na poważnie to staram się w żaden sposób nie wykorzystywać tego, że jestem bardziej czy mniej znana. Czasami jednak ułatwia mi to załatwianie niektórych spraw, ale równie często, a może nawet częściej jest to dużym utrudnieniem.

Dlaczego wybrałaś pedagogikę resocjalizacyjną jako kierunek swoich studiów? Co chciałabyś robić po zakończeniu kariery sportowej?

- Ten kierunek wybrałam… bo uprawiałam sport i…, a właściwie, co to za pytanie. Po zakończeniu kariery sportowej chcę skończyć studia, chcę założyć firmę, która będzie mi dawała satysfakcję, chcę założyć rodzinę i chcę być szczęśliwa.

Większą część męskiego grona kibiców z pewnością interesuje czy jesteś "wolna", czy może w jakimś związku?

- Nie odpowiem na to pytanie. Nie jestem jednak zainteresowana zbieraniem ofert matrymonialnych, ani żadnych innych. To pozostanie moją słodką tajemnicą.

Kto jest Twoim idolem sportowym i pozasportowym?

- Sportowym kiedyś był Kobe Bryant, a pozasportowych idoli nie mam. Są osoby, które w jakichś dziedzinach są dla mnie autorytetem, ale o idolu nie ma mowy. Największym autorytetem dla mnie są moi rodzice i taka odpowiedź musi Ci wystarczyć.

Jak wyobrażasz sobie swoją rodzinę? Ślub, dzieci…? Jak to ma wyglądać i kiedy ma to nastąpić?

- Nastąpi to w odpowiednim momencie, w chwili kiedy będę czuła, że to właśnie ta chwila, ten partner. A jak to ma wyglądać? Hahahaha… dwójka dzieci na początek, oczywiście parka. Chciałabym żeby uprawiały jakieś elitarne sporty: golf, tenis, polo, jeździectwo, a może nawet taniec.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×