Zwrot akcji w Szczecinie i Częstochowie, Pszczyna w II lidze

Drugi weekend I rundy play-off w zapleczu Ligi Siatkówki Kobiet przyniósł za sobą dwa dosyć nieoczekiwane zwroty akcji. Do wyrównania stanu rywalizacji doszło w parach Piast ? Wisła i Politechnika ? Chemik. O losie tych czterech drużyn zadecyduje piąte spotkanie, które zostanie rozegrane w najbliższą środę. W końcu doszło do pojedynku Budowlanych Toruń ze Skrą Bełchatów, którego stawką jest niewiele znaczące piąte miejsce. W pozostałych dwóch parach tym razem obyło się bez żadnych niespodzianek.

Artur Róg
Artur Róg

Sokół Chorzów - Gwardia Wrocław 0:3 (16:25; 22:25; 20:25)
Jak można było się domyślać faworyzowane wrocławianki nie pozostawiły żadnych złudzeń ekipie Sokoła Chorzów. W trzech spotkaniach chorzowianki nie zdołały wygrać nawet jednego seta i marzenia o awansie muszą odłożyć na przyszły sezon. Mimo iż początek pierwszej partii w sobotnim meczu był dosyć wyrównany, to zbiegiem czasu zawodniczki Rafała Błaszczyka zaczęły przejmować inicjatywę, co ostatecznie zakończyło się ich wyraźną wygraną. Druga partia była już znacznie bardziej zacięta, jednak widoczną przewagę ciągle posiadały zawodniczki z Wrocławia, które pewne swego zmierzały do zakończenia konfrontacji po trzech setach. W ostatnim odsłonie meczu siatkarki spadkowicza z LSK postawiły na swoim i wygrały pewnie do 20. Pierwszy krok do upragnionego awansu został już postawiony. Gwardzistki teraz czekają na przeciwnika, z którym przyjdzie im się zmierzyć w finałowej batalii.

Piast Szczecin - Wisła Kraków 3:0 (25:19, 26:24, 25:20) i 3:2 (25:20, 25:23, 19:25, 21:25, 16:14)
W tym tygodniu bardzo ciekawie było w Szczecinie, gdzie miejscowy Piast podejmował Wisłę Kraków. Po pierwszych dwóch spotkaniach krakowianki prowadziły 0:2 i mało, kto przypuszczał, że szczecinianki będą potrafiły podnieść się z kolan. Piękno nieprzewidywalnej siatkówki znów o sobie przypomniało! Pierwszy mecz, w którym zawodniczki Marka Mierzwińskiego wygrały w trzech setach był dosyć emocjonujący i z pewnością mógł podobać się kibicom, jednak to co czekało ich dzień później przeszło najśmielsze oczekiwania. Siatkarki Piasta w obydwu meczach imponowały swoją pewnością siebie i zaangażowaniem, czego w pewnym stopniu brakowało tydzień temu w stolicy województwa małopolskiego. W niedzielę Piast zafundował swoim kibicom prawdziwy horror. Po dwóch wygranych setach do zespołu wkradła się jakaś niemoc i o losach rywalizacji miał zadecydować tie-break, który minimalnie wygrały gospodynie, doprowadzając tym samym do konieczności rozegrania piątego meczu, który wyłoni przeciwnika Gwardii Wrocław w ostatecznej walce o awans.

Skra Bełchatów - Budowlani Toruń 2:3 (25:16, 21:25, 26:28, 25:9, 5:15)
Rywalizacja w tej parze toczy się do dwóch zwycięstw, a wiec zespół, który wygrał w pierwszym spotkaniu staje w dużo lepszej sytuacji, tym bardziej, że torunianki w przyszłym tygodniu zagrają na własnym terenie. Faworytkami sobotniej konfrontacji były siatkarki Skry Bełchatów, które po rundzie zasadniczej zajęły 5. miejsce. W tym dosyć ciekawie zapowiadającym się pojedynku górą były zawodniczki Ewy Openchowskiej, które do zwycięstwa potrzebowały aż pięciu setów. Początek spotkania nie zapowiadał jednak jego dalszego przebiegu, gdyż w inauguracyjnej partii pewne zwycięstwo odniosły gospodynie. W drugiej odsłonie meczu sytuacja się odwróciła, jednak najwięcej emocji przyniósł trzeci set wygrany przez torunianki na przewagi. Rozgniewane zawodniczki Skry w kolejnej partii wręcz zmiotły z parkietu swoje rywalki. Wydawało się, że po takim nokaucie sprawa wygranej jest już przesądzona, jednak zawodniczki beniaminka ligi nabrały nowych sił i w tie-breaku nie dały najmniejszych szans swoim przeciwniczkom.

Politechnika Częstochowa - Chemik Police 3:1 (21:25, 28:26, 25:23, 25:17) i 3:1 (25:21, 25:23, 16:25, 25:17
Wyniki czterech spotkań tych dwóch drużyn chyba potwierdzają jak wielkie znaczenie ma atut własnego boiska. Po dwóch wyraźnych przegranych w Policach, siatkarki Politechniki Częstochowa zdołały się odbudować i w kolejnych dwóch meczach rozegranych już u siebie odniosły arcyważne zwycięstwa, które przedłużają ich szanse na utrzymanie się w lidze. Pierwszy set sobotniego meczu, w którym zawodniczki z Częstochowy musiały uznać wyższość rywalek nie prorokował niczego dobrego, jednak z biegiem czasu zawodniczki Janusza Majkusiaka zaczęły przejmować inicjatywę, co ostatecznie pozwoliło im spełnić 50 procent planu zakładanego na weekend. Pierwsze dwa sety niedzielnego meczu mogły satysfakcjonować częstochowskich kibiców, którzy po przegranej w trzeciej odsłonie meczu ciągle nie mogli być niczego pewni. Gospodynie jednak stanęły na wysokości zadania i po rozegraniu czwartej partii mogły cieszyć się z przekonywującego zwycięstwa.

PLKS Pszczyna - AZS KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 0:3 (19:25, 22:25, 14:25)
Tutaj żadna niespodzianka teoretycznie nie wchodziła w grę, gdyż bardzo trudno porównać potencjał drużyn z Pszczyny i Ostrowca Świętokrzyskiego. Zawodniczki AZS-u udowodniły, że należy się im miejsce w I lidze kobiet. W przekroju całego sezonu pszczynianki były zdecydowanie najsłabszym zespołem ligi, więc ich spadek nikogo nie dziwi. Pierwsze dwa sety sobotniego spotkania były dosyć wyrównane, jednak widoczna przewaga ciągle pozostawała po stronie zawodniczek Jarosława Bodysa, które niezwykle skutecznie punktowały swoje rywalki. Ostatnia partia nie pozostawiła już żadnych złudzeń na temat, kto powinien w przyszłym sezonie występować w II lidze. Pszczynianki zdecydowanie odstawały od reszty zespołów ligi, co zostało udowodnione na przykład w konfrontacji z KSZO.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×