Armstrong czuje ciśnienie - komentarze po 9. etapie Tour de France

Trzeci z pirenejskich etapów zakończył pierwszą część Tour de France, wysyłając kolarzy na odpoczynek do Limoges. W żółtej koszulce przetrwał góry Rinaldo Nocentini, a Pierrick Fédrigo dał trzecie w wyścigu zwycięstwo Francuzom.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Fédrigo wierzył. - Mogłem wygrać, bo zachowałem siły z poprzednich etapów - powiedział po finiszu z Frankiem Pellizottim, współtowarzyszem ucieczki. - Wiem, że niektóre etapy są dla mnie, a inne nie. To bezużyteczne, by wysilać się, by zająć 20-25. miejsce ze stratą sześciu-siedmiu minut. Wolę dojechać w grupce, która stracił 15-20 minut - tłumaczy swoją taktykę kolarz Bouygues Telecom.

Jak mu się pracowało z Pellizottim? - Było szybko od początku. On przyspieszył na wzniesieniu: tak zaczęła się ucieczka. Byliśmy czterej, trzej i w końcu dwaj. Trudno było za nim podążać na Tourmalet. Na zjeździe wiatr nam nie pomagał. Z Pellizottim wiele słów nie zamieniłem; również w końcówce pozostaliśmy spokojni. Wierzyliśmy obaj - relacjonuje.

Francuz triumfował w podobny sposób jak przed trzema laty w Gap. Wtedy też był górski etap i też pokonał na finiszu Włocha, Salvatore Commesso. - Wczoraj [w sobotę] wieczorem siadłem w pokoju i obejrzałem tę końcówkę. Wiedziałem, że na 200 m przed metą jest zakręt i chciałem z niego wyjść na pierwszej pozycji. Pellizotti jednak też o tym wiedział i on poszedł na czele. Wiatr mi tutaj pomógł. Kiedy wszystko idzie dobrze, można się tylko cieszyć - mówi.

Cel na Tour de France wypełniony. Fédrigo myśli o zakończeniu udanego sezonu w mistrzostwach świata w Mendrisio. - Rozmawiałem już z Laurent Jalabertem [selekcjonerem francuskiej kadry narodowej] - mówi. - Nie mam już czego szukać w klasyfikacji generalnej. Niedługo skończę 31 lat i moim celem jest wygrywanie etapów. Pozostają dwa tygodnie ścigania. Postaram się znowu o jakiś etap - przyznaje.

Ekipa Bouygues Telecom z końcem sezonu przestaje istnieć, bo wycofuje się główny sponsor. - Jean-René [Bernaudeau, team manager] to wszystko ogarnia. Ja się nie mogę w tej sprawie wypowiadać. Nam, kolarzom płaci się, byśmy wygrywali wyścigi. I próbujemy to robić...

Ledwie w środę Fédrigo gratulował etapowego zwycięstwa koledze z ekipy, Thomasowi Voecklerowi. - Nie będziemy się bili o to, by móc otworzyć szampana, ale coś malutkiego wypijemy - mówi kolarz z Alzacji. - Tak naprawdę jednak będziemy celebrować te zwycięstwa w Paryżu, bo wciąż mamy ambicje w tym Tourze. Kiedy dowiedziałem się, że na czele z Pierrickiem jest Pellizotti, pomyślałem, że wygra. Pierrick jest szybszy, a poza tym finisz był na płaskim terenie. Na podjeździe Pellizotti byłby mocniejszy - mówi.

Pellizotti na pocieszenie za porażkę na ostatnich metrach został mianowany najbardziej walecznym zawodnikiem etapu. - Zgodziliśmy się z Fédrigo na współpracę. Nie mieliśmy nic do stracenia i naprawdę daliśmy z siebie wszystko, ale on był mocniejszy w sprincie. Ja również analizowałem wcześniej finisz, chciałem go zaskoczyć na zakręcie, ale poczułem zmęczenie i on zwycięsko dokończył tę końcówkę - powiedział.

Ciśnienie Armstronga

Spokojnie do mety dojechali faworyci, w tym Lance Armstrong, który wrócił myślami do etapu z metą na Arcalis w piątek, kiedy akcja Alberta Contadora pozwoliła mu wypracować 21 s przewagi nad innymi. - Nie powiem, że jechałem za nim z łatwością, bo to było naprawdę efektowne przyspieszenie. Mogłem za nim podążyć, ale byłem zaskoczony i nie byłoby to poprawne w ten sposób kontratakować, więc jestem wytłumaczony. Czekałem na innych zawodników. Myśłałem, że oni coś zrobią, ale nie udało się żadnemu - mówi Armstrong.

Siedmiokrotny król Touru stwierdził, że prawdopodobnie nie jest to jego ostatni występ w Wielkiej Pętli. - Może pojadę tu jeszcze raz - powiedział, przyznając, że pracuję nad stworzeniem własnego zespołu, którego marką będzie Livestrong.

Mówi też o ambicjach. - Gdyby ktoś mi dziś zaproponował trzecie miejsce w Paryżu, nie wziąłbym go - stwierdził. - Alberto Contador jest dla mnie bardzo mocny, bardzo ambitny. Jeżeli jest lepszym ode mnie zawodnikiem, to nie mogę nic na to poradzić. Staram się pozostać wyluzowanym - tłumaczy, podkreślając, że wyczuwa na sobie presję.

Wysokie góry powracają do programu za tydzień, kiedy peleton będzie się wspinał na Verbier. - Myślę, że to właśnie tam będzie się rozstrzygał wyścig - mówi Armstrong. - Pasmo między Colmar i wspinaczką na Ventoux to sześć bardzo ciężkich dni. Bo nie możemy zapominać, że najtrudniejszy szczyt czeka nas ostatniego dnia - wyjaśnia.

- To pierwszy raz, gdy startuję w Giro, a potem w Tourze. Jestem już trochę zmęczony. Trochę mi zajmuje dojście do formy. Taki jest mój plan - zdradza.

Przyzwyczaja się do żółtego

Po raz trzeci żółtą koszulkę na podium Touru założył Nocentini. - To był kolejny cudowny dzień. Sytuacja była pod kontrolą zarówno z mojej strony, jak i z zewnątrz. Na zjeździe z Tourmalet trzymałem się z Armstrongiem: wyglądało trochę jakbym było jego pomocnikiem. Kolarstwo przynosi momenty, mówiąc skromnie, niespodziewane. Problem polega na tym, że zakładając żółtą koszulkę czujesz jej smak i coś co było twoim marzeniem, staje się normalną sprawą - mówi Włoch.

- Pierwszym życzeniem było, by zachować trykot, drugim by mieć go do dnia przerwy. Teraz patrzę naprzód, widząc, że są trzy lub cztery etapy, na których mogę spełnić trzecie życzenie: zachować koszulkę jak najdłużej się tylko da. Jest to możliwe, drużyna mnie wspiera - tłumaczy.

Christophe Riblon, jeden z członków tej drużyny, Ag2r: - Pracowaliśmy naprawdę ciężko na Rinaldo. Jasne, że celem jest zatrzymanie żółtej koszulki najdłużej jak się da. Zobaczyliśmy dzisiaj, że mamy mocny zespół, bo on do końca miał trzech kolegów do pomocy. To dobre dla nas, bo daje nam wielkie nadzieje na zachowanie tego żółtego trykotu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×