Wiem jak pachną derby - rozmowa z Markiem Zubem, trenerem Widzewa Łódź

Trener Marek Zub, niczym Stefan Majewski, na każdym kroku podkreśla, że ustawienie drużyny nie ma najmniejszego znaczenia. Nawet, gdy już zdecydował się na zmianę systemu, która zadziałała na Widzew jak czarodziejska różdżka i sprawiła, iż łodzianie rozegrali swój najlepszy mecz w tym sezonie. - Powtórzę jeszcze raz: to nie ustawienie ma wpływ na wynik spotkania - uparcie twierdzi Zub.

Piotr Tomasik
Piotr Tomasik

Piotr Tomasik: Po raz pierwszy w tym roku Widzew zagrał w ustawieniu 4-4-2 i efekty tej zmiany były od razu widoczne. W minionej kolejce po ładnej grze pewnie wygraliście z Jagiellonią.

Marek Zub: Ale to nie system jest istotny, tylko postawa moich podopiecznych i forma rywala. Trudno byłoby w meczu przed własną publicznością z drużyną, która ma spore problemy kadrowe, grać jednym napastnikiem. Odniosę się natomiast do ostatniego spotkania rozgrywanego w Łodzi, przeciwko Legii, za które trochę nam się "oberwało". Wówczas to nie opłacało nam wystawić dwóch zawodników do ataku, ponieważ przegralibyśmy spotkanie w środku boiska. Warszawiacy mają Gizę, Rogera, Vukovicia... Dlatego też zawsze staram się tłumaczyć, dlaczego w jednym meczu obraliśmy taką taktykę, a w drugim - inną. Ale powtórzę jeszcze raz: to nie ustawienie ma wpływ na wynik meczu.

Trener Stefan Majewski też tak mówił, a gdy już zmienił system, jego Cracovia zaczęła wygrywać ze wszystkimi.

- Ja bym powiedział inaczej: udało mu się stworzyć w lepszym stopniu zespół, chłopcy zaczęli dobrze funkcjonować na boisku, są w lepszej dyspozycji, a w szatni panuje sympatyczniejsza atmosfera. Właśnie w taki sposób oceniam Cracovię i nie zgodzę się z opinią, że to zmiana taktyki sprawiła, że krakowianie wygrywają.

Chyba wreszcie może pan odetchnąć. Kibice byli poirytowani słabymi wynikami, a dziennikarze nie dawali spokoju...

- Zgadza się, dziennikarze mocno nas krytykowali. Moim zdaniem, nawet w zbyt dużym stopniu. Biorąc pod uwagę fakty, z jak dobrymi przeciwnikami się zmierzyliśmy i jak wyglądała nasza gra, to fala krytyki ze strony mediów, która się po nas przetoczyła, nie była do tego adekwatna.

Ale sytuacja w tabeli przed ostatnim meczem jasno pokazywała, że chyba coś jest nie w porządku.

- Zgadza się, doskonale o tym wiem. Musimy jednak pamiętać, iż o końcowym wyniku będzie można mówić po zakończeniu sezonu. Dopiero po ostatnim ligowym spotkaniu zajmiemy się podliczaniem punktów i analizą ostatecznego rezultatu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że w naszej lidze są drużyny, z którymi wygrać jest łatwiej bądź trudniej. Wiemy, którzy rywale mogą być w naszym zasięgu, a którzy - nie... Mimo to, mecze, których wcale nie musieliśmy przegrać, jak z Wisłą czy Legią, nie przyniosły żadnych punktów. Na pewno w tych dwóch spotkaniach mogliśmy osiągnąć znacznie więcej. Ogółem koło nosa przeszło nam około trzech "oczek", co prawdopodobnie wpłynęłoby na układ tabeli i poziom krytyki naszej drużyny. Tak się jednak niestety kończy gra na pograniczu jednej bramki.

Ostatni tydzień dla Widzewa był dość ciężki, przede wszystkim ze względu na podtrzymaną degradację. Jaka panuje atmosfera w szatni? Przyszłość klubu już jest wszystkim znana i na pewno nie prezentuje się ona w różowych barwach.

- Wszyscy braliśmy jednak pod uwagę taki przebieg wydarzeń. Dlatego też nie było to dla nas nic szczególnego... Dodam też, że wiążemy jeszcze nadzieję z dwoma faktami - zjazdem PZPN i odwołaniem do Komisji przy Polskim Komitecie Olimpijskim. Mimo to, nasz cel się nie zmienia i jest taki sam, jak w styczniu. Wciąż chcemy utrzymać się w sposób sportowy w Orange Ekstraklasie. Natomiast kwestia samej degradacji jest zupełnie poza nami, ponieważ nie dotyczy już nas samych i nie mamy na nią żadnego wpływu.

Przed wami spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym. Derby to szczególny mecz dla kibiców, piłkarzy i niewątpliwie ważny dla układu tabeli.

- No tak, wszystko pan w tym temacie powiedział... Ja się pod tym podpisuję, zdaję sobie sprawę z rangi tej konfrontacji. Mam już za sobą pierwsze derby Łodzi, więc wiem, jak to "pachnie". Z drugiej strony, nigdy nie grałem takiego spotkania na stadionie ŁKS, dlatego też jakaś mała ciekawość będzie mi towarzyszyła.

Trema również?

- Nie większa, jak przed ostatnim spotkaniem z Jagiellonią czy wcześniejszym z Legią.

Nie martwią pana ostatnie wyniki ŁKS? Piłkarze trenera Chojnackiego w trzech kolejnych meczach zdobyli sześć punktów, pokonując nawet mistrzów Polski.

- Nie mogę pod tym kątem patrzeć na naszych najbliższych rywali, bo oni walczą o swoje, my - również. To, co dzieję się w ŁKS, pozostaje tylko i wyłącznie ich sprawą - są to ich radości, żale, smutki, zwycięstwa i porażki. My koncentrujemy się na sobie, walczymy o ligowe punkty, staramy się zająć jak najwyższą pozycję w tabeli. A jestem przekonany, że ostateczny układ będzie przemawiał na naszą korzyść.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×