Chris Daniels: Najlepszym rozwiązaniem zmiana środowiska

W poprzednich rozgrywkach Chris Daniels wywalczył srebrny medal z ekipą PGE Turowa Zgorzelec, zaś w dwóch poprzedzających był najważniejszym podkoszowym ogniwem Kotwicy Kołobrzeg. Obecnie wszystko wskazuje na to, że nie zobaczymy koszykarza na polskich parkietach w sezonie 2009/2010. Ambitny Amerykanin chce spróbować swoich sił w lepszej lidze.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Amerykanin Chris Daniels po raz pierwszy dał się poznać koszykarskiej Polsce w roku 2006. Na mierzącego 200 cm wzrostu gracza zdecydowała się wówczas postawić kołobrzeska Kotwica i się nie zawiodła. Koszykarz zakończył sezon ze średnim dorobkiem 11,5 punktu oraz zajął trzecie miejsce w klasyfikacji zbierających z wynikiem 8,8 zbiórki, co przełożyło się przedłużenie umowy. W drugich rozgrywkach nad morzem silny skrzydłowy odpłacił się za zaufanie, notując przeciętnie 14,4 punktu i 9,4 zbiórki (1. miejsce w rankingu). - W Kołobrzegu było fantastycznie. Poznałem wielu ludzi, o których nie zapomnę do końca życia. To były naprawdę udane dwa lata - opowiada Daniels specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl.

Jak to się jednak zwykło mówić, wszystko, co dobre szybko się kończy i przed sezonem 2008/2009 absolwent uczelni Georgia związał się z wicemistrzem Polski, PGE Turowem Zgorzelec. - Ostatni sezon był naprawdę bardzo dobry. Moi koledzy z zespołu byli naprawdę świetnymi koszykarzami. Ciężko razem pracowaliśmy, ale również kapitalnie się przy tym bawiliśmy. Gdybym miał porównać Kołobrzeg i Zgorzelec, nie wiem gdzie było lepiej - twierdzi zawodnik, nieco zaskakując, gdyż to z Turowem wywalczył przecież srebrny medali Mistrzostw Polski.

Mimo niewątpliwego sukcesu w zeszłych rozgrywkach, koszykarz wątpi by pozostał w przygranicznym mieście na kolejny sezon. - Nie sądzę żeby było dla mnie miejsce w Turowie. Mają nowego trenera, prawie wszyscy zawodnicy odeszli. Nowy szkoleniowiec na pewno dobierze sobie takich graczy, którzy najlepiej będą pasować do jego systemu i wiem, że będą bardzo mocni - tłumaczy Amerykanin. Czy jest zatem szansa, że kibice ujrzą jeszcze Chrisa Danielsa w jakimkolwiek innym zespole PLK? - Jestem bardzo związany z Polską, to kawał mojej historii i choć nigdy nie powinno mówić się "nigdy", uważam, że teraz zmiana środowiska będzie dla mnie najlepszym wyjściem - dodaje koszykarz.

Na chwilę obecną agent silnego skrzydłowego rozpatruje oferty kilku klubów, jakkolwiek żadna z nich nie spełnia póki co oczekiwań koszykarza. Wiadomo, że w dal zawodnika liczą się przede wszystkim te zespoły zagraniczne, które rywalizują w europejskich pucharach. - Zawsze staram się rozwijać sportowo i dlatego wybiorę propozycję, która pozwoli mi na wiele minut na parkiecie, a poziom ligi będzie wysoki - wyjaśnia Daniels, który w przeciągu ostatnich trzech lat zanotował wyraźny progres i stał się jednym z najmądrzej grających podkoszowych w lidze.

Mimo, że lepsze średnie notował podczas gry w Kotwicy, w Turowie idealnie odnalazł się w gronie wielu koszykarzy walczących o minuty w każdym meczu. Spędzając na parkiecie przeciętnie około dwóch kwart, Amerykanin zbierał średnio 6,4 piłki z tablic (10. miejsce w rankingu) i dokładał do tego 9,7 punktu. - W Kołobrzegu byłem graczem od wszystkiego, a w Turowie miałem swoją rolę, z której byłem rozliczany. Dokładałem jedynie cegiełkę do całego sukcesu zespołu - tłumaczy różnicę 27-letni zawodnik.

Należy przy tym pamiętać, że Daniels mierzy tylko 200 cm wzrostu, co jednak nie przeszkadzało mu przez trzy sezony siać postrach pod koszami. Kibice do tej pory pamiętają zeszłoroczne spotkanie play-off przeciwko Energi Czarnym, w którym do 20 punktów dodał 19 zbiórek, notując fantastyczne double-double. Ogółem w ciągu trzech lat w PLK zanotował aż 31 podwójnych zdobyczy złożonych z punktów i zbiórek. - Nie ma żelaznego przepisu na to, co trzeba zrobić by być dobrym w walce pod koszem. Moim zdaniem żadnej roli nie odgrywa tu wzrost. Najważniejsze są: umiejętność dobrego ustawienia się i instynkt. Trzeba po prostu umieć przeczuwać i przewidywać, gdzie i jak odbije się piłka po rzucie. Wtedy można zbierać i zbierać - śmieje się koszykarz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×