Bartosz Kurek: Przed nami mistrzostwa Europy i to jest najważniejsze

Po zakończonym w niedzielę turnieju w Łodzi, największą gwiazdą był polski przyjmujący - Bartosz Kurek. Mimo że został on obsypany ogromną ilością pochwał, zaś kapituła Memoriału Huberta Jerzego Wagnera uhonorowała go tytułem MVP, młody zawodnik biało-czerwonej drużyny zachował skromność i dystans do całego zamieszania wokół jego osoby.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Z całą pewnością polski przyjmujący Bartosz Kurek zasłużył sobie na nagrodę dla najbardziej wartościowego siatkarza Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Zagrał w Łodzi trzy dobre spotkania, wielokrotnie stanowiąc o sile ekipy Daniela Castellaniego w ataku. Po zakończeniu finałowej potyczki z Włochami, skromny zawodnik był rozchwytywany przez rzesze dziennikarzy, a także pragnących autografów kibiców. Mimo to jednak zachował cierpliwość i z uśmiechem na ustach odpowiadał na wszelkiego rodzaju pytania. Tłumaczył również, jaka była przyczyna uzyskania przez niego tak wysokiej dyspozycji. - W trakcie sezonu naprawdę ciężko pracowałem. Następnie przyjechałem na kadrę i również dawałem z siebie wszystko. Myślę, że zaprocentowało to teraz grą, jaką mogliśmy oglądać w Łodzi - głośno myślał. Jednocześnie miał świadomość tego, iż nie jest jeszcze idealnie, zaś pewne elementy nadają się do dopracowania. - Myślę, że zostały do zrobienia ostatnie szlify. Co prawda nasza gra raczej diametralnie się nie zmieni, ale przecież zawsze może być lepiej - zwrócił uwagę na bardzo istotną kwestię.

Wszyscy zastanawiali się jednak, na czym polega jego tajemnica. Czy w którymś z pojedynków nastąpił niespodziewanie jakiś przełomowy moment, który pozwolił Kurkowi dodać do swojej gry ten szczególny "składnik", decydujący o tak wspaniałej formie siatkarza? - Nie uważam, że jakiś mecz był dla mnie przełomowy. To nie jest tak, że wszystko się zmieniło za jednym pstryknięciem palców - sam zainteresowany odrzucił tą teorię. - Cały czas pracuję na to, by być coraz lepszym. Ostatnie mecze zagrałem na w miarę niezłym poziomie i chciałbym tę grę utrzymać - studził emocje poruszonych jego występami osób. - Na razie nie ekscytuję się tym, że zdobyłem nagrodę indywidualną czy wygraliśmy Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Przed nami mistrzostwa Europy i to jest najważniejsze - dodał z powagą, mając pełną świadomość tego, co jest tak naprawdę istotne.

Jednak wielu siatkarskich ekspertów obawia się, że tak dobry stan fizyczny reprezentantów naszego kraju nie musi wcale utrzymać się przez cały czempionat Starego Kontynentu. Wiadomo przecież, iż zachowanie wysokiej formy nie jest rzeczą łatwą, zaś rywale także nie będą w tym czasie spali. Jednak Bartek Kurek jest w tej kwestii wyjątkowo dobrej myśli. - Przez dwa tygodnie gramy na najwyższym poziomie, to czemu by jeszcze nie grać tak przez następne pół roku? - zapytał retorycznie. - Będziemy starać się to robić - mamy od tego spore grono fachowców. Cały sztab pracuje tylko dla nas, lecz wydaje mi się, że i my spełniamy swoją rolę bardzo dobrze - wychwalał rolę osób, które pozostają zawsze nieco w cieniu kadry i zwrócił uwagę na dobrze rokującą na najbliższą przyszłość grę całego teamu. Jego zdaniem, utrzymanie zadowalającej nas i dającej realne nadzieje na udany występ w Izmirze dyspozycji jest jak najbardziej możliwe do zrealizowania.

MVP turnieju spróbował również podsumować występ pierwszej polskiej reprezentacji w VII edycji Memoriału Huberta Jerzego Wagnera. Ponadto wyraził swą opinię na temat organizacji i celów całego turnieju. - Na pewno takie sparingi dają trenerowi dużo do myślenia i pozwalają nam podnieść swoje umiejętności - podkreślił z pełnym przekonaniem co do słuszności swoich słów. - Gratuluję organizatorom, że udało im się tutaj ściągnąć naprawdę topowe w tej chwili w Europie i na świecie zespoły. Możemy się z tego powodu tylko cieszyć - nie mógł wyjść z podziwu dla dyplomatycznych umiejętności polskich działaczy. - Mieliśmy okazję ulepszyć swoje umiejętności i wracamy do Spały pracować bogatsi o nowe doświadczenia - stwierdził.

Bartosz Kurek zapytany również został o przyczynę nieco słabszej postawy w pewnym momencie finałowego pojedynku. - Nie wiem, z czego wynikał ten kryzys. Nie mogę też odpowiadać za chłopaków - początkowo nie miał pojęcia, co na ten temat powiedzieć. - Ja osobiście czułem się już trochę zmęczony, zdekoncentrowałem się i niepotrzebnie "zagotowałem" w pewnym momencie, ale fajnie, że udało się powrócić do gry i wygrać ten pojedynek, bo myślę, że nasza wiktoria zapadnie Włochom w pamięć i jednocześnie podbuduje nasze morale - tłumaczył najważniejsze aspekty zwycięstwa w starciu przeciwko zawodnikom z płw. Apenińskiego.

Zdobywca najbardziej prestiżowej nagrody turnieju mówił także o poziomie trudności wszystkich potyczek. - Każde spotkanie było trudne, każdy zespół wygrał też z nami seta. Musieliśmy się więc mocno skoncentrować, od samego początku wyjść na parkiet z agresywnym nastawieniem, żeby powalczyć o zwycięstwo, także nie da się porównać tych wszystkich meczów - każdy był na swój sposób ciężki - zaznaczył bez chwili zastanowienia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×