Dopingowicz znów ma poważne problemy. A to wcale nie musi być koniec kłopotów
O dopingowej wpadce Adriana Teklińskiego i Jarosława W. było głośno w środowisku sportowym w 2020 roku. Obaj kolarze zostali przyłapani na stosowaniu EPO i zdyskwalifikowani na cztery lata. O Jarosławie W. znów jest głośno, ale z innego powodu.
To dla niego dotkliwy cios, bo w trakcie zawieszenia za używanie niedozwolonych substancji były kolarz prowadzi w Olsztynie własną firmę transportową. Poniedziałkowy wyrok znacznie utrudni mu prowadzenie działalności gospodarczej.
Zidentyfikowany dzięki nagraniu
Jarosław W. od lat startował w wyścigach MTB, a w 2020 roku triumfował w cyklu LOTTO MTB Energy. Na dopingu został złapany podczas mistrzostw Polski w kolarstwie górskim. Chwilę później na tej samej substancji zakazanej wpadł były mistrz świata w scratchu Adrian Tekliński. Część środowiska apelowała o dożywotni zakaz dla dwójki zawodników.
O wypadku drogowym zrobiło się bardzo głośno za sprawą poszkodowanego, który filmik ze zdarzenia i chamskiego zachowania innego kierowcy (okazał się nim być Jarosław W.) wrzucił do mediów społecznościowych. Na nagraniu widać wyraźnie, jak kierowca volkswagena zajechał mu drogę, a chwilę później z premedytacją nagle zahamował.
Na skutek tego zachowania, jadąca z tyłu skoda straciła przyczepność i wylądowała na metalowej barierze, oddzielającej pasy ruchu wiodące w przeciwnych kierunkach. Całe szczęście poszkodowanym nic się nie stało, choć w samochodzie poza dwójką dorosłych podróżowało także czteroletnie dziecko.
Gońcie go, błagam! pic.twitter.com/jrJcSdjW6J
— bandyta z kamerką (@BandytaZKamerka) August 10, 2022
Najbardziej szokujące w całej sprawie jest zachowanie sprawcy wypadku, który chwilę po spowodowaniu niebezpiecznego zdarzenia uciekł z miejsca. Sprawcy nie udałoby się pewnie ujawnić, gdyby nie zdeterminowani świadkowie, którzy od razu ruszyli w pościg za piratem drogowym. To właśnie ich zeznania sprawiły, że sąd uznał winnym właśnie Jarosława W. Sam oskarżony bronił się w procesie, że to nie on siedział za kółkiem, gdy wydarzyła się ta sytuacja.
Jak przekazała "Gazeta Olsztyńska", w trakcie postępowania przewinął się też wątek skandalu antydopingowego z udziałem Jarosława W., a przywołał go pełnomocnik poszkodowanego. To oczywiście nie wpłynęło na wymiar kary, ale miało uzmysłowić wszystkim, że sprawca wypadku nie przestrzega norm społecznych.
Nie koniec kłopotów?
To jednak wcale nie musi być koniec problemów, bo w Prokuraturze Rejonowej w Olsztynie kończy się osobne śledztwo, które niedługo może zakończyć się postawieniem zarzutów Jarosławowi W. i skierowaniem do sądu kolejnej sprawy przeciwko niemu, ale tym razem nie o wykroczenie, a karnej.
- Przesłuchaliśmy świadków, sprawdziliśmy dane logowania się telefonu jednej z osób, a obecnie czekamy na opinię biegłego z zakresu bezpieczeństwa ruchu drogowego. Dopiero gdy ją otrzymamy, podejmiemy ewentualną decyzję o postawieniu zarzutów i wniesieniu aktu oskarżenia. Wynik postępowania o wykroczenie nie jest dla nas wiążący, bo to zupełnie inne postępowanie - powiedział nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, Daniel Brodowski.
Z pytaniami o całe zdarzenie zwróciliśmy się do sprawcy wypadku, ale na razie nie odpowiedział.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Dyrektor PŚ wspiera rodzinę Kubackiego
Kadra zatruta kłótnią o forsę
-
kros Zgłoś komentarz
Sznaciarz wykolejony! -
JoseMark Zgłoś komentarz
Najlepiej czyta się obrońców tego bandyty : "nie widać, nie słychać, nie jego ręka". Niewiele odstają od niego. -
_ Zgłoś komentarz
Bandyta -
levybdg Zgłoś komentarz
co za pe.....l, taki smi.... mogl kogos zabic. -
dopowiadacz1 Zgłoś komentarz
Jeżeli działalność transportową prowadzi rowerami , to można mu nafiukać .