Przed uczestnikami Wielkiej Pętli 174 kilometry morderczej jazdy, okraszonej górskimi premiami: na Cote de Renoir (13,5 km), Col de Marie-Blanque (56,5 km), Col du Solour (117,5) i Tourmalet (na mecie). Na finałowej górze Tour de France w swojej historii gościł już wielokrotnie, ale jak dotąd tylko raz na jego szczycie usytuowana była linia mety.
- Tourmalet to jedyna szansa, żeby odebrać Contadorowi zwycięstwo - nie ukrywa wicelider wyścigu, Andy Schleck. Luksemburczyk traci do Hiszpana 8 sekund. Znacznie słabiej spisuje się jednak w jeździe indywidualnej, a kolarzy w sobotę czeka czasówka do Pauillac. Na Tourmalet musi więc nadrobić nad Contadorem przynajmniej minutę.
- Zawodnik, który w piątek założy żółtą koszulkę, wygra cały wyścig. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - ciągnie Schleck. - Wciąż wierzę, że mogę tego dokonać. Przed nami królewski etap. W zeszłym roku byłem drugi, teraz przyjechałem do Francji po zwycięstwo. To jest dla mnie główny cel w tym sezonie. Nie odpuszczę.
Obok Contadora i Schlecka, realne szanse na zwycięstwo wciąż mają Samuel Sanchez i Denis Menchov. Obaj w górach na krok nie odstępują dwójki przodowników, a Rosjanin znakomicie jeździ na czas. O etapowe zwycięstwo z pewnością powalczą także Jurgen van den Broeck, Joaquin Rodriguez i Aleksander Winokurow.