Już w momencie prezentacji trasy 97. Tour de France większość ekspertów oznajmiła, że o losach wyścigu rozstrzygnie drugi podjazd pod Tourmalet. I faktycznie, dał on większość odpowiedzi. Dwaj główni kandydaci do końcowego zwycięstwa - Contador i Andy Schleck - dojechali na metę wspólnie i to Hiszpan jest o krok od końcowego sukcesu. Luksemburczyk nie traci jednak nadziei. - Dam z siebie wszystko w trakcie czasówki i jestem pewien, że etap pójdzie po mojej myśli - deklaruje odważnie.
Pod Tourmalet Schleck próbował wszystkiego, aby zgubić Contadora. - Przyspieszałem jakieś 15 razy. Może w telewizji nie było to aż tak widoczne, ale to fakt. Wykonałem mnóstwo krótkich przyspieszeń, ale nie byłem w stanie zgubić Alberto - tłumaczy wicelider klasyfikacji generalnej. - On też spróbował ataku, chciał mi pokazać swoją siłę. Ja na samym szczycie nie miałem już energii, żeby przeprowadzić ostatni zryw. Jestem jednak niezwykle zadowolony, że udało mi się wygrać cały etap - dodaje luksemburski kolarz.
W czasie podjazdu Schleck co chwila spoglądał Contadorowi głęboko w oczy. - Wszyscy o tym mówili, ale ja musiałem przecież gdzieś patrzeć - tłumaczy. - Oczywiście, chciałem dostrzec w jego oczach cierpienie. Nie ma w tym absolutnie nic nadzwyczajnego - burzy się Luksemburczyk. - Alberto Contador jest uważany za najlepszego górala na świecie. Myślę, że dziś udowodniłem, że jestem równie mocny jak on - kończy Schleck. W klasyfikacji generalnej wciąż traci do Hiszpana 8 sekund.