Przez cztery lata Bartoli nie zapomniał o rowerze. Wspólnie z żoną Alessandrą bierze udział w wyścigach amatorów. - Jeżeli powrócę do kolarstwa, ona na pewno powie 'tak'. Zawsze wspierała mnie w moich poczynaniach i wie co lubię robić - powiedział.
38-latek trenował ostatnio razem z Ivanem Basso i Alessandro Petacchim. Po świętach, które spędzi w domu w rodzinnej Pisie, wybiera się do Capodanno by jeździć wspólnie z Basso i ex-kolarzem Giovannim Lombardim.
- To oczywiste, że nie mogę być w tej chwili przygotowanym do rywalizacji w każdym elemencie. Określiłbym moją formę jako średnią, ale ta najlepsza jest bardzo blisko - przyznał.
Nie boi się powrotu do ścigania: - Nie czuję strachu przed rywalizacją z innymi, to jest ostatni z moich problemów. Wierzę, że, tak jak pokazał [Davide] Rebellin [rok młodszy od Bartolego] kłopotem nie jest rok czy dwa więcej tylko to jak się ktoś czuje. Powrót nie zmieniłby mojego życia, uczyniłby je tylko nieco bardziej urozmaiconym.
Dlaczego cztery lata temu zakończył karierę? - 2004 rok był dla mnie katastrofą. [Bjarne] Riis w CSC wprowadził rzeczy, które nie mieściły mi się w głowie. Przygotowywaliśmy się jak marines, oddawaliśmy mocz w autokarze, żeby pokazać, że nie oszukujemy...
Bartoli w ostatnich dwóch dekadach był jednym z najlepszych specjalistów od wyścigów klasycznych. Po dwa razy wygrywał Liege-Bastogne-Liege i Lombardię. Odniósł w sumie 57 zwycięstw, z czego 7 w Pucharze Świata, który wznosił do góry dwukrotnie (1997, 98). Zdobył dwa brązowe medale mistrzostw świata. Wspiera kandydaturę Florencji jako gospodarza kolarskich mistrzostw świata w 2013 roku.