Dokładnie za tydzień (4 lipca) rozpocznie się 102. edycja największego wyścigu kolarskiego świata - Tour de France. Tuż przed rozpoczęciem rywalizacji doszło do zgrzytu. W roli głównej wystąpił Lance Armstrong.
[ad=rectangle]
Były amerykański kolarz, który siedem razy z rzędu wygrał Wielką Pętlę, a potem w wyniku afery dopingowej został wykreślony z listy triumfatorów, jest znienawidzony przez francuskich kibiców. Tym bardziej informacja o jego przyjeździe na TdF wywołała kontrowersje. Okazuje się, że Armstrong został zaproszony przez byłego piłkarza - Goeffa Thomasa. U 9-krotnego reprezentanta Anglii w 2003 roku wykryto białaczkę. Sportowiec pokonał nowotwór, a potem założył fundację zajmującą się zbieraniem pieniędzy na rzecz walki z tą chorobą.
Teraz Thomas zaprosił Armstronga, aby ten przed XIII i XIV etapem Wielkiej Pętli przejechał na rowerze wyznaczoną trasę. - Dzięki temu eventowi chcemy zebrać nawet milion funtów, który zrobi naprawdę wiele dobrego dla ludzi śmiertelnie chorych - tłumaczy były piłkarz. - Wiem, że nasz pomysł podzielił kolarskie środowisko, zwłaszcza kibiców, ale będziemy starali się, aby ich nie denerwować.
Ma tupet! - grzmią przeciwnicy tego pomysłu. Po ich stronie stoi nawet prezydent Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI), Brian Thomas Cookson. - Poprosiliśmy Lance’a, aby nie przyjeżdżał, aby odmówił, aby nie brał udziału w tej akcji, przynajmniej przy okazji Tour de France. Szkoda, że nie posłuchał - przyznał.
Kibice zapowiadają, że "odpowiednio" przyjmą znienawidzonego sportowca na swojej ziemi. Zapowiadają się gorące dni wokół TdF. Nie tylko od strony sportowej.