Polak znalazł się w 19-osobowej ucieczce, której członkowie kwestię zwycięstwa rozstrzygnęli w drodze sprinterskiego finiszu.
- Plan był taki, by pięć rund przed metą wyjść całym zespołem na czoło grupy i spróbować rozerwać stawkę na rantach. Niestety ubiegła nas ekipa Direct Energie, która wcześniej zaczęła nadawać mocne tempo - relacjonuje Banaszek. - Peleton zaczął się mocno rozciągać, a potem się podzielił na kilka części po kraksie. Sam o mały włos bym w niej leżał, gdyż zawodnik upadł zaraz przed mną. Musiałem mocno zwolnić i potem wykonać kilometrowy sprint, by dojść do czołowej grupki. Byłem ostatnim z kolarzy, którzy załapali się do czołówki.
Polak podkreśla, że na ostatnich kilometrach było dużo przepychania. - Każdy chciał się ustawić za Boudetem. Miał on kilku kolegów z drużyny w odjeździe, był rozprowadzany i wszyscy wiedzieli, że jest bardzo szybki. Na finiszowych metrach zdołałem wyprzedziłem kilku rywali, a do zwycięzcy straciłem około pół roweru - wyjaśnia.
Liderem klasyfikacji generalnej wyścigu jest Toms Skujins (Cannondale). Najlepszy z Polaków Adrian Kurek (CCC Sprandi) zajmuje osiemdziesiąte piąte miejsce. Banaszek jest sto trzydziesty czwarty, a Marcin Białobłocki (CCC Sprandi) sto czterdziesty piąty.
Ostatni etap wyścigu odbędzie się w niedzielę na pagórkowatej trasie z Fiorano Modenese do Sassuolo.
ZOBACZ WIDEO: Himalaista Adam Bielecki: Nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie