Paryż-Roubaix: kraksy ułatwiają trzeci triumf Boonenowi

Po raz drugi z rzędu, a trzeci w ogóle klasyk Paryż-Roubaix wygrał w niedzielę Belg Tom Boonen (Quick Step). Nie dogonił go Włoch Filippo Pozzato (Katiusza). Trzecie miejsce dla Hiszpana Juana Antonio Flechy (Rabobank).

W tym artykule dowiesz się o:

W czterech ostatnich edycjach Tornado Tom nie stał na podium tylko raz. Już w 2000 roku, mając 19 lat, zajął trzecie miejsce w edycji dla młodzieżowców. Dwa lata potem, jako pierwszoroczny zawodowiec, powtórzył ten wyczyn wśród elity, by w 2005 roku po raz pierwszy na welodromie w Roubaix unieść w górę kostkę brukową, wieniec laurowy dla najbardziej wytrzymałych kolarzy świata.

To o kawałek takiej granitowej rzeźby rokrocznie ścigają się śmiałkowie, mierząc się z, w sumie, ponad 50-kilometrowymi brukowanymi odcinkami, na ponad 250 km spod Paryża do Roubaix, gdzie jest już niedaleko do granicy belgijskiej.

I to właśnie mieszkańcy Flandrii, podkreślający przy każdej publicznej okazji swoją odrębność od francuskojęzycznej Walonii, w największym stopniu kreowali przez ponad sto lat wizerunek Paryż-Roubaix, uważany na najtrudniejszy wyścig klasyczny na świecie.

28-letni Boonen, człowiek z Mol, związany z położonym blisko francuskiej ziemi Kortrijk, dał Belgom 53. zwycięstwo w historii tego klasyku. Gros z nich odnieśli ludzie z Flandrii, tak tłumnie dopingujący swoich na trasie do Roubaix, że ich rodacy mogą czuć się jak u siebie.

Pragnął tego

Dla Boonena zwycięstwo w Roubaix jest czwartym w sezonie. Po wygranym etapie i klasyfikacji generalnej wyścigu Dookoła Kataru, triumfował w pół-klasyku Kuurne-Bruksela-Kuurne. Z racji udanego ataku Stijna Devoldera, kolegi z zespołu, nie próbował w końcowej fazie wygrać wyścigu Dookoła Flandrii, co było jego planem.

W niedzielę nie przeszkodził mu ani Devolder, ani żaden z rywali. Wręcz przeciwnie: inni faworyci, jadący z nim od momentu, gdy na trasie zaczęło pojawiać się coraz więcej bruku, sami eliminowali się, zaliczająć kolejne upadki.

Boonen z powodu defektu też leżał, i to na 30 km przed metą, ale udało mu się dojechać do swojej, będącej już na czele stawki, grupki. Z tej jednak potem rozbili się w kraksie: Juan Antonio Flecha (Rabobank), Johan Van Summeren i Leif Hoste (obaj Silence-Lotto), a następnie na zakręcie nie wyrobił się Thor Hushovd (Cervélo). Ten ostatni podjął akcję za Boonenem, który na Carrefour de l’Arbre (Zakręt Drzewa), 16 km przed metą, został sam na czele wyścigu.

Do końca próbował ścigać go Filippo Pozzato (Katiusza), ostatni z sześcioosobowej grupki, która wystawiła głównych aktorów 107. edycji Paryż-Roubaix. Włoch nie stracił z oka swojego największego rywala podczas wyścigu Dookoła Flandrii. W Roubaix chwila zawahania kosztowała go postradanie szans na zwycięstwo.

Przez etapy do klasyków

Mieszkający do niedawno w Monako, a dziś ponownie w Belgii Boonen, przyłapany w ubiegłym roku na zażywaniu kokainy (z tego powodu nie wystąpił w Tour de France), trzeci triumf w Roubaix dopisał do bogatej już kolekcji sukcesów.

Podczas profesjonalnej kariery, od 2002 roku, nie ziściło się tylko jedno jego marzenie o zwycięstwo w wielkim klasyku: w Mediolan-Sanremo. Dwukrotnie triumfował we Flandrii, raz w Gandawa-Wevelgem. W 2005 roku został w Madrycie mistrzem świata, a na koniec roku otrzymał prestiżową nagrodę Vélo d'Or dla najlepszego kolarza świata.

Jest też poza wszystkim znakomitym sprinterem, zwycięzcą klasyfikacji punktowej Tour de France, gdzie wygrał sześć etapów.

Upadków nie brakło

Jeżeli można powiedzieć, że jakakolwiek część trasy Paryż-Roubaix jest prosta, to może się to tyczyć tylko jej pierwszej fazy. Po starcie z Compiègne i kilkudziesięciu kilometrach pedałowania od peletonu odjechała jedenastoosobowa grupa, która miała darować sobie wysiłek dopiero po zmianie nawierzchni na brukowaną.

Wśród uciekinierów znaleźli się m.in. idący na pierwszy ogień w Quick Step Maarten Wynants, torowiec Greg Henderson (Columbia), były zwycięzca Servais Knaven (Milram), który jechał po swoją piętnastą metę w Roubaix, a także dobrze czujący się na kostce Andreas Klier (Cervélo), piąty zawodnik klasyku w Wevelgem.

Jako pierwszy od grupy, która po pierwszych odcinkach brukowanych wypracowała ponad 4 min. przewagi, odpadł Yoann Offredo (Française Des Jeux). Czołówka na 95 km przed metą wjechała do lasku Arenberg, gdzie powitały ją wiwatujące tłumy. W głównej grupie nastąpiła za to konsternacja, bo na tym, oznaczonym pięcioma gwiazdkami, odcinku, przez kraksę zostało zatrzymane samo centrum peletonu.

Już w słynnym Arenbergu na czoło pościgu przesunął się Quick Step, z Boonenem, a także Manuelem Quinziato (Liquigas) i Fabianem Cancellarą (Saxo Bank). Gdy się oddalili, zaczęli gonić ich kolejni specjaliści z Quick Step: Sylvain Chavanel i Stijn Devolder, który wkrótce musiał zmienić tylne koło w rowerze.

W grupie Boonena pracę na pewien czas przejął Cancellara, ale jego wysiłek nie trwał długo, czym szwajcarski as potwierdził, że nie jest w pełnej dyspozycji. Jakkolwiek, na 60 km przed metą nastąpiła zmiana na czele wyścigu: ucieczkę zastąpiła grupa z Boonenem, Cancellarą, Flechą i Pozzato. Początkowo spore ambicje miał też Haussler, ale o przebiegu rywalizacji mieli decydować inni.

Boonen nie oddał prowadzenia

Począwszy od Auchy-lez-Orchies à Bersée jadący na czele wyścigu Boonen, był goniony przez cały zastęp rywali, których najzwyczajniej szachował. Gdy na nieco ponad 50 km przed metą po raz kolejny zaatakował, poszli na nim Hushovd i, oczywście, Pozzato.

W grupie pościgowej, mającej tylko kilkunastosekundową stratę, do roboty wzięli się Chavanel i Haussler. Boonen na razie jeszcze nie podejmował próby zdecydowanego odjazdu. Jechał razem z Hushovdem, Pozzato, Van Summerenem, Hoste i Flechą.

Dziesięcioosobową grupę pościgową prowadził Cancellara, ale coraz bardziej słabł, co powiększało również różnicę czasową do czołówki. Mistrz olimpijski z Pekinu odpadł na 23 km przed metą, a do przodu wyskoczył w pogoni za kompanem z zespołu Quick Step Chavanel.

Decydujące rzeczy działy się w Carrefour de l’Arbre, na 18 km przed metą. Po ataku Flechy poszli za nim obaj zawodnicy Silence-Lotto, Van Summeren i Hoste. Za tę trójką ruszył też Boonen. Gdy na bruku wywrócił się Hiszpan, a z nim i ów dwójka Belgów, obrońca tytułu tylko ich wyminął, znajdując się rychło na pierwszej pozycji. Na kolejnym zakręcie zahaczył o barierkę Hushovd, a Boonenowi został tylko jeden rywal, Pozzato.

Pogoń zawodnika Katiuszy za mocno naciskającym na pedały i twardo ściskającym szczękę Tommeke, się nie udała. Przez 15 km Boonen jechał samotnie po trzeci triumf w Roubaix. Na metę Pozzato wjechał jednak tylko 47 s za nim. Cancellara stracił prawie 7 min.

Do Roubaix dojechali obaj startujący Polacy. Marcin Sapa (Lampre - N.G.C.) był 89., ze stratą 17,36 min., a Maciej Bodnar (Liquigas) 101., tracąc prawie 20 min.

107. edycja Paris-Roubaix, Francja, wyścig historyczny

Compiègne - Roubaix, 259 km

niedziela, 12 kwietnia 2009

wyniki

1. Tom Boonen (Belgia, Quick Step) 6:15,53 godz. (śr. 42,343 km/h)

2. Filippo Pozzato (Włochy, Katiusza) + 47 s

3. Thor Hushovd (Norwegia, Cervélo) + 1,17 min.

4. Leif Hoste (Belgia, Silence-Lotto) ten sam czas

5. Johan Van Summeren (Belgia, Silence-Lotto) + 1,22

6. Juan Antonio Flecha (Hiszpania, Rabobank) + 2,14

7. Heinrich Haussler (Niemcy, Cervélo) + 3,13

8. Sylvain Chavanel (Francja, Quick Step) + 3,15

9. Manuel Quinziato (Włochy, Liquigas) + 5,00

10. Matti Breschel (Dania, Saxo Bank) + 5,29

...

89. Marcin Sapa (Polska, Lampre - N.G.C.) + 17,36 min.

101. Maciej Bodnar (Polska, Liquigas) + 19,51

Komentarze (0)