Triumf w Huy przynosi splendor i szacunek w świecie profesjonalnego peletonu. Wspinaczka na wzniesienie, nazwane Ścianą nieprzypadkowo, ma 1,3 km długości, ale dochodzi na nim do 25-procentowego nachylenia stoku. W 2008 roku Kirchen zaatakował na finiszu z czołowej grupy, sięgając w ekstremalnych warunkach atmosferycznych po jeden z ważniejszych sukcesów w swojej karierze.
Jego forma jest niewiadomą. W wyścigu Dookoła Kalifornii w lutym w szprychy przedniego koła zawinęła mu się przeciwdeszczowa pelerynka, co po fatalnej kraksie spowodowało wielotygodniową przerwę nie tylko jego samego, ale i jadącego za nim Oscara Freire. Obaj przez tę pechową sytuację nie mogli w pełni realizować swojego programu wiosennego.
Lotto i manna z nieba
Trzeci w ubiegłym roku Cadel Evans był najlepszy na Huy dokładnie dziesięć lat temu. W ostatnich dwóch latach na drugiej pozycji kończył Tour de France. W sezon wchodził bardzo powoli, ale niewykluczone, że już pod koniec kwietnia australijski as Silence-Lotto będzie starał się powiedzieć coś rywalom o swojej sile przed "Wielką Pętlą", która jest de facto jedynym jego celem na rok 2009.
W obu organizowanych w tym tygodniu klasykach chce pokazać się inny przedstawiciel jednej z dwóch belgijskich grup ProTour, Philippe Gilbert. W niedzielę w Amstel był czwarty, choć mówił, że tego wyścigu... nie lubi. - W zeszłym roku, przyjeżdżając do Ardenów, moja forma zanikła. Tym razem czuję, że mam świeżość - deklaruje obywatel Walonii.
Lefévère szykuje Pineau
Faworytem Francuzów jest Jerome Pineau, który wciąż frustruje się swoją postawą na górze Cauberg podczas niedzielnego Amstel Gold Race. - Na kilometr przed metą siedziałem na kole [Alejandra] Valverde, kiedy Sylvain [Chavanel] zawołał do mnie, żebym zaczął sprint. W hałasie nie potrafiłem go zrozumieć. Gdy wyskoczyłem do przodu i zatrzymałem się na 100 m przed metą, jego tam nie było. Przyjechałem trzynasty, a jak bym rozegrał to inaczej, to byłbym szósty albo siódmy - żałuje w dzienniku "L'Équipe".
Sam przyznaje, że boi się wygrywać. - Czasami mówię sobie, że spróbuję na kolejnym pagórku. I wtedy polegam na swoim wąskim myśleniu i zostaje w grupie. Wieczorem mam do siebie żal - przyznaje wielki fan piłki nożnej, który po siedmiu latach występów pod skrzydłami Jeana Bernaudeau w jego zespołach (obecnie Bouygues Telecom), przeszedł do belgijskiego Quick Step.
Pod koniec marca Pineau był w czołówce innej Strzały, tej Brabanckiej. Prowadził na finiszu małą grupę ze swoim znajomym Anthony Geslinem (Française des Jeux), któremu przez prosty błąd otworzył drogę do zwycięstwa. Nie rozpamiętywał jednak tego momentu. - To jest mój przyjaciel, nigdy nie zablokowałbym bym mu drogi. Dowiedziałem się po wyścigu, że nasze kobiety były ze sobą na telefonie, oglądając nas w telewizji. O takiej ucieczce zawsze marzyliśmy będąc w Bouygues [Telecom] - wspomina.
To Pineau będzie człowiekiem przeznaczonym przez Patricka Lefévère'a, szefa Quick Step, ekipy stworzonej na wyścigi klasyczne, do zwycięstwa w Huy. - Osiągnąłem swoją formę wagową, 65 kg - mówi kolarz. - Nie czuję presji, a tylko wielkie pragnienie wygranej. Kiedy jesteś w Ardenach zawodnikiem chronionym przez wielki zespół, to jak możesz nie czuć się dobrze? - pyta.
Rebellin liczy na "trójkę"
Duński Saxo Bank liczy na braci Schlecków. Starszy Frank upadając w niedzielę w Holandii mocno się potłukł, ale szansy w Walonii nie przepuści. W środę nie pojedzie natomiast Holender Robert Gesink (Rabobank), tuż za podium w ubiegłym roku, którego boli prawe kolano i nie chce ryzykować, podając w wątpliwość również swój występ w Liège-Bastogne-Liège.
Liderem Diquigiovanni, jednej z ośmiu zaproszonych ekip kategorii Professional Continental, będzie Davide Rebellin, dwukrotny już zwycięzca Strzały Walońskiej. Ekipę Caisse d'Epargne poprowadzi Alejandro Valverde, triumfator z roku 2006. Damiano Cunego (Lampre) chce poprawić swoje trzecie miejsce z ubiegłego roku.
Obecni na starcie w Charleroi będą też dwaj bohaterowi Amstel Gold Race: Siergiej Iwanow (Katiusza) i Karsten Kroon (Saxo Bank).
W sumie zawodnicy będą wspinali się jedenastokrotnie, na dziewięć szczytów. Najdłuższy jest podjazd na Peu d'Eau, po 136 km. Najwyższe średnie nachylenie charakteryzuje natomiast Bonneville, na 40 km przed metą. Do celu pozostaną wtedy jeszcze cztery poważne szczyty, w tym ten decydujący, na Huy.
Nie wystartują w środę Polacy. W ubiegłym roku nasz jedyny reprezentant, Michał Gołaś (wtedy Cycle Collstrop) stracił ponad 6,30 min., plasując się na 92. pozycji.
73. edycja La Flèche Wallonne, Belgia, wyścig historyczny
Charleroi - Huy, 195,5 km
środa, 22 kwietnia 2009