Polski Związek Kolarski wychodzi na prostą? "Pojawiło się światełko w tunelu"

Od 1 stycznia 2018 roku PZKol musi sobie radzić bez finansowania ze strony ministerstwa sportu. Z naszych ustaleń wynika, że okres "zawieszenia" powoli się kończy.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Przełom 2017 i 2018 roku przyniósł ogromne zamieszanie w Polskim Związku Kolarskim PAP/EPA / Bartłomiej Zborowski / Przełom 2017 i 2018 roku przyniósł ogromne zamieszanie w Polskim Związku Kolarskim

Skandal obyczajowy sprzed lat, który poprzedni prezes Dariusz Banaszek chciał schować pod dywan, kilkanaście milionów złotych długu, w końcu wizerunkowe harakiri popełnione przez delegatów Polskiego Związku Kolarskiego podczas grudniowego (2017) zjazdu. Jeden z największych w naszym kraju związków sportowych znalazł się na marginesie. Minister sportu Witold Bańka od 1.01.2018 wstrzymał dotacje bezpośrednie (wszelkie nakłady finansowe przechodzą przez Polski Komitet Olimpijski), główni sponsorzy (Orlen oraz CCC) zerwali umowy, a na konta związku wszedł komornik.

Do tego doszły problemy z dostarczeniem do szkółek kolarskich rowerów dla dzieciaków (o całej sprawie pisaliśmy tutaj >>), a trenerzy z całego kraju mieli tak podstawowe problemy, jak choćby otrzymanie licencji dla zawodników. Nie można było zapłacić za nie przelewem, przez konto bankowe. Trzeba było zjawić się w Pruszkowie osobiście, albo przesłać pieniądze przekazem pocztowym. - Jak w latach 70. XX wieku - żartowano, nieco przez łzy.

Kiedy zadzwoniliśmy do wybranego w lutym 2018 roku prezesa PZKol-u, Janusza Pożaka, to dało się wyczuć, że nie do końca zdawał sobie sprawę w co wdepnął. Nie chciał wypowiadać się publicznie, był zdezorientowany, mocno zdenerwowany choćby tym, że której szuflady by nie otworzył, tam czekała: albo zaległa faktura do opłacenia, albo niezałatwiona sprawa na "przedwczoraj".

Minęło kilka miesięcy. Pożak jest w wyraźnie lepszej formie. - Idzie ku lepszemu - rozpoczął rozmowę z WP SportoweFakty. - Najważniejsze, że podpisaliśmy umowę spłaty zobowiązania wobec Mostostalu Puławy. W końcu komornik zszedł nam z kont bankowych.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Janisz: Przed każdą wielką imprezą traciliśmy kogoś z podstawowego składu

Rzeczywiście, 25 maja PZKol porozumiał się ze spółką, która wiele lat temu budowała tor kolarski w Pruszkowie i do dzisiaj czeka na swoje pieniądze. Wielkie pieniądze. Szacuje się, że obecnie to ponad 11 mln zł. W jaki sposób PZKol ma je zamiar oddać? Pożak po raz pierwszy publicznie powiedział nam o szczegółach umowy. - Zdecydowaliśmy się na 10 rat kwartalnych - przyznał. - Zaczynamy od 30 września 2018 roku. Ostatnia rata to 31 grudnia 2020. Raty nie są równe. Zaczynamy od nieco mniejszych kwot, aby jakoś je przełknąć, a kończyny wyższymi wpłatami.

Tak czy siak, matematyki nie da się oszukać. 11 mln, 10 rat, to nieco ponad milion złotych co kwartał, ponad 300 tysięcy miesięcznie, które trzeba znaleźć na związkowym koncie, które... świeci pustkami. Jak to zrobić? - Pomysłów jest wiele, ale najważniejsze, aby odblokować finansowanie ministerialne - dodał. - Od kiedy? Pracujemy nad tym.

Rzeczywiście. PZKol w ostatnich miesiącach zrozumiał, że wojna z ministrem Bańką nie prowadzi do niczego dobrego. Przedstawiciele zarządu współpracują więc z urzędnikami, wypełniają ich zadania, starają się nawet wizerunkowo zaskarbić zaufanie w sportowej centrali. - Nie powiedzą tego publicznie, ale liczą, że już od 1 lipca 2018 wróci finansowanie - usłyszeliśmy od świetnie zorientowanej osoby.

Co na to ministerstwo? - Jeżeli związek pokaże nam dokumenty, a zwłaszcza ugodę z Mostostalem Puławy, to nie jest wykluczone, że finansowanie będzie stopniowo wracało od lipca - powiedziała nam rzecznik prasowa MSiT, Anna Ulman. - Podkreślam, to nie jest sytuacja zero-jedynkowa, nie można dzisiaj nic przesądzać, ale rozmowy trwają i pojawiło się rzeczywiście światełko w tunelu.

Należy jednak podkreślić, że pieniędzy ministerialnych (publicznych) nie można wykorzystać do spłaty zobowiązań (np. wobec Mostostalu Puławy). Ministerstwo w 2017 roku przekazało związkowi aż 17 mln złotych w formie dotacji celowych, a w 2018 nakłady na kolarstwo mają być jeszcze wyższe, ale to nadal nie zmieni katastrofalnej sytuacji finansowej PZKol-u. - Tak, ale mając czystą kartę z ministerstwem będzie nam łatwiej pozyskać sponsorów - tłumaczy Pożak. - Z jedną z firm mamy już nawet wszystko ustalone. Czekamy na podpisanie umowy.

W PZKol-u najbardziej liczą na powrót Orlenu, który w 2017 roku z wielką pompą ogłosił długofalowe finansowanie polskiego kolarstwa milionami złotych rocznie, a po wybuchu skandalu w listopadzie 2017, zerwał umowę. Czy wróci? Orlen nie chce na razie oficjalnie komentować sytuacji, ale nieoficjalnie wiemy, że ocieplenie relacji PZKol-MSiT może spowodować powrót tej potężnej firmy do polskiego kolarstwa. Oczywiście nie stanie się to z dnia na dzień, ale perspektywa roku 2019 jest realna.

Pożak chce też umożliwić wpłaty pojedynczym dobroczyńcom. - Mam wiele zapytań od byłych kolarzy, reprezentantów Polski, którzy mieszkają w USA, Francji czy Niemczech, prowadzą swoje biznesy i zamierzają nam pomóc - stwierdził Pożak. - Jeden planuje wpłacić tysiąc dolarów, drugi pięć tysięcy, to są różne kwoty. Pracujemy nad programem dla takich indywidualnych dobroczyńców.

PZKol chce również odświeżyć Radę Narodową Kolarstwa, którą powołał jeszcze Banaszek. - To nie wypaliło, bo było źle przygotowane - powiedział Pożak. - Chcemy latem zaprosić na spotkanie ludzi, którzy mieliby zasiadać w tym jakże prestiżowym gremium, porozmawiać z nimi, ustalić szczegóły współpracy.

Zanim to wszystko uda się wprowadzić, kolarską centralę czeka zjazd delegatów, na którym powinno zostać przyjęte sprawozdanie finansowe za rok 2017. - Obligują nas do tego przepisy - poinformował nas o tym członek zarządu PZKol, Przemysław Bednarek.

Problem w tym, że wedle prawa takie sprawozdanie powinno zostać przyjęte do końca czerwca 2018. A nie zostanie. To już wiadomo. Nie ma szans na dotrzymanie terminu, bowiem na 30 dni przed datą zjazdu trzeba poinformować o niej wszystkich delegatów. Związek nawet jeszcze nie wie, kiedy odbędzie się zjazd. - Rzeczywiście, nie jesteśmy w stanie tutaj zmieścić się w obligatoryjnych terminach - przyznał Pożak. - Księgowość zastała taki bałagan, że powoli się odkopujemy. Mam nadzieję, że mniej więcej w połowie czerwca otrzymamy zielone światło od ludzi odpowiedzialnych za finanse, wyznaczymy termin na drugą połowę lipca i zaprosimy delegatów.

Czym może skutkować kilka tygodni spóźnienia w przyjęciu sprawozdania? Na przykład zabraniem dotacji ministerialnych. No tak... Ale przecież PZKol ich obecnie nie otrzymuje.

Czy PZKol jest w stanie spłacić 11 mln długu do końca 2020 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×