Di Luca jak gladiator - komentarze bohaterów Giro d'Italia

Walka o różową koszulkę w Giro d'Italia na jubileusz stulecia toczyła się dosłownie do ostatniego kilometra, więc trudno się dziwić, że w ustach bohaterów było to wyścig wyjątkowy, a w oczach widzów - spektakularny.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Podczas dekoracji efektownym "Trofeum Bez Końca" Denis Mienszow, trzeci rosyjski zwycięzca "różowego wyścigu", rozmawiał z Giorgio Napolitano, prezydentem Włoch po... rosyjsku. Wcześniej jednak przeżył chwile grozy. - Nie miałem wtedy czasu na myślenie - mówi o upadku na ostatnim kilometrze czasówki pod Kolosseum. - Wiedziałem, że wszystko było ok, że miałem przewagę i nie ryzykowałem. Nie chciałem wpaść w panikę i jak najszybciej się pozbierać - wyjaśnia.

Rosjanin z Orła, 380 km od Moskwy, przyznał, że jedynym momentem w niedzielę, w którym obawiał się o utratę różowej koszulki, był ten, kiedy usłyszał od swojego dyrektora sportowego: "Przyspiesz". Danilo Di Luca, jedyny, który mógł mu odebrać końcowy triumf, miał po 3 km pięć sekund przewagi, którą tracił jednak z kolejnymi naciśnięciami pedałów.

- Nie miałem złudzeń - twierdzi Abruzyjczyk. - Kiedy usłyszałem o tej przewadze w radiu, poczułem się ambitnie. Wiedziałem jednocześnie, że przejechałem tę część trasy, która odpowiadała mojej charakterystyce, a przede mną odcinek brukowy, na którym wygra Denis - wyjaśnia.

Mienszow wybuchnął radością po zejściu z roweru. - Kiedy wygrałem w 2007 Vueltę, końcówka była spokojniejsza. Tutaj emocje panowały do samego finiszu. Z powodu tego dramatu, stresu, jaki znosiłem przez trzy tygodnie, jest to najważniejsze zwycięstwo w mojej karierze - mówi.

- Herosem tego wyścigu był Di Luca. Pięknie było na niego patrzeć, bo jechał z miłości. Pokonać kogoś takiego jest moim największym zwycięstwem - twierdzi.

Di Luca przyznał, że jest teraz we Włoszech bardziej popularną osobą niż dwa lata temu, kiedy wygrał Giro. - Zwycięstwo po upadku mojego rywala nie byłoby piękne i to mimo, że kraksy są częścią kolarstwa i byłoby to zgodne z regulaminem. Denis odbiera ode mnie wszystkie komplementy - powiedział lider Lpr.

Kolejnym celem Mienszowa jest Tour de France, gdzie w ubiegłym roku znalazł się tuż za podium. Głośniej mówi jednak o swoich ambicjach związanych z mistrzostwami świata w Mendrisio. Wiadomo już, że kapitanem włoskiej reprezentacji będzie we wrześniu nie kto inny, jak Di Luca. Na szwajcarskiej ziemi szykuje się kolejne starcie bohaterów Giro na stulecie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×