Jego bilans to dwie ucieczki (do sześciu powiększona liczba takich efektywnych akcji w sezonie) i epizod na Polach Elizejskich. Zarówno na etapie do Perpignan, jak i potem do Saint Fargeau minęła go kolumna, ale kierownictwo włoskiej grupy musi być ze "swojego" Polaka zadowolone. Tak samo jak z Daniela Righiego, drugiego z "harcowników" Lampre.
Wielka Pętla pozostawia w wyobraźni każdego kolarza niesamowite wrażenia, tym bardziej, że już parę lat po trzydziestce na zjeździe w wysokich górach bije się rekord prędkości: 115 km/h. - Wtedy nie ma czasu na myślenie. Jest tylko koncentracja - mówi Sapa dla Przeglądu Sportowego.
"Moto-Sapa" opowiada o życiu ekipy na wyścigu. - Wszystko: pobudka, śniadanie, czas na przygotowanie i podróże, jest co do minuty zaplanowane i zapisane w grubej książce - mówi.
Po etapie w Tarbes kolarze przemieścili się do Limoges samolotami Air France. W sobotę po etapie z metą na Ventoux pod Paryż zawiozła ich kolej TGV. Na co dzień podróżowali klubowymi autokarami. - W nich braliśmy prysznic, podczas gdy wszystkie nasze bagaże zabierała do hotelu ciężarówka - tłumaczy.
Sapa zajął w klasyfikacji generalnej 146. pozycję, jedenastą od końca. Najlepsze miejsce na pojedynczym etapie zajął w ostatni czwartek podczas jazdy indywidualnej na czas wokół jeziora Annecy.
W niedzielę Sapa wystartuje w barwach Lampre w Tour de Pologne, gdzie przed rokiem zwrócił na siebie uwagę Giuseppe Saronniego, menadżera włoskiej ekipy.